Młodym Polakom nie śpieszno ani do ożenku, ani do pieluch. GUS-owskie statystyki za 2013 rok nie pozostawiają złudzeń: tak mało ślubujących par nie było od lat. A z liczbą urodzeń wciąż jesteśmy na minusie. I to światowym. Na 223 kraje zajmujemy 209. miejsce!
Z demograficznego i ekonomicznego punktu widzenia to właśnie ten drugi wskaźnik powinien niepokoić bardziej. Dzieci mogą rodzić się w związkach niezalegalizowanych (zresztą już co czwarty maluch nad Wisłą z takiego związku pochodzi) i, pomijając aspekty społeczny i psychologiczny, efekt jest osiągnięty. Tymczasem Polki do rodzenia nie palą się ani z obrączką na palcu, ani bez niej.
Inaczej za to zachowują się za granicami. W Wielkiej Brytanii od lat wiodą prym w liczbie powitych dzieci, wyprzedzają nawet kobiety z Indii i Pakistanu.
Największym uproszczeniem wydaje mi się sprowadzanie problemu tylko do wysokości zasiłków. Owszem, są one w Anglii wyższe niż w Polsce. Są też powszechniejsze. Nie same zasiłki jednak motywują rodaków do zakładania rodziny na Wyspach.
Wystarczy porozmawiać szczerze z takimi osobami, by odkryć, w czym rzecz. W pewności swojego losu, paradoksalnie większej na obczyźnie niż w ojczyźnie. W Polsce, gdzie starania wielu młodych doprowadzają ich co najwyżej do pracy „na słuchawce” i życia kątem u mamusi, bezpieczniejszą strategią życiową jest nieusamodzielnianie się i nierodzenie dzieci. I dopóki rządzący na poważnie i z głową nie zabiorą się za systemowe wsparcie rodzicielstwa, o pokonaniu demograficznej zapaści trudno marzyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?