Rektor UKW przypadkowo wskrzesił ideę sfederalizowanego uniwersytetu wszystkich uczelni województwa

- Nawet gdyby propozycja padła, celem nie byłaby sama federacja, ale jej naukowe skutki - mówił kilka dni temu „Expressowi Bydgoskiemu” rzecznik UMK, Marcin Czyżniewski, dobrze zdając sobie sprawę, co takiego może zaoferować toruńskiej uczelni bydgoski sąsiad.

Porównanie potencjałów

Zeszłoroczna kategoryzacja, czyli ocena naukowa Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, raczej nie pozostawia wątpliwości.

Żaden z wydziałów bydgoskiego uniwersytetu nie zasłużył na dobrą kategorię A, nadaną na UMK większości wydziałów. Najwyższą, prestiżową A+, ma w regionie tylko Wydział Nauk Humanistycznych z UMK.

Prowadzący studia magisterskie z wychowania fizycznego, Instytut Kultury Fizycznej UKW, dostał najgorszą kategorię C. Pozostałe wydziały UKW - ocenę B.

Przeciętną pozycję naukową uczelnia tłumaczy swoim młodym wiekiem. Formalnie UKW istnieje od 2005 roku, ale jej początki sięgają końca lat 60.

Czego nie ma UMK?

Psychologia - o tym kierunku marzą od lat na UMK, bezskutecznie próbując skompletować kadrę naukową. Uniwersytet w Bydgoszczy od dawna chwali się psychologią w swojej ofercie.

- Dla jednego kierunku zakładać federację? - osoba z kręgu władz UMK wątpi, żeby zespół rektorski brał taki scenariusz pod uwagę.

Hamulcem jest nie tylko bilans zysków i strat, ale i doświadczenie trudnej integracji z Akademią Medyczną w Bydgoszczy.

- Od połączenia mija 10 lat, a w niektórych bydgoskich środowiskach wciąż można usłyszeć, że było to przejęcie przez UMK - komentują toruńscy naukowcy.