W ubiegłym tygodniu zwiedzaliśmy dręczony niedoborami wojennymi Toruń sprzed stu lat. Tym razem przeniesiemy się nieco dalej w przeszłość, do czasów spokojniejszych i bardziej dostatnich. Zaczniemy od wiadomości z wyższych sfer.
„Wczoraj o godz. 10 przed południem przejeżdżała para carska przez dworzec toruński - donosiła „Gazeta Toruńska” w listopadzie 1896 roku. - Pociąg zatrzymał się na około pięć minut, ponieważ przeprzężono maszyny. Car ukazał się na moment przy oknie wagonu”.
W tym samym czasie na placu świętej Katarzyny trwała budowa kościoła garnizonowego. Doszło tam do wypadku, z wysokości 18 metrów spadł pewien murarz z Mokrego i mocno się poranił, został odwieziony do szpitala.
Na drogach wodnych panował bardzo ożywiony ruch, statki i tratwy żeglowały jednak z przeszkodami.
Mielizny przy granicy
„W Drwęcy przy Lubiczu tworzą się ławy piaskowe rokrocznie po odpływie wiosennej powodzi - pisała 120 lat temu „Gazeta Toruńska”. - Podczas lata woda zrywa je częściowo i zamula ujście Drwęcy. Teraz rosyjskie władze po dłuższych rokowaniach oświadczyły, że na terytoryum rosyjskiem postarają się o usunięcie ław piaskowych i wszelkich przeszkód żeglugi na Drwęcy”.
**
Czytaj też: Królik jak niepotrzebna zabawka**
Władze rosyjskie zabrały się również za regulowanie Wisły na odcinku od Warszawy do ówczesnej granicy. W 1896 roku wydały na ten cel 200 tysięcy rubli, efekty jednak musiały być niezbyt zadowalające, ponieważ narzekania na stan rzeki w Kongresówce i rozmowy z rządem w Petersburgu, aby w jakiś sposób temu zaradził, ciągnęły się do wybuchu wojny.
Sprawa była poważna, Wisła była przecież jednym z najważniejszych szlaków handlowych Europy.
„W tym roku przebyły granicę pod Silnem 1653 tratwy z drzewem, 383 więcej aniżeli w roku ubiegłym - informował toruński dziennik na początku grudnia A. D. 1896. - Drzewo reprezentowało wartość mniej więcej 25,5 miliona marek”.
Płynące Wisłą tratwy jeszcze do połowy XX wieku były stałym elementem toruńskiej panoramy. Podobnie jak łodzie żaglowe i parowce. 120 lat temu w toruńskich portach kotwiczyło ich sporo.
„Wiadomo, że podług prawa wszystkie statki na rzekach zapisane być muszą w rejestrze sądowym, jak posiadłości gruntowe, kamienice itd. - czytamy w „Gazecie Toruńskiej” z końca listopada 1896 roku. - W tutejszym sądzie zapisano dotąd 270 statków, a znaczna liczba nie mogła zostać zapisaną, ponieważ właściciele przez całe lato pływali po rzekach Rosyi i wcale do Prus nie przybyli”.
Zima w porcie
Ze względu na nadchodzącej mrozy, szyprowie i kapitanowie zmuszeni byli rozglądać się za bezpiecznym schronieniem na zimę. Toruński Port Zimowy powoli się zapełniał, przy nabrzeżu nadal jednak trwał załadunek ostatnich statków i barek zmierzających głównie w stronę Gdańska.
Przeczytaj również: Podwyżki OC. Kierowcy pójdą z torbami?
Lokalna prasa czyniła władzom wyrzuty, że mimo tak ożywionego ruchu, w głównym porcie nadal nie wybudowano magazynów, nie przedłużono również torów kolei nabrzeżnej. Szlak kolejowy miał sięgnąć Portu Zimowego i wielkiego pieca, jaki w tym miejscu miała zamiar zbudować firma Drewitza, aby przetapiać tam złom z poligonu.
O tym przedsięwzięciu pisaliśmy latem, wspominając również o planach budowy domu spokojnej starości dla toruńskich szyprów, jaki miał stanąć na Kępie Bazarowej. Inwestor otrzymał na to wstępną zgodę władz wojskowych, jednak ostatecznie się ze swoich zamierzeń wycofał, w listopadzie 1896 roku uznał, że budowa domu szypra - seniora na wiślanej wyspie nie ma sensu, ze względu na ryzyko powodzi.
Na początku grudnia przymroziło i sypnęło śniegiem. W związku z tym magistrat przypomniał wszystkim, że podczas ślizgawicy chodniki powinny być posypywane popiołem lub piaskiem. Każdy właściciel kamienicy, który o to nie zadbał, miał odpowiadać za wszelkie szkody, jakie by się w związku z tym przed jego kamienicą zadziały.
Skoro już jesteśmy przy rozporządzeniach... Dziś sporo mówi się o niedzielnym handlu, a jak to wyglądało 120 lat temu?
„Magistrat podaje do wiadomości, że w ostatnie cztery niedziele przed Bożem narodzeniem we wszystkich interesach handlowych wolno sprzedawać od godz. 7 do 9 rano, 11 - 3 w południe i od 4 do 6 godziny wieczorem”.
Władze miasta poinformowały o tym za pośrednictwem prasy w połowie listopada, już na początku grudnia gazety donosiły zaś o początku gorączki świątecznych zakupów.
Pierniki idą w świat
„Interes gwiazdkowy rozwija się w najlepsze, okna wystawowe oblężone są przechodniami i dziatwą. Sławne toruńskie pierniki rozchodzą się o tej porze na cały świat. Fabryka Thomasa wysyła przed gwiazdką dziennie do 150 wielkich pudeł i 200 mniejszych pudełek pocztowych. Fabrykuje dziennie pierników za 3500 marek i zatrudnia 125 robotników”.
Informacja ta ukazała się w „Gazecie Toruńskiej” dokładnie 120 lat temu.
Założona w 1857 roku firma Herrmanna Thomasa była drugą co do wielkości fabryką pierników w Toruniu. Na jednej z jej reklam widać imponujące gmachy i rzędy wysokich dymiących kominów, faktycznie jednak pierniki produkowane były w dużo skromniejszych warunkach przy Rynku Nowomiejskim 4.
Thomasowie mieli sporo powodów do dumy, w latach 80. XIX wieku otrzymali tytuł nadwornego dostawcy pierników, a wspomnienia efektownie i pięknie urządzonych okien wystawowych ich sklepu są w Toruniu żywe do dziś.
Na zakończenie wypada odnotować, że przywilejem dostarczania pierników na cesarski stół cieszyli się nie tylko Thomasowie. W listopadzie 1896 roku tytuł nadwornego dostawcy odebrał również Gustaw Weese.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?