Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[RETRO] Toruń i okolice w cieniu wielkiej wojny

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Archiwum
Rosyjski atak na toruńską twierdzę, którego obawiali się nasi przodkowie, nie nastąpił. Żołnierze armii rosyjskiej pojawili się jednak w mieście we wrześniu 1914 roku. Byli jeńcami, wielu mówiło po polsku.

Pierwsza wojna światowa wyparowuje z pamięci. Czas robi swoje, a jego niszczycielskie pod tym względem działanie wspierają obowiązujące w szkołach programy nauczania i podręczniki, w których jedno z najważniejszych dla współczesnego świata wydarzeń ląduje coraz bardziej na marginesie.
[break]

Wróg pod samą bramą

Dla Torunia wybuch wojny zdecydowanie nie miał marginalnego znaczenia. Silna twierdza położona była niemal na samej granicy dwóch mocarstw, które 1 sierpnia 1914 roku postanowiły sobie skoczyć do gardeł. Właśnie na nią spaść miało pierwsze uderzenie. Bramy fortecy zostały zatem zamknięte, a saperzy zabrali się za oczyszczanie jej przedpola. W nocy z 2 na 3 sierpnia ciężkie działa Fortu I otworzyły ogień w stronę Kaszczorka i Złotorii, skąd do miasta mieli się zbliżać kozacy. Informacje o rajzie okazały się fałszywe. Rosjanie nie zaatakowali toruńskich umocnień, to Niemcy na samym początku wojny przekroczyli graniczną Tążynę i zajęli Aleksandrów Kujawski, Ciechocinek oraz Nieszawę.

Nieco dalej wschodzie było jednak inaczej. Dwie potężne rosyjskie armie wlewały się na terytorium Prus. W Toruniu nadal panowała bardzo napięta atmosfera, wiele osób skorzystało z okazji i pod koniec sierpnia zajęło miejsca w odjeżdżających na zachód pociągach ewakuacyjnych.

„W tych dniach przybyło do Fürstenwalde (miasta w dzisiejszych wschodnich Niemczech - red.) około 2000 mieszkańców Torunia, którzy dobrowolnie fortecę opuścili - informowała „Gazeta Toruńska” na początku września 1914 roku. - Tym wygnańcom wojny za staraniem tamtejszego magistratu ludność udziela chętnie przejściowo kwatery prywatnej”. Władze Torunia również miały problem z uchodźcami, którzy uciekali przed wojskami rosyjskimi operującymi w Prusach Wschodnich. Na pomoc dla nich Rada Miasta przeznaczyła we wrześniu 1914 roku trzy tysiące marek.

Na wschód od Lubawy i Brodnicy toczyły się ciężkie walki, w mieście trwało natomiast nerwowe wyczekiwanie. Władze wojskowe zatrzymały ruch statków na Wiśle. Przez most kolejowy cywile mogli przechodzić jedynie od godz. 5 rano, do godz. 6 wieczorem. Ruch na kolei był całkowicie podporządkowany potrzebom wojskowym. Władze zakazały urządzania zabaw, w bufetach dworcowych nie można było sprzedawać wódek ani likierów.

Pierwsi Rosjanie, których od początku sierpnia tak się obawiano, pojawili się w Toruniu 4 września. „Przez dworzec toruński przejeżdżał pierwszy transport jeńców rosyjskich z bitwy pod Dąbrównem i Szczytnem w liczbie ok. 3060, między tem 60 oficerów - pisała „Gazeta Toruńska” sto lat temu. - W transporcie tym bardzo wielu było Polaków. Po blisko godzinnym przystanku, podczas którego wydzielano jeńcom posiłek, pociąg ruszył w dalszą drogę. Oficerowie rosyjscy przeważnie posiłku przyjmować nie chcieli”. Tego samego dnia w mieście wystawiono cztery zdobyte na Rosjanach armaty: dwie z nich stanęły na dziedzińcu ratusza, a pozostałe przed budynkiem komendantury na Rynku Nowomiejskim.

Wojska Hindenburga, który od października 1914 do dziś jest Honorowym Obywatelem Torunia, pobiły atakującą znad Narwi rosyjską armię gen. Samsonowa. Żołnierze cara nadal stali jeszcze nad jeziorami mazurskimi, wojenni uciekinierzy, którzy znaleźli schronienie w Toruniu i okolicach, szykowali się już jednak do powrotu. Ci z Ostródy o tym, że miasto jest już bezpieczne, dowiedzieli się dzięki komunikatowi przekazanemu przez telefon. Do domów wracali specjalnymi pociągami, podróżując nimi na koszt państwa.

Pierwsze trofeum

Toruńska twierdza nie wzięła bezpośredniego udziału w walkach, kilka garnizonowych formacji zostało jednak wysłanych w pole. Jedna z nich jako pierwsza w tej wojnie miała zdobyć rosyjski sztandar. „Miejscowe pismo niemieckie prostuje pierwotnie podaną wiadomość, jakoby pierwszy sztandar rosyjski w bitwie w Prusach Książęcych, zdobyty był przez oddział pospolitego ruszenia względnie ostródzką obronę krajową. Sztandar ten zdobył oddział strzelców zapasowych stojący pod dowództwem nadporucznika Loewego, który jest obywatelem Torunia i radcą miejskiej leśniczówki” - informował polski dziennik pod koniec września 1914 roku.

W październiku sytuacja w mieście zaczęła się względnie stabilizować. Na Wisłę wróciły statki, które jednak były często kontrolowane, a pod mostami mogły przepływać jedynie za dnia. Na otaczających miasto szlakach kolejowych wprowadzono również pokojowy rozkład jazdy. 29 października pociągi pasażerskie zaczęły docierać do Aleksandrowa Kujawskiego i Włocławka, gdzie zdążyli się już urządzić niemieccy kolejarze.

Linia frontu odsunęła się od Torunia, tymczasem lokalne gazety coraz więcej miejsca w swoich rubrykach lokalnych poświęcały walce o byt. O popularnych pod koniec wojny potrawach z wron nikt jeszcze wtedy nie myślał, prasa rozpisywała się jednak m.in. o tym, by w restauracjach nie podawać chleba do posiłków. Dziennikarze załamywali również ręce z powodu braku nafty. Lekarstwa na ten problem szukali w spirytusie - „Gazeta Toruńska” podała w listopadzie 1914 roku, że lampa spirytusowa zużywa w ciągu godziny paliwa za dwa fenigi, gdy tymczasem w oświetlenie naftowe w tej sytuacji trzeba zainwestować trzy i pół feniga. Gazeta, w której pojawiły się te wyliczenia kosztowała pięć fenigów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska