Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rose miał przeczucie?

Robert Duliński
- Gdybym wiedział że dojdzie do wypadku w którym ktoś zginie, nie wsiadłbym tego dnia na motocykl...

- Gdybym wiedział że dojdzie do wypadku w którym ktoś zginie, nie wsiadłbym tego dnia na motocykl...

<!** Image 2 align=none alt="Image 185784" sub="Zdzisław Hap mieszka obecnie na wsi na Podkarpaciu, gdzie jest znany i lubiany Fot.: Robert Duliński">W tych słowach byłego żużlowca rzeszowskiej drużyny Zdzisława Hapa jest tyleż samo szczerości, co i żalu do wszystkich tych, którzy obwiniali tego zawodnika przez wiele lat za zdarzenie, do którego doszło 19 kwietnia 1970 roku w pierwszym wyścigu zawodów żużlowych pomiędzy Stalą Rzeszów a drużyną z Torunia. Wtedy to, do pierwszego wyścigu wyjechali ze strony gospodarzy Ciepiela i Hap, gości reprezentowali zaś Rose i Jankowski, a scenariusz tego wyścigu miał wyglądać następująco. Po starcie Marian Rose miał przedłużyć nieco prostą i zrobić miejsce koledze z drużyny Alfonsowi Jankowskiemu i tak mieli dojechać na dwóch pierwszych pozycjach do mety.

Wygrał start...

Stało się jednak inaczej. Rose, co prawda, wygrał start i ze sporą przewagą wjechał w pierwszy łuk poszerzając nieco tor jazdy i zostawiając przy krawężniku miejsce klubowemu koledze, który zgodnie z planem „przyciął” do krawężnika, ale wtedy, niestety, rozpoczęły się problemy. Rose na szczycie łuku zanotował uślizg a w zasadzie to wyglądało tak, jakby po prostu usiadł na torze. Po wewnętrznej stronie minęli go Jankowski i Ciepiela, zabrakło niestety miejsca dla Hapa, który nie zmieścił się pomiędzy leżącego torunianina i mijających go zawodników...

- Pamiętam, że kiedy zobaczyłem leżącego Marysia, wyprostowałem tylko motocykl myśląc, że go ominę. Nie udało się jednak, poczułem uderzenie i po chwili sam wylądowałem pod bandą. Kiedy się podniosłem dowiedziałem się od kolegów, że z Marianem Rose jest źle, nie przypuszczałem jednak, że aż tak. Po kilkunastu minutach, już w parkingu dowiedziałem się, że Rose nie żyje... Za całe zdarzenie kilku toruńskich zawodników obwiniało mnie, ale ja przecież w tej sytuacji nic nie mogłem zrobić... Bardzo chciałem w tym wyścigu wygrać z Rosem, na te zawody miałem przygotowany nowy motocykl, który dostałem kilka dni wcześniej, był naprawdę szybki. Niestety, zakończyło się wszystko inaczej. Naprawdę, gdybym wiedział, że dojdzie do wypadku, w którym ktoś zginie, nie wsiadłbym tego dnia na motocykl...

<!** reklama>Zawody rozpoczęły się o godzinie 15, a już 20-30 minut później, po informacji ze szpitala o śmierci toruńskiego lidera, zostały przerwane.

Ja cię załatwię

Zdzisław Hap pamięta że jeszcze podczas pobytu w parkingu jeden z młodych wówczas toruńskich zawodników odgrażał się mu i... groźby te zrealizował. Jeszcze w tym samym sezonie podczas indywidualnych zawodów stanęli pod taśmą obok siebie Hap i Bogdan Szuluk. Nie wiadomo czy to, co wydarzyło się później nie było fatalnym zbiegiem okoliczności (mając na uwadze wcześniejsze groźby Szuluka), czy też zwykłym upadkiem. Faktem jest jednak to, że przy wejściu w drugi łuk Bogdan Szuluk „zahaczył niefortunnie” swoją kierownicą o plastron Hapa i pociągnął go za sobą, w efekcie czego Hap znalazł się na torze poturbowany i poobijany.

Dzisiaj, analizując cały wypadek z 19 kwietnia 1970 roku, w którym zginął patron toruńskiej Motoareny, już nie doszukujemy się tego, czy ktoś zawinił, czy nie. Marian Rose prowadził stawkę i upadł sam, nie atakowany przez nikogo. Nie trzeba być znawcą speedwaya żeby stwierdzić, że gdyby taki wypadek wydarzył się dziś, to z pewnością skończyłoby się na potłuczeniach, ale, niestety, kaski, w jakich ścigali się wówczas żużlowcy, nie chroniły w całości głowy zawodnika. Uderzenie silnikiem w część głowy, która chroniona była tylko przez skórzane wykończenia, nie mogło zapewniać bezpieczeństwa. Można byłoby się ewentualnie dopatrywać źle przygotowanej nawierzchni - no bo przecież zawodnicy z najwyższej półki, a takim na pewno był Rose, nie notują uślizgów ot tak, kiedy wszystko jest w porządku.

Wręczył kwiaty

O jakości nawierzchni, jaka była tamtego dnia, opowiada Józef Batko rzeszowski żużlowiec, który tamtego dnia miał startować w drugim wyścigu. Opowiadał też o dziwnym zachowaniu Mariana przed meczem kiedy to zawodnicy schodzili po prezentacji do parkingu. Najpierw Ciepiela powiedział Rosemu, żeby ten zwrócił uwagę na place mokrej nawierzchni na szczycie pierwszego łuku i poprosił go, aby w tym miejscu uważał. Potem, kiedy już zawodnicy wchodzili do parkingu, zarówno Batko, jak i Ciepiela w żartach ciągnęli Rosego za ręce, bo ten sprawiał wrażenie jakby nie chciał rozpoczynać zawodów. Czyżby miał jakieś złe przeczucia?

<!** Image 3 align=none alt="Image 185784" sub="Józef Batko pamięta, że przed meczem jego żonie Marian Rose wręczył kwiaty, które dostał podczas prezentacji Fot.: Robert Duliński">- Pamiętam tę sytuacją dokładnie, bo zaraz potem Marian Rose wręczył mojej żonie kwiaty, które otrzymał podczas prezentacji - mówi Józef Batko.

O podobnej sytuacji opowiedział przed dwoma laty Bogdan Szuluk.

- Przed wyjazdem do tego wyścigu Rose zawołał mnie do siebie i powiedział: „pamiętaj musicie wygrać ten mecz”. Musicie... - to było dziwne.

Rozmawialiśmy z wieloma zawodnikami i działaczami, którzy ten wypadek widzieli na własne oczy. Dzisiaj, po ponad czterdziestu latach, podczas opowiadania wielu z nich załamuje się głos, nikt już nie mówi o czyjejś winie, ale, jak sami przyznają, wtedy było inaczej. Toruńskim działaczom, żużlowcom i kibicom najłatwiej za winowajcę tego wypadku było wskazać Zdzisława Hapa.

Wciąż ma przed oczami

Zdzisławem Hap mocno - zarówno on, jak i on i jego rodzina - przeżyli to, co się stało. Mówi, że o tym wyścigu rozmyślał jeszcze wiele lat, nawet teraz często wraca pamięcią do tego zdarzenia. Kilkanaście miesięcy później, wracając motocyklem z zawodów z Rzeszowa do domu, późnym wieczorem we mgle nie zauważył stojącego na poboczu traktora z przyczepą i z całym impetem uderzył w kilkunastotonowy ciągnik. Pan Zdzisław znalazł się w szpitalu i nie wiadomo było, czy w ogóle z niego wyjdzie. Okazało się jednak, że otrzymał od życia jeszcze jedną szansę. Mieszka teraz razem ze swoją żoną w malowniczej wsi na Podkarpaciu, gdzie jest szanowany, znany i lubiany.

Fakty

Marian Rose

  • Był członkiem reprezentacji Polski, która we Wrocławiu w 1966 zdobyła drużynowe mistrzostwo świata.
  • W tym samym roku zdobył indywidualne wicemistrzostwo Polski
  • W 1965 roku był rezerwowym w finale indywidualnych mistrzostw świata na Wembley (nie pojechał jednak w żadnym biegu)
  • Urodził się w 1933 roku, żużel rozpoczął trenować dość późno, bo w wieku 25 lat
  • Koledzy nazywali go „Maryś” lub „Rosiak”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska