Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozwody kościelne. Rozwodzą się, ale chcą dalej uczestniczyć w życiu Kościoła

Dorota Kowalska
123RF
- Według oficjalnych statystyk kościelnych, stwierdzenia nieważności małżeństwa to rocznie około pięciu tysięcy spraw w całej Polsce. I liczba ta cały czas rośnie. Jeszcze do niedawna takich spraw rocznie było około czterech tysięcy - mówi Michał Poczmański, adwokat kościelny

Panie mecenasie, rozwody kościelne - jaka to skala problemu w Polsce?
Według oficjalnych statystyk kościelnych, stwierdzenia nieważności małżeństwa to rocznie około pięciu tysięcy spraw w całej Polsce. I liczba ta cały czas rośnie. Jeszcze do niedawna takich spraw rocznie było około czterech tysięcy.

W jakich przypadkach o taki rozwód można się starać?
Przede wszystkich uporządkujemy pojęcia: nie mówimy o rozwodzie kościelnym, ani o unieważnieniu małżeństwa, ale o stwierdzeniu nieważności maleństwa. Stwierdzamy więc, że małżeństwa nie było, zupełnie inaczej niż w przypadku rozwodu cywilnego, gdzie małżeństwo było, ale się zakończyło. Żeby przeprowadzić taki proces i otrzymać pozytywny wyrok, należy wskazać konkretny tytuł prawny, konkretną przesłankę, która występuje albo po jednej ze stron, albo po obu stronach. I tylko te konkretne tytuły powodują nieważność małżeństwa. Dobór tych tytułów najlepiej skonsultować z adwokatem kościelnym, wyspecjalizowaną osobą w tego typu sprawach.

Ale z pana doświadczenia, bo takimi sprawami pan się zajmuje, jakie są przesłanki mogące być powodem unieważnienia małżeństwa podawane przez zainteresowanych?
Z mojego doświadczenia wynika, że są to dwie grupy przesłanek. Pierwsza, to tak zwana symulacja, która może przybierać różne formy: symulacja częściowa lub całkowita.

Czyli?
To może być fakt, że ktoś nie chce mieć dzieci, albo sytuacja, kiedy ktoś nie chciał zawierać ślubu, a jednak go zawarł, wbrew swojej wewnętrznej decyzji, bo na przykład nie potrafił się sprzeciwić rodzicom. Dalej to wykluczenie wierności małżeńskiej - to przesłanki najczęstsze. Bardzo często występuje też tytuł psychicznej niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich opisany w kanonie 1095 n3 Kodeksu Prawa Kanonicznego. I tu mamy pełen wachlarz najróżniejszych rzeczy: uzależnienia, np. narkomania, alkoholizm, hazard, seksoholizm, a także zaburzenia osobowości, różnego rodzaju choroby psychiczne. Każdy z nas ma jakieś zaburzenia osobowości, jednak w przypadku tytułu prawnego te zaburzenia muszą występować przed zawarciem ślubu i muszą przybrać formę silnego i poważnego zaburzenia. Warunkiem jest też to, aby bezpośrednio wpływały negatywnie na samo małżeństwo, uniemożliwiały wykonywanie istotnych obowiązków małżeńskich. Jest to stosunkowo częsty powód starania się o stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Jaki procent spraw kończy się unieważnieniem małżeństwa?
Oficjalne dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego mówią, że około 7o procent spraw kończy się pozytywnym wyrokiem. U nas w Kancelarii Kanonicznej staramy się nie przyjmować wszystkich spraw. Staramy się mówić klientom, kiedy takie postępowanie przed sądem kościelnym jest możliwe, kiedy nie - dzięki czemu około 85 procent spraw prowadzonych przeze mnie, jako adwokata kościelnego, kończy się stwierdzeniem nieważności małżeństwa, czyli wynikiem pozytywnym.

Dlaczego pana klientom tak bardzo zależy na kościelnym unieważnieniu małżeństwa? Przecież mogą się rozwieść, wejść w nowy związek i żyć dalej.
Duża część osób, to osoby po prostu religijne, które chcą dalej brać udział w życiu Kościoła, przyjmować wszystkie sakramenty, a jednocześnie mają już nową rodzinę, albo chcą ją założyć. Z tego powodu chcą uregulować swoją sytuację prawną w Kościele. To jest, myślę, największa grupa moich klientów. Natomiast jest jeszcze kolejna: i tu dokonałbym podziału na mężczyzn i kobiety. Starsi mężczyźni mają często młodszą partnerkę, która marzy, aby włożyć białą suknie i przeżyć ślub kościelny, jako piękną uroczystość, a nie koniecznie jako sakrament. To ona wierci dziurę w brzuchu swojemu narzeczonemu, żeby rozpoczął całą procedurę przed trybunałem kościelnym. W takich sytuacjach to mężczyzna jest moim klientem, ale tak naprawdę takim motorem napędowym całego przedsięwzięcia jest kobieta. Takich spraw jest bardzo dużo. A trzecia grupa, to kobiety bardzo skrzywdzone przez mężczyzn. Kobiety, które były bite, które były w związku na przykład z alkoholikiem i tyranem. Ich motywacją jest to, żeby totalnie odciąć się od tego mężczyzny: zmienić nazwisko, zmienić nazwisko dzieciom, skupić się na rozwodzie cywilnym, odciąć się również kościelnie.

Chcą się po prostu odciąć od przeszłości?
Tak, definitywnie, najbardziej jak się tylko da.

Takie sprawy, ciągną się bardzo długo, prawda? Przynajmniej tak było jeszcze całkiem niedawno.
To prawda. Były dwie instancje i takie sprawy potrafiły trwać po pięć, sześć, siedem lat.
Ale wiemy, że papież Franciszek wprowadził pewne zmiany, które te postępowania mają przyspieszyć. Na czym te zmiany polegają?
Te zmiany są bardzo rozbudowane. Trzy lata temu papież Franciszek wprowadził dokument „Mitis Iudex Dominus Iesus”, który szeroko zreformował cały proces. Co ważne, to nie jest tak, że dzisiaj łatwiej jest uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa, tu się nic nie zmieniło - przepisy materialne są te same. Natomiast zmieniła się forma prowadzenia procesu. Ta najważniejsza zmiana - dzisiaj takie sprawy rozpatruje tylko jedna instancja. Wcześniej trzeba było pozytywny wyrok pierwszej instancji potwierdzić w drugiej instancji. Więc nawet, jeśli wygraliśmy pierwszy proces, to potrzebny był jeszcze drugi pozytywny wyrok.

Był sąd kościelny, a potem trybunał apelacyjny, tak?
Dokładnie tak. W tej chwili nie ma już potrzeby apelacji. Oczywiście, jeśli ktoś chce się odwołać ma prawo, ale druga instancja w innych przypadkach nie jest obowiązkowa. To przede wszystkim skróciło czas oczekiwania na zakończenie sprawy, bo mamy jeden proces, a nie dwa. A do tego zwiększyło szansę na pozytywne zakończenie postępowania. Wcześniej zawsze była możliwość, że trybunał apelacyjny nie zgodzi się z wyrokiem sądu pierwszej instancji i orzeknie ważność małżeństwa. Wpływa to na szybkość postępowań, ale też skuteczność. Wprowadzono też procesy skrócone, przez dziennikarzy nazywane procesami czterdziestopięciodniowymi, natomiast ja wolałbym używać nazwy procesu skróconego, od łacińskiego processus brevior. Trwać on może tylko kilka miesięcy. Jest to proces prowadzony w sprawach, w których spełnione są dwa kryteria: musi istnieć zgoda wola obu stron do procesu i kolejna rzecz: sprawa musi być oczywista. Oczywista nie znaczy łatwa. Łatwych spraw jest całkiem dużo, natomiast sprawa oczywista, to taka, w której istnieją na przykład dokumenty, z których od razu widać, że sprawa powinna skończyć się stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Wtedy sędzią w takiej sprawie jest sam biskup, oczywiście korzysta on z całej machiny sądu kościelnego, natomiast wyrokuje on sam. Natomiast, niestety, takich spraw jest bardzo mało. Albo strony nie są zgodne co do okoliczności małżeństwa albo sprawa nie jest oczywista. Zresztą, sądy kościelne dość rygorystycznie podchodzą do tego typu spraw i niechętnie korzystają z tego trybu.

No i kolejna zmiana, którą wprowadził papież Franciszek jest taka, że teraz sprawę unieważnienia małżeństwa można prowadzić diecezja, w której jest osoba starająca się o to unieważnienie.
Dokładnie. Do tej pory było wiele czynników ustalających właściwość. Najważniejsze było miejsce zamieszkania strony pozwanej i miejsce zawarcia ślubu. Do tych podstawowych doszło jeszcze miejsce zamieszania powoda, co jest stosunkowo nietuzinkowym przepisem. W prawie kościelnym trudno doszukać się podobnych analogii i występowania takiego przepisu wcześniej. Więc jest to bardzo duża nowość. To bardzo ułatwia prowadzenie takich spraw, bo można je prowadzić w swoich diecezjach. To pomocne, jeśli druga strona w ogóle nie bierze udziału w sprawie. Dzisiaj bardzo często zmieniamy miejsca pobytu, miejsce zamieszkania, wjeżdżamy za granicę - więc trudno byłoby takie procesy prowadzić w Polsce. Dzięki tej zmianie mamy bardzo ułatwioną sytuację, szczególnie w przypadkach, kiedy zainteresowani mieszkają w dużej odległości od siebie.

Te nowe przepisy wprowadzone przez papieża Franciszka obowiązują do trzech lat. Widać te zmiany? Sprawy o unieważnienie małżeństwa, rzeczywiście, przebiegają sprawniej?
Tak, oczywiście. Bardzo dużo zmienił fakt, że teraz takie sprawy rozpatruje jedna instancja, co sprawia, że dzisiaj taki proces może się skończyć po dwóch, trzech latach, a nie jak dawniej po pięciu. Dodatkowo, dzięki temu, że sądy nie muszą pracować nad wszystkimi apelacjami, powoduje, że mają więcej czasu i środków na prowadzenie innych spraw. Innymi słowy: jest więcej sił w sądach kościelnych na prowadzenie spraw pierwszoinstancyjnych. Kolejna sprawa: część postępowań toczy się w procesie skróconym, a więc szybciej się kończą. No i właściwość miejscowości - ona także wiele zmienia na lepsze, bo strona powodowa ma łatwiejszy dostęp do sądów co powoduje, że pewne rzeczy dzieją się szybciej. Nie ma żadnych zaniechań, komunikacja między sądem a petentem jest szybsza, łatwiejsza.
Którąś z prowadzonych spraw zapamiętał pan szczególnie?
Na pewno po dziesięciu latach pracy jest ich cała masa. Często trafiają się historie bardzo smutne, z wieloma brutalnymi wręcz elementami. Chusteczki na otarcie łez cały czas leżą na moim biurku. Często też muszę być mimowolnym świadkiem ciągłych kłótni i sporów małżonków, ich walki o każdy, nawet najmniejszy element. Gdyby strony umiały się porozumieć, to proces mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Jednak ciągłe kłótnie i robienie sobie nawzajem na złość utrudnia prowadzenie procesu.

A jakieś bardziej pozytywne historie?
Gdy udaje się już wygrać sprawę jest wiele zawodowej satysfakcji, ale też ludzkiej radości. Kilka razy zdarzyło mi się, że tuż przed świętami Wielkiej Nocy dzwoniłem do klienta z informacją o pozytywnym wyroku. Proszę sobie wyobrazić radość tych ludzi, szczególnie w tak ważnym dla katolika czasie. Jeden z nich nawet zaprosił mnie na swój ślub. Kiedyś miałem klientkę, która była dość trudnym przypadkiem. Udało się jej wygrać proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Zawarła więc raz jeszcze sakrament małżeństwa. Niestety, to małżeństwo również się rozpadło, więc poprosiła mnie o ponowną pomoc. Jedyna klientka, która wróciła do mnie. Innym razem zwrócił się mężczyzna, który samodzielnie prowadził proces kościelny. Był po trzech instancjach, miał już tylko możliwość odwołania się do Roty Rzymskiej. Tym razem postanowił się skonsultować z adwokatem kościelnym, co wyszło mu na dobre. Okazało się, że przez tyle lat prowadził proces z tytułów, które były nie do udowodnienia. Opowiedział mi całą historię małżeństwa jeszcze raz i doradziłem mu, aby zacząć proces od początku. Udało się już w pierwszej instancji osiągnąć pozytywny wyrok. Wystarczyło lepiej przygotować się do procesu i odpowiednio dobrać tytuły prawne. Kilka ciekawych spraw związanych jest z ludźmi mieszkającymi zagranicą.

Prowadzi pan sprawy także w innych krajach?
Czasem konsultuję jakieś sprawy prowadzone w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, ale najczęściej w Anglii, gdyż tam jest największa polonia. Prawo kanoniczne na całym świecie w zasadzie jest takie samo. Jednak zdecydowanie częściej osoby na stałe mieszkające zagranicą zlecają nam sprawy do prowadzenia w Polsce. Jest to czasem łatwiejsze niż prowadzenie sprawy w Anglii, bo tu język znany jest wszystkim stronom, nie trzeba nic tłumaczyć, świadkowie i ewentualne dowody też zazwyczaj są na miejscu, w Polsce. Czasem jednak doradzam prowadzenie sprawy w Anglii, bo niekiedy to znacznie lepsze rozwiązanie.

Papież Franciszek bardzo dużo mówił o sytuacji osób rozwiedzionych w kościele. Te słowa różnie są odbierane, a jak pan je interpretuje?
Na pewno nie możemy mówić, że papież Franciszek dopuszcza możliwość rozwodów w kościele, bo tego absolutnie nie robi. Faktycznie w pismach papieża Franciszka brakuje precyzyjnych przykładów, czy konkretnych prawnych rozwiązań, które ułatwiłyby zrozumienie nauki płynącej od papieża. Natomiast papież Franciszek skupia się na tym, żeby osoby, które żyją w związkach niesakramentalnych, są rozwiedzione starały się uporządkować swoją sytuację prawną w Kościele poprzez stwierdzenie nieważności małżeństwa. A tam, gdzie nie ma podstaw, aby uzyskać pozytywny wyrok sądu kościelnego, naucza żeby te osoby otoczyć specjalistyczną, dodatkową opieką duszpasterską, po to, aby możliwie szeroko uczestniczyły w życiu kościoła. Aby od niego się nie oddalały.

Takie osoby mogą przyjmować sakramenty?
To jest pytanie, na które nie ma jednej odpowiedzi. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Jeżeli osoba jest rozwiedziona, ale nie żyje w nowym związku, więc zakładamy, że nie żyje w grzechu ciężkim - może przystępować do spowiedzi, może też przystępować do Eucharystii. Natomiast w sytuacji, kiedy taka osoba żyje w nowym związku cywilnym, zakładam, że także w grzechu ciężkim - nie może. Za wyjątkiem sytuacji, kiedy zawarła związek cywilny, natomiast nie dochodzi w tym związku do współżycia, sytuacja ekstremalna, rzadka, ale jak najbardziej możliwa i o niej też trzeba mówić. Natomiast papież Franciszek stara się badać i podchodzić do każdego przypadku indywidualnie. Szczególnie dotyczy to sytuacji, kiedy konkretna osoba nie doprowadziła do rozpadu związku. Często mamy kobietę bitą, maltretowaną, ale kobietę, która mimo tego robiła wszystko, aby związek utrzymać, a to mąż od niej odszedł. Ciężko mieć do niej pretensje o rozpad małżeństwa sakramentalnego z jednej strony, z drugiej - małżeństwo jest nierozerwalne. Jak wtedy postąpić powinien Kościół, spowiednik względem takiej osoby? To bardzo trudne sprawy. Bardzo często osoby, które się do mnie zgłaszają czują się w jakiś sposób skrzywdzone przez prawo kanoniczne, bo niczego złego nie zrobiły, starały się utrzymać małżeństwo, a były albo okłamywane, albo mocno skrzywdzone, a nie mogą korzystać z wszystkich dóbr Kościoła, ze wszystkich sakramentów i to jest dla nich na pewno trudne. Papież Franciszek rozwodów w kościele absolutnie nie dopuszcza, natomiast stara się, żeby takie osoby nie były odtrącone od kościoła. Bo tacy wierni, którzy nie mogą brać udziału we wszystkich sakramentach czują się odsuwani. Coraz rzadziej przychodzą do kościoła, już nie mówię o sakramentach, ale o samej mszy świętej. Siłą rzeczy oddalają się od Kościoła, a nie o to chodzi.
Jednej rzeczy nie rozumiem - kobieta bita, maltretowana ma za wszelką ceną walczyć o swój związek? Ja bym raczej z niego uciekała.
Nie uważam, że powinna żyć bezwzględnie w takich cierpieniach. Ale istnieje na przykład instytucja, zapomniana trochę, instytucja separacji kościelnej. Wtedy też trwa krótkie postępowanie kościelne, które ustanawia separacje. Taka kobieta może odejść, ale nie musi przecież zakładać nowego związku, nie musi żyć w grzechu.

Istnieje coś takiego jak separacja kościelna?
Istnieje, ale jest rzadko praktykowana, bo tak naprawdę nic konkretnego nie wnosi. Stwierdzenie nieważności małżeństwa daje możliwość założenia nowego związku, separacja takiej możliwości nie stwarza. Jest instytucją trochę archaiczną, wynikającą z obyczajów XVIII, czy XIX wieku. A wracając jeszcze do sytuacji bitej, upokarzanej kobiety - powinna zadbać o siebie, o dzieci, jeśli nie jest w stanie przezwyciężyć agresji męża - natomiast nie może zakładać nowego związku cywilnego, bo wtedy żyje w grzechu ciężkim.

Jak, jeśli chodzi o sprawy unieważnienia małżeństwa, Polska wygląda na tle Europy? Bo społeczeństwa Europy Zachodniej odchodzą od kościoła, więc pewnie im na tym aż tak nie zależy.
To prawda, w Polsce katolików jest więcej. Więc siłą rzeczy porównując nasze dane na przykład z danymi niemieckimi będziemy mieć większe statystyki, bo tam katolików nie ma aż tylu, ile jest u nas. Świat zachodni laicyzuje się coraz bardziej, zachodni katolicy odchodzą od kościoła, takie sprawy są dla nich coraz mniej istotne - to prawda. Na pewno Polska jest tutaj jednym z wiodących państw, pewnie może wyprzedzać Hiszpanię, pewnie ustępuje Włochom.

To ile ma pan spraw rocznie?
Ciężko to określić. Na pewno cały zespół kancelarii mamy co robić. Zgłaszają się do mnie bardzo różni ludzie. I strony powodowe i pozwane, różnie. Poza prawem małżeńskim okazjonalnie pojawiają się inne sprawy związane z prawem kanonicznym. Kwestie grobów na cmentarzach parafialnych, uzyskania chrztu dla dziecka rodziców nie mających ślubu kościelnego, a nawet produkcji wina mszalnego. Jesteśmy kancelarią specjalizującą się w prawie kanonicznym, ale to prawda, że prawo małżeńskie to 95 procent prowadzonych przez nas spraw. Prowadzę również konsultacje dla adwokatów i radców prawnych specjalizujących się w rozwodach, uczę ich podstaw prawa kanonicznego, aby mieli podstawową wiedzę o stwierdzeniu nieważności małżeństwa. Jako prawnik cywilny uczę ich, jak mogliby wykonywać lepiej swoją pracę, aby przy okazji pomóc swojemu klientowi również w procesie kościelnym. Takie szkolenia pozwalają im poszerzyć własne horyzonty i zdobyć nowe, cenne umiejętności zawodowe. Myślę, że rocznie mamy około stu pięćdziesięciu klientów, którzy zlecają nam i większe i mniejsze zlecenia.

To bardzo dużo!
Ale czasem to osoba pozwana, która chce się tylko skonsultować, albo osoba, która przygotowała sama skargę i chce u nas ją tylko sprawdzić. Tylko jakiś procent tych spraw, to sprawy, które prowadzę, jako adwokat kościelny przed sądem kościelnym czy trybunałem kościelnym.

Ale w sprawach związanych z unieważnieniem małżeństwa, to pana klientkami są głównie kobiety, prawda?
Nie. Mniej więcej pół na pół, chociaż faktycznie, chyba trochę więcej jest kobiet. Dla kobiet takie kwestie wydają się ważniejsze, niż dla mężczyzn. Tak sądzę.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rozwody kościelne. Rozwodzą się, ale chcą dalej uczestniczyć w życiu Kościoła - Portal i.pl

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska