"Żałuję" i "przepraszam" - te słowa oskarżona Karolina L. powtarzała dziś w Sądzie Okręgowym w Toruniu wielokrotnie. Podczas składania wyjaśnień nie mogła opanować emocji. W momencie, gdy padły pytania o jej pobyt w areszcie (a spędzić musiała w nim aż pięć miesięcy), torunianka zaniosła się płaczem. Sędzia Hanna Konrad zarządziła przerwę, by oskarżona mogła się uspokoić i kontynuować wyjaśnienia.
Zobacz wideo: Czego szukaliśmy w Internecie w 2020 roku?
Bolesne wspomnienia zza krat
-Największe cierpienie do dziś sprawia pani Karolinie powrót do tego długiego okresu, który musiała spędzić w zakładzie karnym - podkreśla adwokat Mariusz Lewandowski, obrońca torunianki. - Dziś na sali sądowej wprost powiedziała, że w więzieniu załamała się. Kilkukrotnie przepraszała i wyrażała żal z tego powodu, że w maju wyszła z kwarantanny po zakupy. Tłumaczyła, że nie miała innego wyjścia: musiała zrobić zakupy. Z dzisiejszych zeznań sprzedawców i ekspedientek szczęśliwie wynika, że nikt po kontakcie z panią Karoliną nie zachorował. Dla części tych osób jednak przykrym skutkiem była konieczność poddania się kwarantannie.
Przypomnijmy, że 35-letnia pani Karolina miała na początku maja 2020 roku dodatni wynik testu na koronawirusa i decyzją sanepidu poddać się miała domowej kwarantannie. Dwukrotnie wyszła jednak z domu po zakupy do apteki i sklepów na starówce. Odwiedziła m.in. sklep "Żabka" przy ul. Mostowej, delikatesy "Sara" przy ul. Szerokiej, aptekę "Gemini" na starówce oraz sklep z pamiątkami przy ul. Żeglarskiej.
Zatrzymana przez policję torunianka tłumaczyła, że musiała zrobić zakupy spożywcze, bo nie ma jej kto wyręczyć: mieszka z o wiele starszym od siebie, schorowanym mężem. Do tego, co istotne w całej sprawie, leczy się na depresję i do apteki udała się wykupić właśnie lekarstwa przypisane jej przez specjalistę na receptę. Tłumaczenia na niewiele się zdały. Karolina L. najpierw trafiła na policyjny dołek, a potem na długie 5 miesięcy za kraty - w ramach tymczasowego aresztu, który był przedłużany na wniosek Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód i akceptowany przez sąd. Ciążył już na niej zarzut sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób.
O to, by kobieta mogła wyjść na wolność i z wolnej stopy odpowiadać przed sądem prawdziwy bój stoczył jej adwokat. Pomogło też nagłośnienie sprawy w mediach; z ogólnopolskim odzewem i deklaracjami przekazania pieniędzy na poręczenie majątkowe dla pani Karoliny. Ostatecznie, po medialnej burzy, Sąd Okręgowy w Toruniu uchylił areszt bez poręczenia.
Co dziś wydarzyło się w sądzie?
Karolina L. oskarżona została o sprowadzenie tzw. niebezpieczeństwa powszechnego, czyli w tym wypadku epidemiologicznego - dla życia i zdrowia wielu osób. To poważne przestępstwo, opisane w artykule 165 par. 1 pkt 1 Kodeksu karnego. Grozi za nie kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Torunianka chciała dobrowolnie poddać się karze, ale jej obrońca nie doszedł w tej materii do porozumienia z prokuraturą.
Dziś (27.01) w sądzie pierwsza rozprawa procesu była nie tylko bardzo intensywna i emocjonalna, ale i długa. W ciągu kilku godzin, z zachowaniem sanitarnego reżimu, sądowi udało się przesłuchać już wielu świadków: sprzedawców z wymienionych wcześniej sklepów i apteki oraz znajomą Karoliny L., którą spotkała wracając z zakupów. Kolejny termin rozprawy sędzia Hanna Konrad wyznaczyła na piątek, 29.01. W planie jest słuchanie zeznań kolejnych świadków, czyli osób, z którymi w krytycznych majowych dniach miała kontakt oskarżona. Osobom tym prokuratura nadała status pokrzywdzonych w sprawie.
Do tematu tego procesu wrócimy zatem po piątkowej rozprawie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?