Ruszyła rozbiórka tego, co zostało po toruńskim Tormięsie

W weekend rozpoczęło się w Toruniu wyburzanie ruin po Tormięsie. Z ziemią został zrównany m.in. dawny biurowiec. Trwają natomiast spory prawne dotyczące nieruchomości.

<!** Image 3 align=none alt="Image 201860" sub="Ekipy w sobotę rozpoczęły wyburzanie ruin po Tormięsie [Fot.: TVP Bydgoszcz]">Zabytkowe, od prawie 15 lat opustoszałe budynki po zakładach mięsnych systematycznie obracały się w ruinę - same i z pomocą ludzką. Decyzję o rozbiórce resztek rzeźni wydał powiatowy inspektor nadzoru budowlanego po tym, jak w czerwcu tego roku na ulicę Targową spadł wykusz wzniesionego w 1912 roku dawnego budynku biurowego. Zatwierdził ją miejski konserwator zabytków.<!** reklama>

Niebezpieczne ruiny

- Rozbiórka musi być przeprowadzona przed zimą - wyjaśnia Piotr Rynkowski z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. - Ekspertyza wykazała, że po większych opadach, zalegający śnieg doprowadziłby do zawalenia biurowca. To mogłoby mieć niewyobrażalne skutki dla życia i zdrowia mieszkańców

PINB polecił, by do 15 listopada rozbiórkę przeprowadzili właściciele nieruchomości, małżeństwo Sulikowskich. Ci zapowiadali, że tego nie zrobią i nie zrobili.

- Najwyższy czas, by miasto rozebrało biurowiec - uważa Jacek Sulikowski. - Stoi przecież na półhektarowym terenie u zbiegu ulic Targowej i Lubickiej, który w planie zagospodarowania przestrzennego prezydent Torunia i Rada Miasta przeznaczyli na ogólnodostępny plac. Niedorzecznością byłoby więc, żebyśmy to my przeprowadzali rozbiórkę i za nią płacili.

Rozbiórkę wziął więc na siebie PINB. Ruszyła w sobotę i w sumie potrwa trzy dni. W niedzielę z rzeźni został tylko komin, brama od strony Targowej i spory fragment muru. I oczywiście tony ceglanego - przede wszystkim - gruzu oraz śmieci.

- Komin na razie zostaje, bo jest w dość dobrym stanie i nie stanowi zagrożenia. Bramy i muru też nie ruszamy, bo jakieś ogrodzenie musi przecież być. Do poniedziałku gruz przerzucimy nieco dalej od chodników i jezdni. Dzięki temu od wtorku znów będzie przejezdny, zamknięty po czerwcowym runięciu wykusza, pas Targowej - od Lubickiej w stronę ulicy Antczaka. Gruzu nie wywozimy. Taka operacja kosztowałaby drugie tyle, co rozbiórka - dodaje Piotr Rynkowski. Jej kosztami podzielili się PINB i firma Lidl. Inspektorat wyłożył 11.400 zł. Komornik ma zająć się ściągnięciem tej kwoty od właścicieli terenu. Lidl z kolei zapewnił, że jeśli do 31 stycznia zamknięty od pół roku pas Targowej będzie przejezdny, to przeznaczy na rozbiórkę 10.000 zł. Firmie zależało bowiem na poprawie dojazdu do sklepu po drugiej stronie Targowej. Przez zamknięcie pasa traciła klientów.

To nie koniec

Na rozbiórce sprawa terenu po Tormięsie oczywiście się nie kończy. Wkrótce toruńska prokuratura ma skierować do sądu akt oskarżenia. To efekt złożonego do niej pół roku temu przez prezydenta Zaleskiego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców Torunia przez właścicieli nieruchomości. Taki zarzut został już raz przez prokuraturę postawiony. Stało się to w sierpniu, po zawiadomieniu złożonym przez PINB. Zarzuty z obu spraw prawdopodobnie zostaną połączone.

Właściciele nieruchomości z kolei zapowiadają, że nadal będą przed sądem domagać się wykupienia jej przez władze Torunia lub wypłaty odszkodowania za to, że nie mogli tu realizować swoich planów. W pierwszej instancji ich roszczenia zostały odrzucone.

- Czekamy na uzasadnienie tego wyroku i złożymy apelację. Miasto powinno wykupić nieruchomość - podkreśla Jacek Sulikowski.