Łódzka „Manufaktura”, włocławska „Wzorcownia”, nowe Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Powstania Warszawskiego - czy na tej bardzo wyrywkowej przecież liście udanych adaptacji dawnej architektury przemysłowej na potrzeby komercyjne czy kulturalne mogły znaleźć się też budynki toruńskiej rzeźni miejskiej przy Targowej i Lubickiej? Pewnie, że mogły, ale się nie znajdą.
Toruńskie zakłady to był równie ciekawy, jeśli nie ciekawszy przykład XIX-wiecznej architektury ceglanej, jak dawna bydgoska rzeźnia, której nieduży fragment stał się częścią kompleksu „Focus”. Miejsce też było znakomite - w sąsiadującej ze starówką części Jakubskiego Przedmieścia, które szybko zmienia swój charakter z przemysłowego zaplecza miasta w miejsce nowych, modnych osiedli.
Dlaczego się nie udało? Najgłośniejsza rozbiórka tego tygodnia - dawnego muru otaczającego zakład z pochodzącym jeszcze z 1981 roku, ale wciąż aktualnym napisem „TV kłamie”, o czym szeroko w tym tygodniu pisaliśmy, jest już tylko symbolicznym podsumowaniem tej porażki.
Dlaczego więc nie wyszło? Na pewno nie z braku także lokalnych przykładów, że XIX-wieczna cegła ma swój urok, warto ją zachować i poszukać dla niej nowej funkcji. Centrum Bumar na terenie dawnych zakładów Born & Schütze - to był jeden z pionierskich - także w skali kraju - przykładów rewitalizacji. Muzeum Piernika w dawnej fabryce Weesego przy Strumykowej czy całkiem świeże wkomponowanie dawnej pralni garnizonowej w nowoczesny kompleks apartamentowców przy ulicy św. Jakuba i Woli Zamkowej. Można? Można, także w Toruniu!
Dla powodzenia rewitalizacyjnych projektów potrzebne są: sensowny pomysł, uregulowana sytuacja prawna obiektów, kapitał plus konsekwencja w działaniu i łut szczęścia. W tym wypadku zabrakło dokładnie wszystkich tych elementów.
Dzieje upadku dawnych państwowych zakładów mięsnych to historia długa i dobrze opisująca drogi i bezdroża polskiej transformacji lat 90. Zwłaszcza bezdroża. W tej historii były płonne nadzieje na przetrwanie zakładu, strajk w jego obronie, ale też niepotrzebne upolitycznienie po zaangażowaniu się w sprawę dopiero rozkręcającego się wtedy Radia Maryja. Ostatecznie zakład upadł, a jego tereny weszły w użytkowanie dwójki prywatnych inwestorów z Torunia i Włocławka. Pomysł był, ale raczej nie najlepszy, bo parcela miała być sprzedana sieci stawiającej tuzinkowe super- i hipermarkety.
Tu jednak rozpoczęła się kolejna faza zamieszania: głośne zatrzymanie i areszt właścicieli terenów, potem przejęcie całości przez jednego z nich i konflikt wokół rozliczeń. Wniosek do samorządu o zmianę planu zagospodarowania, tak by można tam stawiać bloki, jeszcze później procesy z miastem, któremu po latach udało się wybronić przed wielomilionowym roszczeniem, w końcu licytacja terenów i ich kolejne przewłaszczenie.
I tak - co trzeba podkreślić, bardzo skrótowej formie - przeleciało grubo ponad 20 lat. Po tej długiej i wyboistej drodze był pożar, który w dużym stopniu zniszczył zabytkową strukturę dawnej rzeźni, kolejne zniszczenia, z katastrofami budowlanymi włącznie...
Najszczęśliwsze w tym korowodzie nieszczęść było przejęcie tych terenów przez dewelopera, dzięki czemu powstaje tam dziś nowa zabudowa mieszkaniowa z całkiem przyzwoitą architekturą.
Przykład megadziury rozciągającej się za trupem „Uniwersamu” pokazuje, że mogło być gorzej, choć marna to pociecha.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?