Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są pogrzeby, na których myślę "To mógł być mój syn" - mówi Filip Hołysz, kierownik zakładu pogrzebowego Zieleń Miejska

Lucyna Tataruch
Lucyna Tataruch
Klient nie musi być dla nas miły. Przecież właśnie umarło mu dziecko. Nie jesteśmy od tego, by kogokolwiek pouczać, jak ma przeżywać żałobę. W tej pracy ważna jest cierpliwość i wyrozumiałość - mówi Filip Hołysz, kierownik bydgoskiego zakładu pogrzebowego Zieleń Miejska.

Z Filipem Hołyszem, kierownikiem zakładu pogrzebowego Zieleń Miejska, rozmawia Lucyna Tataruch

Są pogrzeby, na których myślę
Tomasz Czachorowski

Praca w zakładzie pogrzebowym ułatwia pogodzenie się z myślą o własnej śmierci?

Hm… niekoniecznie. Pomóc w tym może określony światopogląd, świadomość, że nas wszystkich to czeka. Ale czy sama praca? Nie sądzę. Zresztą chyba każdy ma w sobie naturalny bunt przed tym, że kiedyś przestanie istnieć na Ziemi.

Bunt czy strach?
Myślę, że jedno i drugie. Pracując w takim miejscu na pewno mamy więcej okazji, by pomyśleć o własnym pogrzebie. Ludzie, którzy wcześniej nie chowali swoich bliskich, raczej nie zastanawiają się nad wyborem trumny, przebiegiem ceremonii. Jeśli już, to rozważa się np. kwestię swojej kremacji - wiele osób deklaruje z wyprzedzeniem chęć takiego pochówku. Mnie również ta opcja jest bliższa. Czasem nawet, widząc jakąś urnę, pomyślę: „O, taka byłaby odpowiednia”. Ale gdybym miał iść o krok dalej i wyobrażać sobie ten moment, to jednak nie - na pewno nie jestem z tym w pełni pogodzony. I nie znam nikogo, kto tak naprawdę by był.

Sytuacje, z jakimi stykają się Państwo w pracy, zostają na dłużej w pamięci?

Są pogrzeby, na których człowiek myśli: „To mógł być mój syn”. Parę razy w życiu miałem łzy w oczach podczas ceremonii, mimo że chowano obcych mi ludzi. Najtrudniej jest, gdy odchodzą dzieci - potwierdzi to każdy z tej branży. W firmie mamy taką zasadę, że żaden z pracowników nie może jechać sam do ciała dziecka. Teoretycznie nie potrzeba do tego dwóch osób, jednak nikt nie chciałby zostać w takiej sytuacji sam w chłodni. Pamiętam jeden pogrzeb, który został ze mną na dłużej. Dziecko miało 10 lat, wiele osób zdążyło je już pokochać. Miało za sobą parę lat walki o życie. Na pożegnanie do kościoła oprócz rodziny przyszedł personel ze szpitala, lekarze, pielęgniarki… Wolałbym, żebyśmy w ogóle nie organizowali takich pogrzebów.

Ale na tym też Państwo zarabiają.

Nie na pogrzebach dzieci. Oczywiście nie organizujemy ich po kosztach, ale w takich przypadkach wyceniamy nasze usługi bardzo nisko. Niestety tragedie się zdarzają i ktoś musi zadbać o wszystko, co związane z pochówkiem. Proszę mi wierzyć, tutaj nikt nie trzyma kciuków za to, żeby coraz więcej ludzi umierało. Staramy się po prostu wykonywać naszą pracę najlepiej, jak się da. Bo śmierć jest nieodłącznym następstwem życia, a przecież nie chciałaby pani sama np. ubierać ciał swoich bliskich. To trzeba zlecić profesjonalistom, by móc skupić się na pożegnaniu i zrzucić z siebie choć część ciężaru tej sytuacji.

Powiedział Pan, że ktoś musi się tym zająć… Co stoi za wyborem takiej profesji?

Na pewno trzeba tę pracę wybrać świadomie.

Przydają się jakieś szczególne predyspozycje?

Na każde stanowisko inne. Co ciekawe - u nas przy obsłudze klienta bardzo dobrze radzą sobie osoby, które skończyły pedagogikę. Natomiast np. zatrudniając żałobników, zwracamy uwagę na umiejętność podejmowania decyzji i poczucie estetyki. Na pewno potrzebna jest też ogromna cierpliwość. Są klienci, którzy mówią na spotkaniu: „Przepraszam, wiem, że pan powtarzał to już dwa razy, ale ja nic nie rozumiem”. I nie ma co się dziwić, takim chwilom towarzyszą ogromne emocje. Nie możemy okazać zniecierpliwienia czy rozdrażnienia. Zdarza się i tak, że klient przychodzi wściekły. Jest zły, również na nas, chociaż nawet jeszcze nie zaczęliśmy rozmowy. Nie musi być miły. Przecież właśnie umarło mu dziecko. Nie jesteśmy od tego, by kogokolwiek pouczać, jak ma przeżywać żałobę. I to jest ta cenna umiejętność - potrafić w kontakcie z klientem zachować spokój, nie brać niczego do siebie, być wyrozumiałym. Spełniać jego życzenia, odpowiadać na pytania. Tak samo podczas ceremonii, gdzie nawet drobne rzeczy mogą wyprowadzić człowieka z równowagi.

Na przykład jakie?

Choćby odcień kwiatów. Rodzina zmarłego chce jasnoróżowe - takie zamawiamy, ale jeden kwiat będzie bardziej blady, drugi mocniej nasycony. Trzeba zrozumieć te nerwy. Na tym polega specyfika branży, nie sprzedajemy pomidorów. Muszę jednak zaznaczyć, że zdarzają się też klienci z szalonym dystansem, którzy potrafią nam opowiedzieć dowcip o śmierci. Oni również przeżywają stratę, ale są już w pewnym sensie pogodzeni z tym, co się stało.

Wrażliwość w tej pracy pomaga czy przeszkadza?

Myślę, że jest ważna, ale… powinna być na takim przeciętnym poziomie. Pracowała z nami pani, która po trzech miesiącach stwierdziła, że nie wytrzyma dłużej. Bardzo dobrze jej szło, mówiła nawet, że będzie jej brakowało atmosfery w zespole. Jednak psychicznie nie dawała rady. Na pewno nie można wracać do domu i rozpamiętywać, że kolejna osoba straciła rodzica. Pracując tu, musimy akceptować, że tak się po prostu dzieje. Niektórymi rzeczami nie podzielimy się np. ze znajomymi na imprezie, bo ludzie raczej uciekają od takich tematów. Nie będziemy też zamęczać tym swoich rodzin. Wentylem dla nas bywa więc rozmowa w firmie. Wielu osobom to pomaga.

A jak Pan związał się z tą branżą?

Zaczęło się od muzyki. Skończyłem Akademię Muzyczną, byłem organistą w różnych parafiach, grałem na wielu ceremoniach pogrzebowych. Obserwowałem, jak to wygląda. Nie planowałem co prawda związać się z branżą funeralną, ale nadarzyła się okazja i skorzystałem. Miałem już wtedy swoje spostrzeżenia - wiedziałem, jak to powinno wyglądać. Pracę w Zieleni Miejskiej zacząłem od nadzorowania jakości usług. Później ukończyłem też studia zarządzania i teraz prowadzę cały dział pogrzebowy firmy.

Wcześniej widział Pan błędy innych?

Widziałem i błędy, i rzeczy, którymi warto się inspirować. Po latach mogę powiedzieć, że cała branża zmienia się na lepsze. Z pewnością nadal jest jeszcze zbyt mocno konserwatywna i to jest dla nas duże pole do popisu. Mam na myśli choćby wdrażanie różnych nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Niezwykle ważna jest też transparentność.

Co konkretnie ma Pan na myśli?

Usługi pogrzebowe nie mogą być owiane tajemnicą. Klient powinien dokładnie wiedzieć, za co płaci. Musi także mieć pewność, co będzie się działo z ciałem zmarłego. Oddaje nam przecież pod opiekę bliską osobę, która jest już absolutnie bezbronna. Jej ciało na każdym etapie zostanie potraktowane w sposób godny, z szacunkiem. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek niedopowiedzenia.

Bliscy zmarłych chcą słuchać o szczegółach, czy raczej zdają się na Państwa, by uciec od tego tematu?

Bardzo różnie, zależy od człowieka. Trafia do nas coraz więcej świadomych klientów, którzy zadają konkretne pytania. Ale nie dziwi nas też to, gdy ktoś zdaje się na sprzedawcę, bo nie chce się w to wszystko zagłębiać, nie ma czasu, ochoty, siły.

Takiego klienta łatwo naciągnąć.

Pewnie tak, ale to droga donikąd. Ceny da się porównać. Oszustwo w takiej sytuacji nie zostanie firmie wybaczone, klient już nigdy nie wróci, choć przecież bardzo prawdopodobne jest, że w jego rodzinie wydarzy się jeszcze kiedyś pogrzeb. Do nas ludzie nie trafiają przez przypadek - najczęściej dowiadują się od kogoś innego, że warto nam zaufać lub sami chowali już z nami swoich bliskich. Bywa i tak, że ktoś w jednym roku traci rodziców, potem dziecko… I wraca tutaj. Nie byłoby go, gdybyśmy wykorzystywali ludzką słabość. Zresztą, dostajemy wiele podziękowań, nawet w formie listów.

Co ludzie w nich piszą?

Najczęściej zwracają uwagę, że nasza pomoc w przygotowaniu pogrzebu czy załatwieniu formalności z tym związanych była dla nich ogromnym wsparciem. To miłe, choć zaznaczę, że my nie oczekujemy wcale, by ktoś w tak trudnych chwilach okazywał nam wdzięczność. Większość naszych klientów chce po prostu zamknąć już ten etap. Rozumiemy to.

Jakie formalnością są Państwo w stanie załatwić za rodzinę zmarłego?

Bardzo często klienci dzwonią do nas z pytaniem: „Co teraz?”. Prowadzimy ich po kolei przez wszystkie kwestie formalno-prawne - tłumaczymy, jak odebrać kartę zgonu, co z nią zrobić. Przejmujemy na siebie wizytę w Urzędzie Stanu Cywilnego w związku z wydaniem aktu zgonu. Rozliczamy ZUS bezgotówkowo, kredytujemy zasiłek na miejscu. Obecnie wynosi on 4 tysiące złotych i gdyby klient załatwiał to sam, czekałby na te pieniądze miesiąc. My po prostu odliczamy od tej kwoty cenę usług pogrzebowych i wydajemy resztę. Staramy się również pomóc przy formalnościach w parafiach, choć niekiedy rodzina musi się tam pojawić osobiście. W takich przypadkach próbujemy przynajmniej umówić spotkania. Jeśli klient sobie tego życzy, koordynujemy też sprawy związane z cmentarzem. Doradzamy ze wszystkim, co związane jest z organizacją samego pogrzebu. Zwykle wystarczy jedna wizyta u nas, by to omówić i załatwić.

ZIELEŃ MIEJSKA

www.zielenmiejska.pl

infolinia 24 h: 52 324 99 98
Firma działa na rynku ponad 185 lat. Oferuje: sprzedaż trumien, urn, grobowców, przewóz, przechowanie i przygotowanie zwłok, kompleksową organizację kremacji, pogrzebu, stypy, pielęgnację grobu. Właściciel jedynego w regionie krematorium, dwóch kwiaciarni, administrator pięciu miejskich cmentarzy. Przeprowadza także pogrzeby podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Collegium Medicum (dla osób, które poświęciły swoje ciało na rzecz nauki).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Są pogrzeby, na których myślę "To mógł być mój syn" - mówi Filip Hołysz, kierownik zakładu pogrzebowego Zieleń Miejska - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska