Nazywają ich różnie: stacze, siadacze lub też naganiacze. Ich zadaniem jest reklamowanie różnego rodzaju firm i wskazywanie ich lokalizacji. Idąc ulicą Szeroką, nie sposób ich nie zauważyć, a już na pewno nie usłyszeć. Zwłaszcza tego jednego w swoim rodzaju głosu...
Niewtajemniczeni mogliby uznać, że dobiegający ich uszu dźwięk pochodzi od doświadczonego radiowca - niski, donośny tembr, nienaganna dykcja i odpowiedni rytm wypowiedzi. Nic bardziej mylnego. To Andrzej Langer, emerytowany żołnierz zawodowy, ekspert od pomiarów skażenia promieniotwórczego, a od kilku miesięcy samobieżny nośnik reklamy głosowej. Można go spotkać na odcinku Szerokiej - między Przedzamczem a Szewską, ale usłyszeć znacznie dalej.
Wcześniej próbowałem już podobnego zajęcia na potrzeby lodziarni na ul. Szewskiej, ale tam nie posługiwałem się jeszcze głosem - opowiada pan Andrzej. - Dopiero kiedy w firmie, w której teraz pracuję, zabrakło ulotek, wyszedłem z inicjatywą, żeby prezentować ofertę w ten sposób.
Pracując na wyznaczonym odcinku, spotkał swojego kompana - Michała Młodzianowskiego, stojącego na Szerokiej już od trzech lat.
- Pracuję podobnie jak kolega, z tym że nie posługuję się głosem - mówi pan Michał. - Jestem tak zwanym staczem. Po studiach na administracji szukałem pracy, myślałem, że po obronie znajdę pracę w zawodzie, ale się nie udało, wiadomo, jak jest na rynku pracy. Ruszyłem na Szeroką i stopniowo wszedłem w branżę.
Teoretycznie w tej „branży” wskazuje się, gdzie zjeść, kupić lub sprzedać. Rynek wskazał jednak naszym bohaterom konkretną potrzebę - popyt na dodatkowe informacje. A skoro jest popyt...
Bardzo często byliśmy zatrzymywani przez przechodniów, głównie przez turystów, ale nie tylko, bo zdarzali się zwykli mieszkańcy Torunia - mówi pan Andrzej. - Pytali o banalne sprawy - gdzie jest jakaś ulica, gdzie mieści się jakiś konkretny bank, muzeum czy planetarium. Przyszło mi do głowy, by uruchomić „ruchomy punkt informacyjny”. Myślimy o grupie kilku osób, które chodziłyby z ulotkami reklamowymi po starówce i byli jakoś oznaczeni. Wiadomo, że grupy zorganizowane mają zwykle przewodnika. Ale indywidualni pytają o drogę. Gdyby nas widzieli, od razu wiedzieliby, do kogo się zwrócić. Zyskaliby i oni, i miasto, bo przecież jest to forma promocji. My liczymy oczywiście na jakieś profity.
Pomysł na „ruchomy punkt informacyjny” czeka na konsultację z prezydentem Zaleskim - już od kilku miesięcy, a czas leci. Do rozpoczęcia pełni sezonu turystycznego pozostały w zasadzie dwa tygodnie. Panowie liczą, że któraś z instytucji miejskich zainteresuje się pomysłem i obejmie projekt patronatem. Czas działa na niekorzyść miasta. Niewykluczone, że ktoś dostrzeże chodzący potencjał i podkradnie go wraz z jego autorami.
Warto wiedzieć: Czar dawnej reklamy zewnętrznej
Funkcja osób zajmujących się reklamą zewnętrzną nie jest nowa. Popularnością cieszyła się przed wojną i wykorzystywano ją m.in. przy promocji prasy.
Funkcja stacza znana jest w innym znaczeniu z PRL-u. Była związana z osobami, które zajmowały na zlecenie miejsce w sklepowych kolejkach.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?