<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Każdy świętuje jak umie i jak chce. Jedenastego listopada, a właściwie na cały weekend niepodległościowy wybraliśmy się z małżonką nad morze. Wolny weekend to dla nas rarytas, a nadmorskie kurorty po sezonie są nie tylko urokliwe, ale też bosko nostalgiczne. W sam raz dla pokolenia pięćdziesiąt plus.
Władysławowo, Puck, Jastrzębia Góra i Hel tonęły w biało-czerwonych flagach. Czuło się ważność tego dnia, a właściwie tych dni i przede wszystkim spokój. Na marsze nie chadzam. Jakoś nie weszło mi to w krew. Wyjątek stanowi marsz dla rotmistrza Witolda Pileckiego. Bo to i przeogromny bohater i w dodatku kawalerzysta. Nie było mnie w Polsce, gdy w Toruniu odsłaniano pomnik Generała Józefa Hallera. Też bym pewnie przyszedł. Mój dziad, także oficer, właśnie z Błękitną Armią znalazł się w Toruniu, poznał babkę no i... miałem mamę, a oprócz tego wspaniałych wujków i ciotkę.<!** reklama>
Nic więc dziwnego, że w weekend niepodległości chciałem Generałowi się pokłonić w jego nadmorskim domku we Władysławowie. Z przyjemnością obserwowałem istne tłumy w kościołach czy wiernych wychodzących ze świątyń z kotylionami i chorągiewkami. Młodzi i starsi. Na Kaszubach wiara wciąż nie jest passe. Jest tam muzeum, poświęcone tej wybitnej postaci odradzającej się Polski i armii Generała.
Nic z tego! Muzeum motyli w Wieży Rybackiej otwarte, gabinet złudzeń optycznych w tymże miejscu - otwarty, taras widokowy - otwarty i nawet winda czynna! Wszędzie pracowali ludzie, wszędzie płaciłem za bilety. Wszędzie powiewały flagi. Tylko nie w tym jednym z najważniejszych dla pamięci o bohaterach tamtych dni miejscu. Dom Józefa Hallera zamknięty na głucho. Żadnej informacji, ale i nawet małej chorągiewki.
Nic! Zatrzaśnięte okiennice, zaryglowane bramy, płot i koniec. Furda pamięć i święto, furda jakiś tam generał z kozią bródką. Wolne to wolne! Jak jest wolna Polska, to i weekend ma być wolny. Nie byliśmy jedyni, którym nie było dane zwiedzić tego przybytku. Oprócz nas byli inni. I młodsi, i starsi. Wszyscy robili wielkie oczy z niedowierzaniem czytając, że to głuche miejsce to „Muzeum gen. Józefa Hallera i Błękitnej Armii” i& odjeżdżali.
Jestem na sto procent pewny, że miasto dostaje jakąś dotację z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na utrzymanie domu muzeum. I nic z tego nie wynika, gdy do władzy na „działkę od kultury” dali jakiegoś tumana, skończonego nieuka, obciachowego burasa, który nie kojarzy dat i miejsc, i potrafi zachwycać się wyłącznie liczbą otwieranych smażalni i dyskotek. I dodam tylko, że w ciągu ostatnich jedenastu miesięcy było to moje trzecie podejście do „Hallerówki”, trzecie nieudane. Brawo samorządowcy z Władysławowa!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?