Sąsiad nie chce współpracować

Mieszkańcy blokowisk załamują ręce. Chcą estetycznych osiedli i porządku na klatkach schodowych, ale niektórzy sąsiedzi skutecznie im to utrudniają.

<!** Image 2 align=none alt="Image 162672" sub="Jeśli chcemy pozbyć się insektów z mieszkania, włączyć się w to powinni również nasi sąsiedzi. Na zdjęciu Włodzimierz Dembczyński z firmy Rattus prezentuje wynik 3-godzinnego testu na obecność prusaków w jednym z włocławskich mieszkań / Fot. Jarosław Czerwiński">Karaluchy, szczury i prusaki to zmora większości włocławian mieszkających w tzw. szafach.

- Na Zazamczu jest to po prostu tragedia! - denerwuje się pani Bogumiła z ul. Toruńskiej. - Szczury wielkości kotów biegają wzdłuż bloku, już nawet w dzień wyłażą. To problem nie tylko w wieżowcach, ale też w czteropiętrówkach. Szkoda słów! Co prawda, spółdzielnia rozkłada trutki, ale co z tego, gdy niektóre osoby wyrzucają jedzenie gdzie popadnie lub nie zamykają worków na śmieci. Tylko czekać aż gryzonie zaczną wchodzić kanalizacją do mieszkań.

<!** reklama>Największym problemem mieszkańców os. Kazimierza Wielkiego dla odmiany są prusaki i karaluchy.

- Pracownicy firm zajmujących się dezynsekcją powiedzieli, że na naszym osiedlu karaluchów i prusaków jest najwięcej - mówi pan Robert, mieszkaniec ul. Łanowej 6. - W mojej kuchni nawet okruszków na noc nie zostawiamy, a robactwo i tak wyłazi. Opryskujemy wszystkie kąty specjalnym preparatem i dalej nic. Ja u siebie wysprzątam na błysk i będę porządku pilnował, a sąsiad będzie miał syf, więc od niego prusaki przyjdą do mnie. Może gdyby spółdzielnia coś od siebie dołożyła na walkę z insektami w mieszkaniach, a nie tylko na klatce, wtedy więcej osób chciałoby się zabrać za walkę z owadami.

<!** Image 3 align=right alt="Image 162672" >Najlepszym rozwiązaniem sytuacji byłaby dezynsekcja w całym bloku.

- Dwa razy w roku przeprowadzamy deratyzację i dezynsekcję części wspólnych budynków, robimy to na wiosnę i jesień - podaje Mirosław Urbański, prezes Włocławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Rzeczywiście, dobrze byłoby, żeby podczas tych akcji mieszkańcy wysprzątali swoje mieszkania i dezynsekcję przeprowadzili również w swoich lokalach, lecz nie możemy nikogo do tego zmusić. Gdybyśmy namawiali do skorzystania z usług jakiejś firmy, moglibyśmy zostać posądzeni o lobbowanie na rzecz prywatnego przedsiębiorstwa. Mogę jedynie obiecać, że przy okazji następnej akcji poinformujemy lokatorów, że warto byłoby, aby również przystąpili do dezynsekcji. W razie potrzeby możemy również zorganizować dodatkową akcję dezynsekcyjną, na żądanie mieszkańców.

Jak podaje prezes, nie ma też możliwości, aby spółdzielnia w ramach zachęty finansowała część kosztów dezynsekcji w poszczególnych mieszkaniach.

- Wszędzie, gdzie pojawiają się jakiekolwiek dodatkowe koszty, mieszkańcy w dużej części się sprzeciwiają - podaje prezes. - To samo było ze sprzątaniem klatkach schodowych. Gdy zaproponowaliśmy, aby zajmowała się tym firma zewnętrzna, lokatorzy uznali, że sami będą sprzątać.

Niestety, w wielu przypadkach na deklaracjach się skończyło. Mieszkańcy wieżowca przy ulicy Wiejskiej 18 (SM Południe) wciąż nie mogą się doprosić od części sąsiadów udziału w sprzątaniu.

- Zakasam rękawy i pucuję klatkę, a chwilę później ktoś przechodzi i pluje na podłogę - mówi jedna z mieszkanek bloku. - Gdybym dorwała takiego w swoje ręce to bym jego koszulą to wytarła. Ale człowiek nie ma co się odzywać, bo jeszcze po głowie w windzie dostanie.

Nie wszyscy chcą dbać również o otoczenie bloków.

- Sialiśmy trawę, sadziliśmy drzewka i krzewy, a ścieżka, którą sąsiedzi wydeptali, straszy dalej - mówi pani Marzena z ul. Zbiegniewskiej. - Rozumiem, że ludzie lubią chodzić na skróty, ale to taki wysiłek, żeby przejść więcej te dwa metry? Problemem jest też parkowanie aut na trawnikach. Nic tylko straż miejską wołać.