Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Krauzowicz: Jest tylko jedna recepta na sukces [ROZMOWA]

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Na zdjęciu od lewej: Kamil Werewka, Sebastian Krauzowicz i Bartosz Peter oraz ich olimpijskie trofea
Na zdjęciu od lewej: Kamil Werewka, Sebastian Krauzowicz i Bartosz Peter oraz ich olimpijskie trofea Jacek Smarz
Z Sebastianem Krauzowiczem, szefem kuchni restauracji Sfera w toruńskim hotelu Copernicus i trenerem Polskiej Narodowej Kadry Kucharzy Juniorów, rozmawia Paulina Błaszkiewicz.

Jakie dania zasługują na brązowy i srebrny medal na Olimpiadzie Kulinarnej w Erfurcie?

Zdobyliśmy medale w dwóch konkurencjach: kuchni gorącej i kuchni zimnej. Naszym zadaniem było przygotowanie kilkunastu dań w ciągu pięciu godzin. Przygotowaliśmy m.in. łososia podwędzanego z dodatkiem marchewki i marakui, podhalańską jagnięcinę z dodatkiem zapiekanki ziemniaczanej i marchewki. Do tego była też cebulka grillowana w pesto, a na deser mus czekoladowy z tymiankiem, naszą polską śliwką węgierką i gruszką.

Brzmi smakowicie. A w drugiej kategorii?

Tu warto wymienić łososia na zimno i krewetkę królewską, selera z musem grzybowym, perliczkę jako danie główne i deser z czekolady, malin i pistacji.

Perliczka jako danie główne. Z naszą gęsiną coś było nie tak?

Jej przygotowanie dla 60 osób na Olimpiadzie Kulinarnej byłoby ryzykowne, ale popracujemy nad tym.

Był Pan trenerem Polskiej Narodowej Kadry Kucharzy Juniorów na Olimpiadzie Kulinarnej w Erfurcie. Zna Pan patent na sukces?

Tak, ponieważ jest tylko jedna recepta na sukces - to odpowiedni team, który musi się spotkać w odpowiednim miejscy i czasie. By wziąć udział w Olimpiadzie Kulinarnej, trenowaliśmy rok. Spotykaliśmy się w każdy weekend, w centrum szkoleniowym w Warszawie. Opracowaliśmy menu z każdej konkurencji. Intensywne treningi pomogły nam dopracować idealny smak dań. Na olimpiadzie oceniano nas również za przestrzeganie przepisów sanitarnych, np. za to, czy ryba nie leży z czekoladą.

Zobacz także:Rozmowa z Leszkiem Adamskim, kominiarzem z Chełmży

Myślałam, że gotowanie to dyscyplina raczej dla jednej osoby. Pana team tworzą Kamil Werewka i Bartosz Peter.

Nasz zespół w hotelu liczy 27 osób. To działa na zasadzie hierarchii. Taka duża firma. W gotowaniu bardzo liczy się jakość drużyny. Nie inaczej było na Olimpiadzie Kulinarnej. Kamil, tak jak ja, pochodzi z Zakopanego i od kilku lat pracuje ze mną. Z kolei Bartosz kiedyś pracował w hotelu. Później pracował w Belgii, ale ściągnęliśmy go do Polski.

Każdy z Was specjalizuje się w czymś innym?

Tak. Planując menu, rozbijamy je na podreceptury. Kamil np. świetnie filetuje ryby, więc to na jego głowie było przygotowanie łososia do dalszej obróbki.

A jak było z deserem? Szef kuchni chyba przygotuje wszystko: przystawkę, danie główne i deser?

To nie do końca tak jest. Szefowie kuchni zazwyczaj robią słabsze desery, dlatego współpracują z cukiernikami. Z cukiernictwem jest trochę tak jak z aptekarstwem. Zaważy jeden gram i już nie można wyprostować sprawy. A w kuchni, jak coś przesolimy czy przepieprzymy, to zawsze jesteśmy w stanie doprowadzić smak do równowagi. Skupiamy się na smaku i efekcie finalnym. To jest dla nas najważniejsze.

Dwa medale na Olimpiadzie Kulinarnej to poważna sprawa. Apetyt wzrasta w miarę jedzenia?

Olimpiada kulinarna, tak jak sportowa, odbywa się co cztery lata, ale za dwa lata mamy Puchar Świata w Luksemburgu. Chcemy wystawić drużynę seniorów.

Wspomniał Pan, że przygotowania do olimpiady trwały rok...

To prawda. Ostatni miesiąc był dla nas bardzo intensywny. Treningi odbywały się w nocy. Zaczynaliśmy o 22, a kończyliśmy o ósmej rano, ale było warto. Żartujemy, że to nasze gotowanie było niczym Formuła 1.

Przyznam się, że nie wiedziałam, że jest coś takiego jak Olimpiada Kulinarna.

Gastronomia w ostatnich latach bardzo przyspieszyła. Jeszcze trochę za nami są świadomi klienci w Polsce. W wielu krajach ludzie dążą do tego, by próbować czegoś nowego, a u nas to dopiero raczkuje.

Cały czas króluje kotlet schabowy?

Tak. Boimy się nowości. Jesteśmy przyzwyczajeni do kotletów, pierogów i naleśników, a tak naprawdę nawet marchewkę możemy podać na kilka różnych sposobów, np. pieczoną albo w formie musu.

Pamięta Pan, jakie danie było jakiś czas temu jeszcze nowością, a dziś jest już bardzo popularne?

Cztery lata temu wprowadziliśmy w menu w restauracji Sfera zalewane zupy. To była stara technika, ale nikt tego nie robił w Polsce. Dziś to danie jest w prawie każdej restauracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska