Segregacja i dzikie wysypiska

Segregacja odpadów usprawnia ich utylizację i odzyskiwanie, ma też spore znaczenie dla ekologii. Jak sobie radzą z nią grudziądzanie?

<!** Image 2 align=none alt="Image 158584" sub="Zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego grudziądzanie pozbywają się podczas cotygodniowych zbiórek w 8 różnych punktach miasta. Na zdjęciu: akcja przeprowadzona w minioną sobotę na osiedlu Kopernika / Fot. Gerard Szukay">- Oddzielnie zbieram opakowania szklane i plastikowe, które potem wrzucam do kolorowych pojemników. Gdyby ich nie było, pewnie w ogóle nie troszczyłabym się o segregowanie śmieci i wszystkie trafiałyby do jednego kontenera - przyznaje Hanna Palenicka mieszkająca na osiedlu Kopernika.

Selektywną zbiórkę odpadów Przedsiębiorstwo Usług Miejskich prowadzi w Grudziądzu już od 13 lat. Na terenie miasta rozstawionych jest około 350 zestawów pojemników. W 2008 i 2009 roku stare metalowe zostały zastąpione przez nowe przypominające kształtem dzwony - żółte na tworzywa sztuczne i zielone na szkło.

<!** reklama>- Rocznie udaje nam się z nich zebrać i sprzedać około 250 ton tworzyw sztucznych i około 400 ton szkła - mówi Rafał Chmielewski, kierownik Zakładu Usług Komunalnych w PUM. - Niestety, do pojemników czasami trafiają także zwykłe odpady komunalne oraz takie odpady z tworzyw sztucznych, których nie udaje się sprzedać i które trafiają na składowisko, jak na przykład zanieczyszczone opakowania po olejach i margarynach.

Ponadto grudziądzanie mieszkający w domach jednorodzinnych od trzech lat segregują odpady na suche i mokre - czyli ulegające biodegradacji. Zalicza się do nich śmieci ogrodowe (trawę, gałęzie, liście) oraz kuchenne (resztki posiłków, obierki, ogryzki). Brązowych pojemników, do których należy je wrzucać, jest już w Grudziądzu około 2200.

- Segregacja pod tym względem z roku na rok wygląda coraz lepiej - przyznaje Rafał Chmielewski. - Część grudziądzan robi to wzorowo, ale zdarzają się jeszcze zanieczyszczenia. Są też takie posesje, gdzie mieszkańcy wykorzystują pojemniki na odpady biologiczne do wrzucania wszystkiego, co się da. Staramy się jednak ich dyscyplinować.

O tym, że w Grudziądzu nie brakuje osób, które nie dbają ani o segregację odpadów, ani o ich legalne pozbywanie się, świadczą liczne dzikie wysypiska.

- Rocznie na ich likwidację wydajemy około 10 tysięcy złotych - podkreśla Magdalena Jaworska-Nizioł z biura prasowego Urzędu Miejskiego. - Najczęściej powstają one na terenach przyległych do ogródków działkowych, na terenach wokół Jeziora Tarpińskiego, w miejscu dawnego wysypiska śmieci przy ulicy Rataja oraz na obrzeżach lasów komunalnych.

Tam też często lądują stare wersalki, szafy i fotele, a przecież grudziądzanie mają możliwość legalnego pozbywania się odpadów wielkogabarytowych za niewielkie pieniądze.

- Można je dostarczyć do naszej bazy przy ulicy Konarskiego - tłumaczy kierownik Zakładu Usług Komunalnych. - Za utylizację pobieramy opłatę 25 złotych. Możemy także odebrać odpad wielkogabarytowy bezpośrednio z domu. Dojazd kosztuje 30 złotych.

Wielkogabarytowe (chociaż nie tylko) przedmioty, które nie są zniszczone i nadają się jeszcze do użytku, można także przekazać bezpośrednio potrzebującym grudziądzanom. Służy do tego akcja „Pomagam innym” prowadzona przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Informację o wersalce czy szafie, którą chcemy oddać, można zostawić na stronie internetowej MOPR w specjalnie do tego przeznaczonym dziale. Zainteresowani mogą kontaktować się bezpośrednio z autorami ogłoszeń.

Warto także przypomnieć, że uczniowie grudziądzkich szkół zbierają baterie do utylizacji (w skali roku - kilka ton), a wszyscy mieszkańcy mają możliwość pozbywania się tzw. elektrośmieci podczas cotygodniowych zbiórek w różnych częściach miasta.