Najbardziej nerwowa sytuacja z toruńskim politykiem, przepraszam, ach, te staromodne nawyki językowe - z polityczką? Niewątpliwie dzika awantura podczas środowych obrad Sejmu, gdy posłowie zajmowali się społecznym projektem ustawodawczym „Stop pedofilii”.
Było ostro - to mało powiedziane. Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus pytała posłów PiS, w tym imiennie szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego oraz marszałek Sejmu Elżbietę Witek, z jakiej choinki się urwali i „jakim trzeba być draniem”, żeby zajmować się w Sejmie tym projektem w czasie pandemii.
Marszałek Witek ripostowała w stylu: „Jeśli się pani nie uspokoi, wykluczę panią z obrad”, choć jej samej trudno było ukryć to, jak bardzo jest zdenerwowana. W pewnym momencie obie panie - i marszałek Witek z wysokości marszałkowskiego fotela, i toruńska posłanka z dolnego poziomu podejścia do sejmowej trybuny - niemal do siebie krzyczały. Ot, taka scena balkonowa.
Paradoksalnie, choć obie panie reprezentują dwie biegunowo odległe strony światopoglądowego i politycznego sporu, to akurat - moim zdaniem - obie miały trochę racji.
Rozumiem argumentację pani poseł Joanny Scheuring-Wielgus - w tej części, gdy merytorycznie odnosiła się do proponowanych przepisów. Też mam wrażenie, że gdyby to prawo weszło w życie, nie brakowałoby rzeszy gorliwych bigotów domagających się ścigania nawet za najbardziej sensowne uświadamianie dzieciakom, że wśród zagrożeń jest także to związane z wykorzystywaniem seksualnym i że trzeba to w stopniu zgodnym z wiekiem wiedzieć i umieć odpowiednio reagować.
Jednocześnie marszałek Elżbieta Witek też miała rację, że projekty obywatelskie, w tym „Stop pedofilii”, musiały być teraz procedowane i nie wynika to z jej, pani marszałek, ani PiS-u podstępnych zamysłów, tylko z zapisów ustawy. Paradoks na miarę absurdu.
A swoją drogą, gdyby tych kilkanaście projektów obywatelskich, które wpłynęły jeszcze do poprzedniego Sejmu, zostało w należytym czasie, czyli w poprzedniej kadencji, rozpatrzonych, dziś żadnego problemu by nie było. Ale wtedy ówczesny marszałek Sejmu i lotnictwa Marek Kuchciński miał inne sprawy na głowie.
A propos absurdów. Jak najdalszy jestem od kwestionowania obostrzeń mających przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się koronawirusa, do niektórych ograniczeń już się nawet przyzwyczaiłem, ba, stojąc w kolejce, wzruszyłem się wspomnieniem, jak w PRL-u godzinami stałem pod sklepem typu sam na ulicy Wojska Polskiego w kolejce po masło. Do tej pory jednak zastanawiam się, dlaczego - dajmy na to - żona z osobistym mężem w czasie dajmy na to wspólnego wyprowadzania psa trzymać się muszą na dwa metry od siebie, choć potem razem wracają do domu, zalegają na jednej kanapie, jedzą przy jednym stole, a nawet śpią w jednym łóżku. O ile oczywiście nie mają pandemicznych cichych dni, o co podobno teraz szczególnie łatwo.
Absurdalne są także różne interpretacje tych samych przepisów. Już jakiś czas temu pisaliśmy w „Nowościach”, że toruńska policja nie ściga za korzystanie z automyjni, przeciwnie, chwali nawet, bo auto z czystą szybą i reflektorami jest bezpieczniejsze i odkażone.
Ale tak jest u nas, bo w mieście Olsztynie połączone siły policji i żandarmerii zrobiły nalot na jedną z tamtejszych myjni samoobsługowych i miłośnikom czystych aut wyczyściły portfele, nakładając 500-złotowe mandaty. Policja ta sama, mundury te same, tylko podejście do przepisów i ludzi różne. I poczucie zdrowego rozsądku też jakby odmienne.

III Konwój św. Mikołaja przemierzy nie tylko powiat szczecinecki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?