Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sentymentalna podróż do świata, który jest już tylko do obejrzenia na starych fotografiach

Małgorzata Chojnicka
Podczas spotkania z Władysławą Ciesielską w Miejskim Centrum Kulturalnym w Lipnie były chwile wzruszeń
Podczas spotkania z Władysławą Ciesielską w Miejskim Centrum Kulturalnym w Lipnie były chwile wzruszeń Małgorzata Chojnicka
Władysława Ciesielska, emerytowana nauczycielka ze Skępego, opisała losy swojej rodziny. Wspomina dzieciństwo, które przypadło na lata wojny, pracy zawodowej i wyjazd na Łotwę. Z prawdziwą lekkością nakreśliła obraz minionych czasów.

Tydzień temu w Miejskim Centrum Kulturalnym w Lipnie odbyła się promocja książki autorstwa Władysławy Ciesielskiej „Z miłości do Józefkowa i Skępego”. Cieszyła się ona dużym zainteresowaniem. Nic dziwnego, warto było wyruszyć w tę sentymentalną podróż do świata, którego już nie ma. W losy każdej rodziny wpleciona jest bowiem historia, a ta nas nie oszczędzała. Młode pokolenie drugą wojnę światową może poznać jedynie z opowieści i filmów. Jednak inaczej się patrzy na te wydarzenia nie przez pryzmat wielkiej historii, a oczyma ludzi, którzy musieli zmierzyć się z okupacyjną rzeczywistością. Działalność konspiracyjna, strach przed donosami i niepewność jutra były ich dniem powszednim. Tego wszystkiego doświadczyła rodzina Władysławy Ciesielskiej.

- Zaczęłam pisać z myślą o rodzinie - opowiada Władysława Ciesielska. - Pamięć ludzka jest ulotna i umykają istotne szczegóły. Tuż po pogrzebie najmłodszej córki mojego dziadka, Wacława Lulińskiego, który za działalność konspiracyjną zapłacił najwyższą cenę, postanowiłyśmy, ja i moja młodsza siostra, że trzeba rodzinne dzieje uporządkować i spisać dla potomnych. Podjęłam się tego zadania, a siostra pomagała mi w wyszukiwaniu materiałów.

Książka ta świetnie oddaje realia minionych lat. W dodatku szybko się ją czyta, a to za sprawą lekkiego pióra autorki. Czytelnik śledząc losy rodziny, dowiaduje się przy okazji, jak jeszcze nie tak znowu dawno wyglądało codzienne życie. Lodówka, pralka czy telewizor to młode dobrodziejstwa techniki. W dobie tabletów i telefonów komórkowych trudno sobie wyobrazić świat bez telewizji czy pranie na tarce. A tak żyły nasze babcie, które same piekły chleb i wychowywały dzieci na tetrowych pieluchach. Z pewnością nie marudziły tak, jak my zwykliśmy robić to teraz.

- Sama praca trwała blisko dwa lata - kontynuuje Władysława Ciesielska. - Książkę zrobiłam w sposób chałupniczy i nawet nie podejrzewałam, że zostanie wydana. W segregatorze ułożyłam chronologicznie spisaną historię rodziny oraz dokumenty i zdjęcia. Tych miałam dużo. Od drugiej klasy szkoły podstawowej prowadziłam własny album, który podarowała mi mama. W naszym domu fotografie były starannie przechowywane w albumie z zielonymi okładkami ze skóry. Mama przywiozła go razem z innymi cennymi rzeczami w wielkim kufrze z Ameryki. Później służył jej do przechowywania ważnych dokumentów i cennych pamiątek. Co ciekawe, jego zawartość uchroniła moją mamę przed aresztowaniem przez Niemców. Znajdował się tam bowiem jej amerykański paszport. Do wydania książki namówiły mnie dzieci, które znalazły wydawcę. Gdy po raz pierwszy ją zobaczyłam już wydrukowaną, wydała mi się taka mała. Jakby z mojej opowieść została tylko esencja. Jednak było to tylko pierwsze wrażenie, bo prawie wszystko zostało w niej zawarte. Przed spotkaniem autorskim bałam się bardziej niż przed maturą - przyznaje pani Władysława. - Spisanie historii rodzinnej nie jest sprawą prostą, bo uciekają z pamięci nie tylko drobiazgi. Zacierają się twarze i wydarzenia, a obraz wyniesiony z dzieciństwa swoim rozmiarem często pewne sprawy wyolbrzymia. Aby zachować odpowiednie proporcje, trzeba opierać się na dokumentach i bacznie oglądać rodzinne fotografie. Każdy ma też taką naturalną skłonność do idealizowania czasów młodości.

Ogród, haft i rodzinne wspomnienia
Władysława Ciesielska jest emerytowaną nauczycielką, absolwentką Liceum Pedagogicznego w Wymyślinie. Pracowała w Lipnie, Narutowie i Skępem.
Dwa lata temu postanowiła spisać dzieje swej rodziny. Jej dziadek Wacław Luliński został zakatowany przez Niemców za działalność konspiracyjną, a ojciec całą wojnę przebywał w oflagu. Już na emeryturze wyjechała na Łotwę, gdzie przez 5 lat uczyła j. polskiego w Dyneburgu. Z pasją oddaje się pracy w ogrodzie i haftuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska