Kto nie przeżył, nigdy nie zrozumie do końca. Zbliża się godzina 22.00, układasz się do snu. Spokojnie, choć wieje i pada, ale przecież nie pierwszy raz. Oczy się kleją, a za ścianą po cichu urzęduje jeszcze wnuk. Nagle...
Zobacz także: Czernikówko. Kierowca zakleszczony w aucie
„Musimy żyć, babciu”
- To był jeden wielki huk. Człowiek jest w takim szoku, że nie wie, co robić. Padać? Uciekać? - opowiada pani Grażyna.
Przed oczami stoi jej wnuk Mateusz, który przerażony pojawił się w drzwiach pokoju. Miał ręce złożone jak do modlitwy i powtarzał: „Musimy żyć, babciu. Musimy przeżyć”. Oboje byli w szoku.
Zobacz także: Dr Dariusz Włochacz: Zawsze znajdę czas na rozmowę
Okazało się, że na dach domu runął wielki, 15-metrowy klon. Wyrwał część dachu, dosłownie zmiótł komin, oderwał rynnę. Momentalnie do wnętrza zaczęły wdzierać się ulewa i wiatr. Nazajutrz pani Grażyna zobaczyła, że drzewo wyrwały z korzeniami. - Dosłownie jak zapałkę. Taka to była siła - dodaje, do dziś pod wrażeniem.
Administratorka na cito
W piętrowym, białym domku przy ul. Rudackiej 50b pani Grażyna mieszka od siedemnastu lat. Jest rodziną zastępczą dla swojego 14-letniego wnuka. Domek należy do miasta.
Zobacz także: Proces o pobicie Jemeńczyków. Alibi na atak kamieniami? [WIDEO]
Dla porządku dodajmy, bo prosi o to bohaterka, że jest dobrą lokatorką tego komunalnego lokalu. Pokazuje książeczkę czynszową z potwierdzeniami opłat. Widać, że dba nie tylko o wnętrze, ale i otoczenie domku: ogródek, zieleniec.
Tyle, że teraz wszystko wygląda tutaj jak pobojowisko. Klon leży na trawie. Dach przykryty jest folią, przytrzymywaną cegłami. Komina nie ma, więc w razie chłodu nie da się rozpalić w piecu. W środku domu wszystko jest zawilgocone, sufity zalane.
- Zaraz po nawałnicy bardzo pomogła mi pani administratorka z ZGM-u, czuwająca nad ulicą Rudacką. To ona szybko zorganizowała panów do pomocy, folię itd. Ale nie wiem, co będzie dalej. Chciałabym wyremontować dach i zostać tutaj z wnukiem - mówi pani Grażyna.
Jak można pomóc?
Dorota Benz-Kostrzewska, rzecznik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej podkreśla, że robią wszystko, by lokatorzy nie zostali bez dachu na zimę.
- Opisywany budynek od dawna jest w planie wykwaterowań. Jeśli lokatorzy chcieliby wyremontować dach, to zrobią to na własne ryzyko. Chcemy jak najszybciej znaleźć dla nich inny lokal komunalny. Remont może więc pomóc doraźnie np. na kilka tygodni - uprzedza.
Pani Grażyna dostała pomoc z MOPR-u (3500 zł). Kupiła przybory dla wnuka, a resztę odłożyła. Jeśli ktoś chce jej pomóc, czeka na telefon.
Telefony do pani Grażyny i jej przyjaciółki : kom. 662 232 743, 665 381 033
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?