Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siła dobrego łańcuszka

Jacek Kiełpiński
Zły łańcuszek. Tak komentowano tego szczególnego SMS-a, który masowo był rozsyłany pod koniec stycznia. Gdy okazało się, że podany numer telefonu nie odpowiada, rozżalenie zaangażowanych w pomoc było ogromne.

Zły łańcuszek. Tak komentowano tego szczególnego SMS-a, który masowo był rozsyłany pod koniec stycznia. Gdy okazało się, że podany numer telefonu nie odpowiada, rozżalenie zaangażowanych w pomoc było ogromne.

<!** Image 2 align=right alt="Image 77458" sub="Bożena Słomińska z córką Anią, która zapewnia, że jak tylko skończy osiemnaście lat, odda krew. Wie, że warto. Fot. Jacek Kiełpiński">Wielu miało pretensje do swoich znajomych, od których dostali tę informację, że przed rozesłaniem nie sprawdzili jego prawdziwości. Pojawiły się wręcz głosy, że trzeba było machnąć ręką, bo szkoda czasu i nerwów.

Dla umierającego dziecka

31 stycznia, czwartek, około 22. „Roześlij gdzie możesz - to bardzo ważne - poszukiwana jest krew grupy ARh- dla umierającego dziecka Nr tel 604 947 367” - SMS tej treści Bożena Słomińska dostała od koleżanki. Mimo późnej pory i trwającego właśnie rodzinnego spotkania zajęła się telefonem. SMS-a rozesłała do kilkudziesięciu znajomych. Wśród nich było wielu z tych, którzy 10 lat temu zaangażowali się w akcję ratowania jej córki, Ani.

<!** reklama>- Pomyślałam przez chwilę, że może to być oszustwo - przyznaje. - Zastanawiałam się, czy zadzwonić pod ten numer i wypytać o szczegóły, ale zaraz przypomniałam sobie, jak ja się czułam w takim właśnie momencie. Wtedy nie miałam głowy do rozmów i odpowiadania na sprawdzające pytania. Pewnie właściciel tego telefonu - pomyślałam - jest w podobnej sytuacji.

Wielka akcja pomocy

<!** Image 3 align=right alt="Image 77460" sub="Pieniądze dla Ani zdobywali znajomi, a także osoby zupełnie obce. Zbiórkę zrobiono też na osiedlu, gdzie mieszkają państwo Słomińscy. ">W 1998 r. u 8-letniej Ani Słomińskiej rodzice zauważyli podejrzanie dużo siniaków. Najpierw je zbagatelizowali, w końcu jednak trafili do lekarza. Kilkanaście godzin później Ania była już w toruńskim Szpitalu Dziecięcym. Rozpoczęła się roczna batalia o życie dziecka. Początkowo stwierdzono małopłytkowość. To zbyt mała liczba płytek krwi sprawiała, że tworzyły się niewielkie wylewy. Potem okazało się, że sprawa jest poważniejsza. Stwierdzono ciężką anemię, której przyczyną było niewiadomego pochodzenia uszkodzenie szpiku. Dziewczynka trafiła do Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii w Bydgoszczy. Jej odporność spadła do zera, każda infekcja mogła być tragiczna w skutkach. W bydgoskim szpitalu Ania otrzymała sakrament chorych i wiele miesięcy przed swoimi rówieśnikami przyjęła Pierwszą Komunię Świętą.

<!** Image 4 align=right alt="Image 77466" sub="Ania nawet w najtrudniejszych momen-
tach choroby miała poczucie humoru">- Ksiądz, który udzielał sakramentu, porównał namaszczenie świętymi olejami z namaszczeniem, które otrzymywał starożytny zapaśnik przed walką - Bożena Słomińska dobrze pamięta moment, w którym dowiedziała się, że uratować jej dziecko może tylko przeszczep szpiku, a zarazem wokół widziała dzieci od dawna czekujące na dawcę, którego nie można było znaleźć.

Jednak Ania miała więcej szczęścia. Okazało się, że tzw. zgodność tkankowa występuje u jej 9-letniego brata Kuby i on może zostać dawcą. Zaczęto szukać ośrodka, w którym można by tę operację przeprowadzić. Dziewczynka cały czas, nawet dwa razy dziennie, musiała dostawać wypreparowane płytki krwi lub krew i razem z mamą czekała na dobrą wiadomość.

Wreszcie znalazło się miejsce w Klinice Hematologii i Chorób Rozrostowych Krwi we Wrocławiu. Rodzinę od razu poinformowano, że dobrze byłoby wspomóc szpital, bo przeszczep kosztuje 100 tys. zł, a pieniądze budżetowe na przeszczepy w tym roku właśnie się kończyły. - Pojawiła się też sugestia szukania dawców krwi, bo było z nią też krucho - wspomina mama Ani. - Wtedy właśnie poczułam, co to znaczy siła dobrego łańcuszka.

Pieniądze zbierali znajomi, a także osoby zupełnie obce. W szkołach organizowano loterie, z których dochód przeznaczano na sfinansowanie operacji. Zbiórkę zrobiono też na osiedlu, gdzie mieszkają państwo Słomińscy. Do akcji włączyli się adwokaci, sędziowie, przedsiębiorcy i wiele osób zupełnie anonimowych. Dwie trzecie kwoty udało się ostatecznie przekazać na konto szpitala. Jednak, o czym rodzinę zapewniono, od tego leczenie Ani nie było uzależnione, bo i tak przeszczep zostałby przeprowadzony - te pieniądze miały się przydać kolejnemu choremu dzieciakowi.

Ideę łańcuszka, dokładnie taką jak w przypadku niedawno rozsyłanego SMS-a, wykorzystano wtedy przy szukaniu dawców krwi w okresie okołoprzeszczepowym, którzy musieli mieć nie tylko chęć pomocy, ale i czas.

- Chodziło o to, by dwie, trzy osoby, codziennie przez blisko trzy godziny siedziały pod tzw. separatorem - wyjaśnia Bożena Słomińska. - Nie zawsze chodziło bowiem o samą krew, lecz o wyizolowane płytki krwi, które mają krótką żywotność. Trzeba było systematyczności i odpowiedzialności, bo umówiona osoba musiała przyjść o wyznaczonej godzinie. Mieszkająca we Wrocławiu koleżanka koleżanki zorganizowała ogromną akcję. Nawet sekretarka jej domowego telefonu służyła do kontaktów wyłącznie w tej sprawie. Tam zostawiali swe dane i numery telefonów chętni do pomocy, do których ona potem oddzwaniała i umawiała z kliniką na dokładny termin. W tamtym czasie poznałam, ile jest w ludziach dobra, wrażliwości. Dlatego ten ponury żart z końca stycznia uznałam za karygodny.

Po rozmowie z jednym z toruńskich lekarzy, który nie szczędząc swego czasu znalazł kilku dawców, mama Ani w piątek, 1 lutego, poszła na policję zgłosić fałszywy apel. Tłumaczyła, że to coś takiego jak niepotrzebne wezwanie karetki, która może przydać się innemu. Że taka paskudna gra na emocjach szkodzi wszystkim, bo gdy kolejny apel będzie uzasadniony, może już pozostać bez echa. Jednak policjant orzekł, że nie doszło do złamania prawa i nie przyjął zawiadomienia. Oficjalna przyczyna - brak pokrzywdzonego.

Krew zawsze jest potrzebna

- Mogę przyjąć, że takie jest prawo - mówi Bożena Słomińska. - Nie rozumiem tylko, dlaczego pani rzecznik kujawsko-pomorskiej policji zachęcała, by w tej sprawie zgłaszać się na policję. Gdy się poważnie potraktuje jej głos, można czuć się oszukanym ponownie. Pozostało mi zaapelować do wszystkich, którzy zdążyli się zaangażować w tę sprawę za moją przyczyną (a chociażby Janka Ochojska z PAH miała już gotowych dawców), by mimo wszystko ruszyli do stacji krwiodawstwa. W łańcuszku internetowym poinformowałam, gdzie i kiedy można oddawać krew. Przecież zawsze ktoś jej potrzebuje. Następnym razem, gdy zwróci się do mnie ktoś, komu ufam - zareaguję podobnie. Razem z tą osobą podejmę ryzyko. Być może znowu ktoś będzie chciał się zabawić naszym kosztem, ale wrażliwości i gotowości do niesienia pomocy nie wolno dać sobie odebrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska