Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Słodka Emilia" przed sądem w Toruniu. Czekali na nią wściekli pokrzywdzeni

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Fot. Grzegorz Olkowski
Ruszył proces 30-letniej Emilii D., oskarżonej o oszukanie metodą "na pracownicę banku" 19 osób. Pokrzywdzeni zostali na lodzie, z zaciągniętymi za jej namową kredytami. Czekali na oskarżoną przed sądem...

Zobacz wideo: Czy po zakażeniu covid-19 zyskujemy odporność?

- Mogło być gorąco, bo ludzie są naprawdę wkurzeni. Nie widzieli jej od miesięcy, a zostali przez nią z wielkimi kredytami do spłaty. Elimię D. uratowało to, że po rozprawie wyszła z sądu w towarzystwie swojego obrońcy. No, i że sąd ma ochronę - relacjonują nam świadkowie tego, co wydarzyło się po pierwszej rozprawie przed Sądem Rejonowym w Toruniu.

Trzydziestoletnia "Słodka Emilia" odpowiada przez sądem za oszukanie 19 osób na łączną kwotę kilkuset tys. zł. Rekordzista stracił 160 tys. zł. Kobieta udawała pracownicę banku w Toruniu. Namawiała ludzi, głównie znajomych, by zaciągnęli kredyty i przekazali jej pieniądze. Obiecywała podzielić się prowizją, co czyniła. Potem kłamała, że w ramach odstąpienia od umowy kredytowej całość sumy do banku oddała. Okazywała nawet na to dokumenty, jak się okazało, podrobione. Po czasie bank odzywał się i żądał od pokrzywdzonych spłaty rat...

Taki mechanizm przestępstwa przynajmniej ustaliła Prokuratura Rejonowa Toruń Wschód. Emilia D. bowiem przyznaje się tylko do części zarzucanych jej czynów. -Była już karane za podobne oszustwa. Gdy rozpoczynaliśmy to śledztwo (przełom 2019/2020 roku) usłyszała wyrok za identyczne oszukanie jednej osoby: ograniczenie wolności - przekazuje prokurator Joanna Becińska.

Teraz Emilii D. grozi do 8 lat więzienia. Kolejne rozprawy: 16 czerwca i 30 lipca. Na tej drugi zeznawać będą pierwsi z licznego grona poszkodowanych.

Oto mechanizm działania "Słodkiej Emilii"

Emilia D. to trzydziestolatka o słodkiej buzi i umiejąca wpływać na ludzi. Jak działała torunianka? Poznaliśmy nie tylko ustalenia prokuratury, ale i historie niektórych pokrzywdzonych. Najkrócej rzecz ujmując, kobieta podawała się za pracownicę banku w Toruniu. Różnymi sposobami (o tym dalej) nakłaniała ludzi do tego, by zaciągali kredyty i przekazywali jej pieniądze. Zapewniała, że nazajutrz je wpłaci z powrotem do banku w ramach odstąpienia od umowy. Ludzie jej wierzyli, bo potem okazywała im na dowód bankowe dokumenty (fałszywe, jak się okazało).

A dlaczego w ogóle przystawali na jej prośby? Przynajmniej niektórzy mieli w tym interes. Z zaciągniętego kredytu dostawali 10 procent. Dość szybko jednak się orientowali, że zostali zrobieni w konia, bo bank zaczynał wydzwaniać i pytać o spłatę rat. - Zwlekaliśmy ze zgłaszaniem się na policję i do prokuratury, bo po prostu się wstydziliśmy - mówią dziś pokrzywdzeni.

Przypomnijmy historię Agaty. Mechanizm, który się z niej wyłania, miał być powtarzany w wielu przypadkach. Zmieniać się miały tylko osoby, daty, sumy, okoliczności.

Agata spłaca dwa kredyty: na 22 i 38 tys. zł

Agata znała Emilię w dzieciństwie, z osiedla. Potem ich drogi się rozeszły. W dorosłym życiu Agata odezwała się do koleżanki z podwórka po tym, jak ta zamieściła na Facebooku interesujący post. Obiecywała pieniądze, które szykującej się do ślubu Agacie akurat by się przydały.

-Powiedziała mi, że jest pracownicą banku (tu: nazwa) i że brakuje jej udzielonych kredytów do premii kwartalnej. Zaproponowała, że jeśli wezmę kredyt, to podzieli się ze mną prowizją: dostanę 10 procent wartości pożyczki. A ona szybko pieniądze do banku wpłaci w ramach odstąpienia od umowy kredytowej. Zgodziłam się - wspomina Agata.

Nazajutrz razem pojechały do miasta. Do banku Agata poszła sama. Emilia tłumaczyła, że ona nie może się w pracy pokazać, bo formalnie jest na chorobowym. Tym sposobem Agata sama zaciągnęła pożyczkę w wysokości 22 tys. zł. Pieniądze wraz z dokumentami przekazała koleżance. Ta odpaliła jej obiecaną "prowizję". Po kilku dniach natomiast przekazała Agacie dokumenty potwierdzające wpłatę i odstąpienie od umowy. Wszystko wydawało się ok.

Agata była tak zadowolona, że interes poleciła znajomym z pracy i z bloku. Oni również weszli w układ ze słodką Emilią i pozaciągali identycznie kredyty. I oni szybko dostali "dokumenty z banku" potwierdzające rzekomy zwrot pieniędzy. Dopiero później okazało się, że były to dokumenty podrobione.

-Po dwóch-trzech miesiącach Emilia namówiła mnie na powtórkę z rozrywki. Tym razem kredyt zaciągnęłam w innym oddziale banku i już na wyższą sumę, bo 38 tys. zł. Cała reszta przebiegała podobnie jak za pierwszym razem. Aby mnie dodatkowo uspokoić, Emilia przy mnie zadzwoniła do banku. Wyraźnie usłyszałam, że "Agata (tu: nazwisko) nie ma u nich żadnych zobowiązań do spłaty". Wtedy nie wiedziałam, że dzwoniła do zupełnie innej placówki bankowej- ciągnie Agata.

Prawda wyszła na jaw wtedy, gdy bank zaczął wydzwaniać i domagać się spłaty rat. Emilia jeszcze próbowała uspokajać, tłumaczyć, odwlekać... Ale jedna z kredytobiorczyń po prostu poszła do banku i zapytała o pracownicę Emilię D. Okazało się, że nikt taki tam nie pracuje. -Tym sposobem zostaliśmy z kredytami, a ją mogliśmy już tylko gorzko przeklinać. Mi co prawda wpłaciła nawet 10 tys. zł na konto, ale przecież do spłacenie mam o wiele więcej - kończy Agata.

Co się wydarzyło teraz w Sądzie Rejonowym w Toruniu?

Proces Emilii D. już ruszył. Na pierwszej rozprawie oskarżona zaczęła składać bardzo obszerne wyjaśnienia. Generalnie, dużą część winy przerzuca na osoby mające status pokrzywdzonych w procesie. Jak przekazuje nam dziś prokurator Joanna Becińska, podobnie było na etapie śledztwa.

Na kolejnej rozprawie, 16 czerwca, oskarżona ma konntynuować składanie swoich wyjaśnień. -Dopiero na terminie lipcowym zeznania składać mają pierwsi z grona pokrzywdzonych - przekazuje adwokat Michał Wiechecki, reprezentujący niektórych poszkodowanych w tej sprawie.

Obrońcą Emilii D. jest adwokat Martyna Wojtczak. Skontaktowaliśmy się z nią, ale - zgodnie z wolą swojej mandantki - nie komentuje ona sprawy. Do tematu będziemy wracali.

WARTO WIEDZIEĆ:

Emilia D. była już karana za oszustwa. Były to kary ograniczenia wolności, czyli prac społecznych.
Obecnie 30-latka znów odpowiada za przestępstwo z art. 286 par. 1 kk. Grozi za nie od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska