Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smartfon, cały mój świat

Lucyna Tataruch
Uzależnione od telefonu dzieci reagują agresją, gdy próbuje się im zabrać komórkę. Dorosłemu byłoby łatwiej, bo wcześniej żył bez tego narkotyku i ma do czego wrócić. A dziecko? Zdarza się, że poza smartfonem nie ma już nic.

Oddawaj ten telefon, ty stara krowo! Jak mi nie oddasz, to rozwalę sobie łeb o ścianę! Pożałujesz! Już nigdy mnie nie zobaczysz! Oddaj… Mamuś, przepraszam. Mamuś, daj tylko na chwilkę, proszę, tylko coś sprawdzę. Muszę napisać do kumpla, bo robimy coś razem. Proszę, daj mi go na pięć minut… Słyszysz? Rozumiesz?! Nie?! Oddawaj mi telefon k…, ty p… starucho!

Beata dokładnie pamięta każde słowo, które w napadzie szału wykrzyczał jej czternastoletni syn. Stało się to kilka miesięcy temu. Najpierw zadzwoniła do niej wychowawczyni chłopaka - z pytaniem, czemu Cyprian nie chodzi do szkoły.

Nie chodzi? Matka o niczym nie wiedziała. Do pracy szła na godzinę 7, wracała po 17. Gdy pytała syna o lekcje, zawsze słyszała to, co chciała usłyszeć: że spoko; że nudy, ale OK; że jakoś idzie. Jak tam z fizyki? W porządku, czwóra ze sprawdzianu. Pojedyncze słowa, ale to przecież normalne u nastolatków. Tylko że Cyprian kłamał jak z nut.

Kobieta przyznaje - nie mieli ze sobą zbyt dobrego kontaktu. Tak to już czasem bywa w rodzinach. Nic strasznego się zresztą nie działo… dopóki nie zadzwoniła nauczycielka. Beata w ramach kary za opuszczanie szkoły chciała zabrać Cyprianowi komórkę. Wtedy chłopak zareagował, jakby coś w niego wstąpiło. Oszalał ze złości.

ZŁAMIĘ CI RĘKĘ

Teraz Cyprian razem z matką chodzi na terapię. Rozpoznanie zaburzenia poszło sprawnie, bo to niejedyne dziecko w ośrodku uzależnione od swojego smartfona. Powody są różne, najczęściej wiążą się z przeżywanym kryzysem - w rodzinie, w szkole, w grupie rówieśników. W obliczu takich problemów łatwiej jest zaangażować się w tzw. zwany kontakt sieciowy przez telefon. To pozwala uciec od nieprzyjemności, daje iluzję kontroli nad wszystkim, dostarcza pozytywnych emocji - w każdej minucie, sekundzie. I w porównaniu z życiem „face to face” jest o wiele bardziej proste, więc szybko działa na młody, chłonny umysł.

- Pamiętam przypadek dziecka, które złamało rękę matce, gdy ta próbowała mu zabrać komórkę - mówi Barbara Domagała, terapeutka, dyrektorka Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilaktyki BORPA. - Szokujące? Dla tego młodego człowieka to też był szok. Wydzierano mu coś, bez czego on czuł, że się rozpadnie. Uzależnione dzieci w takich sytuacjach reagują agresją. Nie miały szansy rozwinąć się prawidłowo w sferze emocjonalnej i nie znają innych narzędzi. Dorosłemu byłoby łatwiej, bo wcześniej żył bez tego narkotyku, ma do czego wrócić. A dziecko? Zdarza się tak, że poza telefonem nie ma już nic.

Specjaliści wyróżniają kilka rodzajów tego problemu. Mówi się o uzależnieniach od SMS-ów, od gier, od nowych modeli. Charakterystyczny jest też „syndrom włączonego telefonu”, czyli nałóg, który nie pozwala ani na minutę wyłączyć komórki.

Cyprian tak miał. Dziś uczy się, jak na nowo korzystać z urządzenia, którego przecież nie da się zupełnie wyeliminować z życia. Nie każdy człowiek uzależnia się od telefonu, można z nim funkcjonować normalnie. On jednak już tego nie umie, a jego matka nie wie, jak to się stało.

Przed nimi długa i żmudna droga.

SMARTFON OD PODSTAWÓWKI

Pierwszym krajem, w którym pod koniec XX wieku zaobserwowano uzależnienie od telefonów komórkowych, były Chiny. W Polsce zaczęto mówić o tym problemie dopiero w 2011 roku, za sprawą kampanii społecznej „Uwaga! Fonoholizm”.

- W ramach tej akcji TNS OBOP zrealizował na grupie osób w wieku 12-19 lat badania pt. „Młodzież a telefony komórkowe” - mówi dr Jolanta Jarczyńska z Katedry Pedagogiki Opiekuńczej i Profilaktyki Społecznej UKW, autorka publikacji „Siecioholizm i fonoholizm zagrożeniem współczesnej młodzieży”. - Wykazano w nich, że co trzeci nastolatek nie wyobraża sobie życia bez komórki. Aż 56 procent woli kontakt telefoniczny od spotkań z ludźmi i osobistej rozmowy. Większość używa komórek w czasie szkolnych zajęć, prawie co trzeci uczeń w kinie, a 44 proc. również podczas rodzinnego obiadu. Kampania ta miała zwrócić uwagę na problem nadmiernego korzystania z urządzeń mobilnych. Budzeniem świadomości w tym temacie zajmowali się nauczyciele z 2,5 tysiąca szkół w Polsce, do których rozesłano materiały z gotowymi scenariuszami lekcji na ten temat.

Czy to pomogło? Badań nad fonoholizmem przybywa, podobnie jak coraz młodszych użytkowników komórek. Zgodnie z ubiegłorocznym raportem Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG, regularne korzystanie z własnego telefonu rozpoczyna się przeciętnie w wieku 10 lat. - W dużych aglomeracjach miejskich wiek inicjacji spada do 7-8 lat. Dzisiejsi uczniowie szkół podstawowych średnio o 2 lata szybciej zaczęli korzystać z własnych smartfonów niż obecni gimnazjaliści. Badacze spekulują, że ten wiek będzie się cały czas obniżał - dodaje dr Jarczyńska.

TRZY DNI BEZ PRZERWY

Zanim dziecko otrzyma telefon na własność, zwykle dobrze poznaje aparat rodziców. - Z moich obserwacji wynika, że dzieje się tak prawie w każdym domu - stwierdza Barbara Domagała. - Dzieci uczą się od dorosłych, widzą mamę i tatę z nosami w ekranach. Ponadto zdarza się, że już dwuletnie maluchy dostają do ręki smarfony, by miały się czym zająć. Z biegiem czasu tego telefonu jest w życiu dziecka coraz więcej, a im młodszy organizm, tym szybciej się przyzwyczaja, a potem uzależnia.

Czy więc dzieci w ogóle nie powinny korzystać z telefonów komórkowych? Pani Barbara zaprzecza: - Takie założenie jest nierealne. Urządzenia mobilne są i będą w naszym życiu. Mogą przecież odgrywać pozytywną rolę, służyć edukacji, rozrywce. Powinno to być jednak proporcjonalnie dostosowane do etapu rozwoju dziecka. Często jest tak, że czterolatki obsługują aplikacje dla pięcio-, sześciolatków i wszyscy dookoła się z tego cieszą. Rodzice są dumni, dają dziecku pozytywne sygnały, zachęcając je do wykazywania się przy telefonie. Jednocześnie mają je na jakiś czas z głowy, mogą zająć się swoimi sprawami. Tak powstaje niebezpieczna spirala. A wystarczy, by to wszystko odbywało się pod ścisłą kontrolą, z ustaleniem jasnych reguł i czasu zabawy komórką. Na przykład - malutkie dziecko może korzystać ze smarfona dwa-trzy razy dziennie po 10 minut. Dzieci, które idą do szkoły - dwa razy po pół godziny. W wyższych klasach godzina, potem dwa razy po godzinie i tak dalej. Niestety, znam maluchy, które siedzą z telefonami po 5-10 godzin dziennie. Są też takie, które potrafią spędzić w ten sposób trzy dni bez przerwy.

TROCHĘ SWĘDZI, TROCHĘ PIECZE

Agnieszka pamięta, gdy pierwszy raz usłyszała, że jej córka może mieć problem. Siedziały razem w poczekalni bydgoskiej poradni dermatologicznej na Wałach Jagiellońskich. Marcie to chyba nawet pasowało - był poniedziałek, 10 rano, mogła opuścić dwie pierwsze lekcje.

- Zapytałam ją, czy ma jutro sprawdzian z angielskiego - wspomina matka. - Nie odpowiedziała. Siedziała wpatrzona w telefon, przeglądała Snapchat, Instagram. Nic do niej nie docierało. Myślałam, że znowu ma o coś żal, jest zła. Od dawna chodziła obrażona na cały świat. Ale kto z nas się tak nie buntował?

Piętnastoletnie dziewczyny zwykle trafiają do dermatologa z młodzieńczym trądzikiem. To jednak nie był ten przypadek. Marta ma gładką i zdrową cerę.

- Umówiłam ją na wizytę, bo zauważyłam, że coś jej wyszło na prawej dłoni. Myślałam, że to jakieś uczulenie, egzema. Miała czerwoną, popękaną i twardą skórę z bąblami. Wyglądało to okropnie, ale Marta się tym nie przejmowała. Lekarce też powiedziała, że za bardzo jej to nie przeszkadza. „Trochę swędzi i piecze, ale bez przesady”.

Pani doktor obejrzała dokładnie dłoń dziewczyny. Wypytała o potencjalne kłopoty z krążeniem, dociekała, czy Marta nosi rękawiczki, gdy jest na dworze. Agnieszkę to zdziwiło, ale po chwili wszystko już było jasne.

- „Ta dłoń jest odmrożona”, usłyszałyśmy z córką. „Jak to odmrożona? Jak to możliwe?”, pytałam bez sensu - wspomina kobieta. - Pani doktor spojrzała jednak z pobłażaniem na mnie, a potem na Martę, która podczas całej wizyty prawie nie oderwała wzroku od telefonu. „Proszę porozmawiać z dzieckiem, bo może ona przesadza z telefonem. Chodzi z nim na mrozie, pisze bez rękawiczek. To teraz powszechne, jednak powinna przecież czuć, że odmraża sobie rękę. To boli” - mówiła lekarka, wypisując receptę na maści.

W drodze do szkoły Agnieszka zapytała córkę, czy ta mogłaby zostawić dziś w domu swój telefon. - Chyba żartujesz - wysyczała nastolatka z nienawiścią w głosie. - Nie zabierzesz mi go. Tam jest cały mój świat. To moja sprawa, jak korzystam z telefonu. Nie rozumiesz tego. Nie potrzebuję twoich dennych uwag. Zajmij się sobą.

KILKADZIESIĄT SELFIE DZIENNIE

- Badania potwierdzają, że telefon nie służy już głównie do dzwonienia, lecz do przeglądania stron internetowych i aplikacji społecznościowych - tłumaczy dr Jarczyńska. - Tych ostatnich używa ponad 70 procent uczniów. Można też powiedzieć, że dzisiejsza młodzież - za sprawą aparatów fotograficznych w telefonach - jest „młodzieżą selfie”. Co czwarty uczeń przynajmniej raz w ciągu doby robi sobie zdjęcie, co dziesiąty kilkanaście bądź kilkadziesiąt razy dziennie.

Większość tych osób wrzuca swoje zdjęcia do internetu, licząc na przychylne komentarze i lajki. To poprawia ich samoocenę, pozwala pochwalić się swoim stylem życia, wykreowaną osobowością. Chętniej robią to dziewczyny, które na dodatek częściej niż chłopcy uzależniają się od telefonów.

- Tu nie chodzi jedynie o nowy zakres form komunikowania się, jakie dawał nam dawniej telefon - precyzuje dr Jarczyńska. - Gwałtowny rozwój nowych mediów przyczynił się do zmiany wyznawanych wartości. Młodzież coraz częściej przejawia postawy roszczeniowe, uważa, że wszystko jej się należy. Koncentruje się tylko na „tu i teraz”. Badania i obserwacje wskazują, że przyszłość nie jest dla młodych ludzi tak ważna jak teraźniejszość. Nie myślą też o konsekwencjach swojego zachowania. W efekcie mają trudności w adaptacji do nowego, wciąż zmieniającego się świata.

Tych nastolatków określa się mianem „teraźniejszych hedonistów” - nastawionych jedynie na rozrywkę, przyjemności, ekscytację. A tego w całym zakresie dostarcza im kontakt z telefonem.

NIC MNIE NIE OMINIE

Do czego to prowadzi? W skali społecznej skutki tego stosunkowo nowego funkcjonowania znane będą dopiero za jakiś czas - gdy kolejne, wychowane ze smarfonem pokolenie wejdzie w dorosłość. Badacze jednak już dziś wymieniają niepokojące sygnały - na przykład przemęczenie u młodzieży. Nie wynika ono z natłoku szkolnych lub domowych obowiązków, lecz z silnie odczuwanego przymusu śledzenia życia na ekranie swojego telefonu.

Od komórek uzależnia się ok. 2-3 procent uczniów. Jednak coraz większy odsetek łapie się już na „syndrom FONO”, czyli lęk związany z byciem poza głównym obiegiem informacji. Objawia się to nieustannym dotykaniem telefonu, sprawdzaniem i nasłuchiwaniem dźwięków nowych wiadomości, korzystaniem ze smartfona o każdej porze dnia i nocy, często kosztem snu.

Nic ich nie może ominąć. Każda sekunda bez telefonu oznacza kilkaset przegapionych aktualizacji statusów, zdjęć znajomych, dyskusji i innych treści.

- Z najnowszych badań wynika, że 15 procent uczniów czuje się przeciążonych tym wszystkim - dodaje dr Jarczyńska. - 19 procent przyznaje, że podejmuje nawet świadome próby ograniczania czasu spędzanego z telefonem.

Tylko czy w tej sytuacji nie jest już na to za późno?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smartfon, cały mój świat - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska