Proces 69-letniego Jana G., fachowca z 43-letnim stażem zawodowym, ruszył dziś przed Sądem Rejonowym w Toruniu. Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód oskarża go o dwa czyny: narażenie wszystkich pracujących przy rozbiórce ludzi na niebezpieczeństwo oraz nieumyślne spowodowanie śmierci pana Tomasza. Śledczy dowodzą, że w trakcie rozbiórki nie zabezpieczył prawidłowo (zastrzałami lub rozparciami) ściany, która później się zawaliła. Dopuścił ludzi do pracy w takich warunkach, a następnie opuścił plac budowy. Tym samym zaprzestał bezpośredniego nadzoru nad pracownikami i egzekwowania od nich bezpiecznego wykonywania prac.
- Nie przyznaję się do winy. Powodem przewrócenia się tej ściany były prace rozbiórkowe prowadzone po opuszczeniu przeze mnie placu budowy. Zdecydował o tym Andrzej Sz., właściciel firmy rozbiórkowej. Gdy ja opuszczałem plac około godz. 14.30, pracownicy segregowali urobek z rozbiórki (gruz), a ciężki sprzęt był odstawiony - zeznał dziś Jan G.
Polecamy:
Najlepsze toruńskie restauracje TOP
Mistrzowie parkowania w Toruniu
Skąd się wzięły nasze nazwiska
Tragicznego 14 kwietnia 2017 roku prace przy ul. Podgórnej 42 ruszyły rano. Według kierownika budowy, już jednak około godz. 10.00 zaprzestano wyburzeń. Robotnicy mieli do końca dnia pracy segregować gruz. I, jak twierdzi, robili to, gdy odjeżdżał. Gdyby nie Andrzej Sz., który przyjechał na plac i zdecydował o kontynuacji rozbiórki, nie doszłoby do nieszczęścia. Taka jest linia obrony oskarżonego. Poza tym podnosi on, że budynek rozbierano według wadliwego od samego początku projektu, zatwierdzonego przez Wydział Architektury i Budownictwa oraz nadzór budowlany. Projekt ten nie uwzględniał specyfiki tzw. pruskiego muru - obiektu wzniesionego na konstrukcji słupowo-ryglowej, który rozbiera się zdecydowanie inaczej od standardowego.
- Pytanie brzmi, dlaczego pan Jan G., doświadczony kierownik budowy, już na samym początku nie zakwestionował tego projektu, który dopiero teraz nazywa wadliwym. Dlaczego w ogóle podjął się pracy według takiego projektu? - zwraca uwagę prokurator Bartosz Wieczorek, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.
Czytaj dalej - kliknij poniżej:
Dziś zeznania w sądzie złożyła też pani Mariola, matka tragicznie zmarłego robotnika. Opowiedziała, jak przeddzień tragedii syn mówił jej, że nazajutrz "będą rozbierać stary dom przy ulicy Podgórnej". O godzinie 6.00 rano, jak zwykle, wyszedł z domu na terenie gminy Czernikowo do pracy. Do Torunia pojechał z kolegą jego autem. Nigdy już nie wrócił...
Polecamy:
Gwara policyjna - tak nazywają marki aut
Zarobki gwiazd disco-polo
Długie weekendy 2018
Skąd się wzięły nasze nazwiska
- Oczekuję sprawiedliwego procesu i wyjaśnienia, jak i z czyjej winy zginął mój syn. Osoba odpowiedzialna powinna ponieść konsekwencje. Wierzę, że sąd wymierzy jej sprawiedliwą karą. Mój syn osierocił dwie córeczki. Był młodym człowiekiem; miał przed sobą całe życie - mówiła dziś "Nowościom" matka zmarłego.
Nie jest tajemnicą, że dom przy ul. Podgórnej rozbierano po to, by nowy budynek wzniosła tu firma, której prezesuje senator Przemysław Termiński (PO). Czy parlamentarzysta i biznesmen zainteresował się losem osieroconych dziewczynek? Czy pomógł rodzinie tragicznie zmarłego robotnika?
O tym, a także o szczegółach dzisiejszej rozprawy - jutro w "Nowościach".
Zobacz też: Pożar hurtowni zniczy w Nieszawce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?