Śmiertelny koronawirus w Toruniu. Najmłodsza ofiara to 41-latka. "Gosia tak bardzo chciała żyć"

Jak podał dziś (24.04) prezydent miasta Michał Zaleski podczas videokonferencji liczba zakażonych koronawirusem w Toruniu i powiecie wzrosła do 114 osób. Niestety, wzrosła też liczba zgonów - zmarło już 12 osób. To tragiczny bilans pandemii, której końca wciąż nie widać.

Jak ustaliły Nowości, najmłodszą śmiertelną ofiarą koronawirusa w Toruniu i regionie była 41-letnia pani Małgorzata (nazwisko do wiadomości redakcji). Jej rodzina jest przekonana, że zakażona została wirusem w placówce medycznej przy ul. Batorego w Toruniu. Reprezentujący krewnych zmarłych adwokat Michał Wiechecki przygotował już zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które najpóźniej w poniedziałek (27.04) złoży do prokuratury.

Poważnie chora na nerki 41-latka od wielu miesięcy była dializowana w centrum dializ działającym przy Specjalistycznym Szpitalu Miejskim przy ul. Batorego w Toruniu (stacja prowadzona jest przez prywatną firmę o uznanej marce na rynku medycznym). Stawiała się tam co drugi dzień. Od poniedziałku, 30 marca, czuła się źle. Była tak osłabiona, że leciała jej krew z nosa.

-Pani doktor z centrum przekazała jej jednak, że dializowanie jest konieczne. Po córkę do domu przyjeżdżał samochód i zabierał na Batorego. Tak się działo do czwartku 2 kwietnia. Tego dnia ambulans z Batorego nie przywiózł jej już jednak do domu, tylko zawiózł do szpitala zakaźnego przy ul. Krasińskiego. Było wiadomo, że chodzi o koronawirusa. 5 kwietnia z Gosią było tak źle, że przewieźli ją do szpitala w Grudziądzu. Na drugi dzień tam zmarła - relacjonuje pani Teresa, matka zmarłej.

41-latka mieszkała w Toruniu pod jednym dachem z matką i 18-letnią córką. U obu tych kobiet wykonano testy na obecność koronawirusa. W obu przypadkach wynik był ujemny. -Dlatego jesteśmy wszyscy pewni, że to nie z domu wziął się ten wirus, tylko z Batorego - podkreśla pani Teresa. - Wiemy, ile osób było zakażonych w miejskim szpitalu i centrum dializ. Chcemy, żeby sprawą zajęła się prokuratura, a potem sąd. Nasza Gosia miała tylko 41 lat. Mimo choroby tak bardzo chciała żyć. Do stacji dializ jeździła po ratunek, a nie po śmierć...

Po śmierci pani Małgorzaty jej matka i córka przebywać musiały przez dwa tygodnie w kwarantannie. Z tego powodu nie mogły uczestniczyć w pogrzebie, co dodatkowo powiększyło ich ból. Ciało 41-latki zostało skremowane. Na pogrzebie była siostra zmarłej, mieszkająca osobno.

Przypomnijmy, że w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu i działającym przy nim centrum dializ odkryto zakażenie koronawirusem u 51 osób: pacjentów i pracowników. Najliczniejsze grono zarażonych było na oddziale hematologii. Stąd aż 14 pacjentów trafiło do lecznicy w Grudziądzu. Zmarło 5 z nich. Oddział ten nadal, jak poinformował dziś prezydent Michał Zaleski, pozostaje zamknięty. Otwarto jednak jego część ambulatoryjną - dla tych chorych, których poddawać trzeba chemioterapii.

POTWIERDZONE PRZYPADKI ZAKAŻENIA WIRUSEM SARS-COV-2.

Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód prowadzi od 6 kwietnia czynności sprawdzające w sprawie podejrzenia przestępstwa, do jakiego mogło dojść w miejskim szpitalu i/lub centrum dializ - chodzi o narażenie życia i zdrowia dużej grupy osób (pacjentów i pracowników) przez zagrożenie epidemiczne i zakażenie chorobą zakaźną. Prokuratura opierała się dotąd na: liście lekarza opublikowanym przez Onet.pl o zaniedbaniach w lecznicy, doniesieniu pana Tomasza (syna zakażonej pacjentki hematologii) i zawiadomieniu pewnej kobiety. Zawiadomienie dotyczące tragicznej śmierci pani Małgorzaty będzie czwartym w całej sprawie.

Jak jednak podkreślał już na naszych łamach prokurator Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód, trudnym zadaniem będzie ustalenie gdzie konkretnie doszło do zakażenia poszczególnych osób. Do sprawy wrócimy niebawem.