Pani Renata zadzwoniła, bo raca o północy przeraziła jej zwierzęta. Wyszła z tego wszystkiego sprawa dla prokuratury, która dość sprawnie ją... umorzyła.
Właścicielka psów czuje się przegrana, a młodzi sąsiedzi - bezkarni. Od czasu do czasu jeszcze podrwią sobie z niej, „strzelając” z palca niczym z pistoletu. O taki wynik chodziło?
Niejeden konflikt sąsiedzki już na łamach „Nowości” opisywaliśmy. Było o zbyt hałaśliwym tłuczeniu mięsa na kotlety, było o podrzucaniu sobie śmieci, było o rzekomo za głośnym słuchaniu Radia Maryja. Osobiście niewiele już mnie chyba w tej materii jest w stanie zdziwić. Metody, jakich ludzie używają, by zatruć sąsiadowi życie, bywają przeróżne. I wciąż ewoluują.
W pełni popieram jednak Ewę Włodkowską, szefową Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt: odgrywanie się na nielubianym sąsiedzie przez sprawianie cierpienia jego zwierzętom to poziom najniższy. Cóż winien jest pies czy kot? Dlaczego narażać go na stres, ból, cierpienie? I dlaczego stosowne służby w Toruniu
tak niemrawo reagują na takie praktyki?
Na koniec - o sylwestrowej tradycji. To między innymi powołując się na nią, prokuratura umorzyła sprawę. Wszystko byłoby OK, gdyby w ramach tej tradycji młodzi odpalali petardy dalej niż półtora metra od okna pani Renaty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?