MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawca przemocy dostał zakaz zbliżania się do ekspartnerki, siedział za to w więzieniu. Teraz razem mają mieszkać

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Partner zaczął bić panią Brygidę już na początku związku. Bała się odejść od niego, chociaż jej synkowi też czasem od konkubenta się dostawało
Partner zaczął bić panią Brygidę już na początku związku. Bała się odejść od niego, chociaż jej synkowi też czasem od konkubenta się dostawało Anatol Chomicz
Wdowa z Bydgoszczy związała się z rozwiedzionym mężczyzną. Dopiero po latach powiadomiła policję, że on ją bije. - Były już partner dostał zakaz zbliżania się do mnie. Siedział w więzieniu za przemoc. Oboje dostaliśmy nakaz eksmisji, bo zadłużyliśmy mieszkanie. Pod nowym adresem nadal jednak mamy razem mieszkać - mówi ona.

Pani Brygida z Bydgoszczy ma 68 lat i syna przed 40-tką. - I życie, spaprane przez mojego byłego już partnera i przez siebie samą, bo odwagi odejść od niego nie miałam - zaczyna.
Została wdową, gdy syn miał roczek. - Budowaliśmy dom, takim systemem, że nasz pomagali stawiać koledzy męża, a mąż udzielał się na ich budowach. Małżonek zginął na budowie u znajomego - wspomina kobieta. - Jeszcze dwa lata po jego śmierci próbowałam dokończyć budowę. Wreszcie się poddałam. Dom sprzedałam.

Poznała Jerzego. - Pracował po sąsiedzku, tak samo na budowie. Zaczęliśmy się spotykać. Nie przeszkadzało mi, że jest po rozwodzie. Zaakceptował moje dziecko. Wprowadziliśmy się do Jurka. Miał dwupokojowe mieszkanie w wojskowym bloku kilka osiedli dalej. Nie był żołnierzem. Jego ojciec służył w armii. Jurkowi mieszkanie jednak przyznano. Żyliśmy, jak to się dzisiaj modnie określa, w związku partnerskim, bez ślubu.

Cios zza lodówki

Niebawem pani Brygida poznała inne oblicze konkubenta. - Wszczynał awantury o cokolwiek. Krzyczał na mnie i na małego. Jeszcze na mnie rękę podnosił. Małemu też się niekiedy dostawało, ale mnie traktował niczym worek treningowy. Chował się przykładowo za lodówką, a jak wchodziłam do kuchni, to pac-pac! Mnie po głowie. Synek to czasami widział. Uciekał do drugiego pokoju. Tyran latami mnie okładał. Pijany jeszcze bardziej agresywny się stawał. Tabletki psychotropowe brał, a w trakcie leczenia alkohol zabroniony. Opowiadałam rodzinie, co się dzieje w domu. Krewni uważali, że wymyślam albo przewrażliwiona jestem. Wiele razy chciałam iść na policję. Nie doszłam.

Oprócz przemocy, pojawiły się długi, chociaż pani Brygida o nich nie wiedziała. - Moja pseudoteściowa opłacała nasze rachunki za mieszkanie. Taki układ zawarła z Jurkiem jeszcze zanim mnie spotkał. Nigdy ani książeczki opłat, ani innych potwierdzeń wpłat nie widziałam. Upomnienia nie przychodziły.

Czytelniczka utrzymywała rodzinę. - Pracowałam jako sprzątaczka. Jurek był monterem z zawodu. Okłamywał mnie jednak. Rano wychodziliśmy na autobus. Wsiadałam, on niby też, lecz do innego autobusu. Tyle że naprawdę jechałam do zakładu, a on podjechał jeden przystanek i wysiadał. Najczęściej szedł do parku, do kumpli od piwa. Nie wracał do domu, bo syn mógł wcześniej skończyć lekcje i go zobaczyć. Gdy wracałam do domu, partner też. Opowiadał, jak mu dzień w robocie minął. Po latach zorientowałam się, że nie pracował. Matka dawała mu po cichu pieniądze. Moja wypłata szła na jedzenie, ubrania i wszystko dla syna.

Wdowa z dzieckiem spali w mniejszym pokoju. - Dziewięciometrowym - podkreśla. - Mieściło się jednoosobowe łóżko. Na noc rozkładaliśmy wąski materac. Raz spałam na łóżku, a syn wówczas na materacu, raz odwrotnie. Gdy chcieliśmy ugotować obiad, we dwójkę szliśmy do kuchni. Czuliśmy się bezpieczniej. Obojga Jurek by nie zaatakował. Tylko z łazienki korzystaliśmy osobno.

Chłopak kontra ojczym

Syn podrósł i przestał bać się ojczyma. - Gdy Jurek startował do niego z rękami, syn mu oddawał. Był już silniejszy - kontynuuje nasza rozmówczyni. - Mnie Jurek nie odpuszczał.
Nastąpił przełom. - Przyjechała policja na interwencję. Policjantka poprosiła mnie o rozmowę na osobności. Zaklinałam, że wszystko gra. Wiedziała, że kłamię.

Ruszyła procedura. W sądowych aktach, dotyczących konkubenta, czytamy: „Od bliżej nieustalonego dnia 1990 roku do 17 października 2010 roku w Bydgoszczy w mieszkaniu przy ul. (...) znęcał się fizycznie i psychicznie nad pozostającą z nim w faktycznym pożyciu (...) oraz pozostającym z nim w stałym stosunku zależności jej synem (...) w ten sposób, że bił ich po całym ciele pięściami i paskiem. Szarpał, kopał (...) groził pozbawieniem życia”.

Zakaz zbliżania się

- Jurek dostał zakaz zbliżania się do mnie - wzdycha 68-latka i pokazuje postanowienie z 2011 roku o oddaniu go pod dozór policji, połączony z zakazem przebywania w miejscu zamieszkania pokrzywdzonych i kontaktowania się z nimi.
- Na nic zdał się zakaz, ponieważ Jurek i tak z nami mieszkał - wtrąca pani Brygida. - Chyba, że zabierali go.
O zabieraniu go do więzienia mowa. - Partner siedział za przemoc. Zaliczył kilka odsiadek, łącznie może pięć lat spędził zamknięty. Nie tylko mnie bił. Pobił np. fachowca, który przyszedł naprawić telewizor. Nie umiał, więc Jurek rzucił się na niego. Tamten powiadomił policję. Partner dostał wyrok.

Spokój na krótko

Pani Brygida z synem cieszyli się, gdy mężczyzna lądował w celi. Radość trwała krótko nie tylko dlatego, że wracał po odbyciu kary. Na jaw wyszły długi. - Zalegamy za czynsze prawie 50 000 złotych - przyznaje kobieta. - Pseudoteściowa chyba przestała opłacać mieszkanie. Odcięli nam gaz, jeszcze przed tym, jak Jurek poszedł siedzieć. Załatwiliśmy więc dwupalnikową kuchenkę na prąd. Kiedyś wychodziłam z domu do pracy i nie było światła. Po moim powrocie prąd był. Podejrzewałam awarię. Okazało się, że energetyka odłączyła nam prąd. Jurek podłączył go na lewo. Nie powiedział mi.

Agencja Mienia Wojskowego w Bydgoszczy, do której należy blok, skierowała sprawę przeciw dłużnikom do sądu. - W 2014 roku sąd orzekł eksmisję - dodaje pani. - Stwierdził, że przysługuje naszej trójce jeden lokal, czyli jeden pokój. Absurd! Jurkowi nie wolno zbliżyć się do mnie, ale zapadła decyzja, żebyśmy razem mieszkali. Ja-ofiara przemocy, mój dorosły syn i mój ekspartner-przemocowiec. Pisałam w tej sprawie do sądu, Urzędu Miasta Bydgoszcz, AMW. Nikt nie odplątał tego. Chcę wyprowadzić się z synem, ale nie tam, gdzie będzie mój były partner. Dziewięć lat czekaliśmy z synem na wyprowadzkę.

18-metrowy pokój

Jesienią 2023 roku emerytka i syn odebrali informację z Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy: „ W celu wykonania wyroku eksmisyjnego (...) z 2014 roku (...) przedkładamy ofertę zawarcia umowy najmu socjalnego (...). Przedmiotowy lokal o łącznej powierzchni użytkowej 37,02 m kw., składający się z jednego pokoju o pow. 18,01 m kw., kuchni, przedpokoju, spiżarni oraz łazienki z wc, należy zasiedlić w terminie jednego miesiąca, licząc od daty odbioru korespondencji”. W ADM wyjaśniają, że jedynie realizowali wyrok sądowy. Nie decydowali, jaki lokal mają zająć eksmitowani.

Bydgoszczanka mówi: - Jurek już tam się przeprowadził. Z tego, co wiemy, zrobił to zaraz po ostatnim wyjściu z więzienia. Nie mamy natomiast pojęcia, gdzie teraz się podziewa. Przed laty zerwaliśmy z nim kontakty. Mieszkanie widzieliśmy raz, jedynie z zewnątrz. W środku raczej nikogo nie było.

Syn kobiety opuścił zadłużone wojskowe mieszkanie. Jego matka wciąż tam tkwi. Nadal nie płaci czynszu.
Poprosiliśmy sąd o wyjaśnienia. Do czasu przygotowania artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

W Oddziale Regionalnym Agencji Mienia Wojskowego w Bydgoszczy tłumaczą, że brakuje podstaw do wstrzymania prowadzonych przez komornika czynności, które mają na celu realizację prawomocnego orzeczenia sądowego. - Szczególnie, że Agencja - w ramach swoich ustawowych zadań - jest zobowiązana, przez Ministra Obrony Narodowej, który nadzoruje działania AMW, przede wszystkim do realizacji i zaspokajania potrzeb mieszkaniowych żołnierzy Sił Zbrojnych RP - uzasadnia. - Liczba osób pozostających w trudnej sytuacji życiowej, oczekujących na wskazanie lokalu socjalnego przez gminę Bydgoszcz, znacznie przewyższa liczbę lokali, jakimi dysponuje gmina. Miasto Bydgoszcz suwerennie podejmuje decyzje, dotyczące sposobu realizacji ciążących na nim obowiązków.

Bez wyjścia

- Niezależnie od uregulowań prawnych, 2 lutego 2024 roku Agencja zwróciła się do Urzędu Miasta Bydgoszcz z pisemnym zapytaniem o sposób realizacji obowiązku, spoczywającego na gminie, wynikający z wyroku Sądu Rejonowego w Bydgoszczy - informuje Małgorzata Weber, rzecznik prasowy AMW. - W odpowiedzi 15 lutego 2024 r. Agencja otrzymała informację, że w piśmie z 9 stycznia 2024 r. Zastępca Prezydenta Miasta poinformował panią, o której mowa, że nie ma możliwości zaoferowania jej kolejnego lokalu socjalnego na realizację tego samego wyroku eksmisyjnego i że gmina Bydgoszcz zrealizowała zobowiązanie, wynikające z wyroku Sądu Rejonowego.

Pani rzecznik wskazuje dalej: - Oznacza to, że wnioskowane przez panią zawieszenie przez Agencję czynności egzekucyjnych (do czasu rozpatrzenia przez Miasto Bydgoszcz wniosku o wskazanie odrębnego lokalu socjalnego) jest niemożliwe, z uwagi na fakt, że został on już rozpatrzony negatywnie. Mimo zrozumienia dla trudnej sytuacji oraz wielokrotnych prób pomocy i wsparcia przez pracowników Agencji dla pani, AMW nie ma już żadnych możliwości ani podstaw prawnych, aby zawiesić czynności egzekucyjne, realizowane przez komornika.

Pani Brygida kończy: - Czekam na wyprowadzkę stąd, jak na zbawienie. Boję się tylko znaleźć się tam, gdzie mój kat. Przez niego osiem razy leżałam w szpitalu. Kolejnego pobicia muszę uniknąć.

PS. Na prośbę bohaterki, imiona zostały zmienione.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska