Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanął w ogniu nasz wielki dom. Minęło 40 lat od tragicznego pożaru szpitala w Górnej Grupie [Archiwalne zdjęcia]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Budynek Szpitala dla Nerwowo i Psychiczne Chorych w Górnej Grupie. Zdjęcie zostało zrobione w niedzielę 2 listopada 1980 roku
Budynek Szpitala dla Nerwowo i Psychiczne Chorych w Górnej Grupie. Zdjęcie zostało zrobione w niedzielę 2 listopada 1980 roku Andrzej Kamiński
W nocy z 31 października na 1 listopada minęło 40 lat od jednej z największych tragedii w powojennej historii Polski. W ostatniej godzinie października 1980 roku wybuchł pożar na oddziale męskim XVIII Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Górnej Grupie. Zginęło 55 osób. Wielu pacjentów nie mogło wydostać się z płomieni, bezradni ratownicy mogli tylko patrzeć na ich dramat.

Szpital w Górnej Grupie mieścił się w dawnym pałacu Bismarcków, który w latach międzywojennych służył księżom werbistom jako dom misyjny i seminarium. Po wojnie państwo zabrało gmach zakonowi. Budynek została zaadaptowany na oddział szpitala w Świeciu. Adaptacja polegała m.in. na zamurowaniu części wyjść oraz przedzieleniu pomieszczeń przy pomocy prowizorycznych ścianek. W 1980 roku stan obiektu daleki był od zadowalającego, podobnie jak jego zabezpieczenia pożarowe. Według oficjalnych danych, 40 lat temu znajdowało się tu 395 pacjentów. W położonym na drugim piętrze oddziale C w chwili tragedii znajdować się miało 125 osób. Byli to na ogół pacjenci nieuleczalnie chorzy. Pacjenci mieli wpojone, że nie wolno im wychodzić. Niektórzy byli na tyle chorzy, że nie byli w stanie wezwać pomocy.

Polecamy

Pożar wybuchł właśnie na tym oddziale o godz. 23. Korytarze momentalnie wypełniły si gryzącym dymem, zgasło też światło, co utrudniło akcję ratowniczą. Płomienie odcięły dostęp do pomieszczenia z telefonem, konserwator Andrzej Rutkowski wezwał strażaków osobiście - pobiegł do siedziby OSP. Na miejscu, poza strażakami, pojawiła się milicja, wojsko, jak jednak wspominali świadkowie, zapanował chaos. Poza tym ratownikom zabrakło sprzętu, a budynek szpitala okazał się śmiertelną pułapką.

"Gdy ogień się rozszerzył i na drugie piętro już nie można było się dostać, ratujący byli bezsilni. Widzieli ludzi tłoczących się przy oknach i nie mogli im pomóc - czytamy w relacji Zbigniewa Juchniewicza i Stanisława Świątka, która ukazała się w "Nowościach" 3 listopada. - Okiennice dawały si otworzyć tylko na kilka centymetrów, taki jest regulamin w tego typu szpitalach. Świecono reflektorami, aby pomóc odciętym ludziom znaleźć wyjście, lecz ściana dymu blokowała przejście.

Zobacz wideo: Bezpieczeństwo na drogach jesienią. O tym trzeba pamiętać

Wielu uratowanych zawdzięczało życie brygadziście Jerzemu Sinickiemu, który razem z kolegami pobiegł do płonącego budynku, dostał się na płonące drugie piętro, gdy jeszcze było to możliwe i wybił kilofem dziurę w ścianie odgradzającej korytarz.
W sumie w pożarze zginęło 55 osób, 26 zostało ciężko poparzonych. Ofiar mogło jednak być więcej. Zwłoki były tak zniekształcone przez ogień, że niektórych ofiar nie udało się zidentyfikować.
Oficjalną przyczyną pożaru była nieszczelność przewodu kominowego.

Po pożarze w Górnej Grupie Jacek Kaczmarski i Przemysław Gintrowski napisali słynną piosenkę "A my nie chcemy uciekać stąd".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska