Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław, poprzednik Mustafy [RETRO]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Z tych utrudnień korzystali przemytnicy ludzi. Tak na początku XX wieku wyglądał dworzec w Aleksandrowie Kujawskim, przy którym rozgrywały się opisane w tekście dantejskie sceny.
Z tych utrudnień korzystali przemytnicy ludzi. Tak na początku XX wieku wyglądał dworzec w Aleksandrowie Kujawskim, przy którym rozgrywały się opisane w tekście dantejskie sceny. Ze zbiorów Marcina Przegiętki
Fale uchodźców, koczowników w cywilizowanym świecie... To wszystko już kiedyś było. Poprzednicy dzisiejszych Mustafów, Ahmedów czy Jasmin, którzy na przełomie XIX i XX wieku gnani nadzieją przekraczali kolejne granice narażając się na liczne niebezpieczeństwa, nosili bardziej swojskie imiona: Stanisław, Wincenty, Maria...

W toruńskim Muzeum Etnograficznym została we wtorek otwarta wystawa „Wszyscy jesteśmy migrantami”. Złożona jest przede wszystkim z listów, jakie pod koniec XIX wieku wysyłali do swoich bliskich Polacy emigrujący do Brazylii i Stanów Zjednoczonych.

Listy te nigdy nie dotarły do adresatów, ponieważ zostały zatrzymane przez carską cenzurę. Wcześniej można je było oglądać w Poznaniu, jednak w Toruniu na pewno będą robiły większe wrażenie, ponieważ na wszystkich kopertach znajdują się adresy z naszych stron, z ziemi dobrzyńskiej.

Nazwiska mieszkańców Lipna, Rypina czy Dobrzynia nad Wisłą są bardzo dobrze widoczne, podobnie jak adnotacje cenzorów. Dlaczego pisma zostały zatrzymane? Kontrolującym nie spodobały się porównania warunków życia w starym i nowym świecie. Kilka pism zatrzymali, ponieważ znalazły się tam wskazówki, w jaki sposób, mniej lub bardziej nielegalnie przekroczyć granicę. Co ciekawe, instrukcji dotyczących przekraczania granic udzielał m.in. pewien młody ksiądz, który dostał się za ocean i próbował ściągnąć tam swoich rodziców.

Czytaj też: Czy 10 marca klasy będą puste?

Tych listów carska cenzura zatrzymała kilka tysięcy. Po odrodzeniu kraju zamknięte w skrzyniach trafiły do Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, gdzie nie bardzo było wiadomo, co z nimi zrobić. W latach 30. XX wieku zapadła decyzja o ich zniszczeniu.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej listami zainteresował się jednak młody historyk Witold Kula.

- Podczas okupacji późniejszy profesor zaczął te listy opracowywać, wspólnie ze swoimi studentami na tajnych kompletów - mówi Jarosław Pawlikowski, komisarz toruńskiej wystawy. - Wynosił je z archiwum w paczkach po sto sztuk. W 1944 roku w Warszawie wybuchło powstanie, archiwum spłonęło. Z kolekcji ocalało 300 listów, których Kula nie zdążył po prostu odnieść.

Przez wiele lat leżały one zdeponowane w mieszkaniu profesora, który nie miał czasu, by nimi się zająć. Zabrał się za to w latach 60., pierwsze wydanie listów dobrzyńskich emigrantów z Ameryki ukazało się w 1973 roku, najnowsze trafiło do księgarń kilka lat temu.

Lektura tych listów jest poruszająca i pouczająca. Dla prawie wszystkich piszących świat przed wyjazdem ograniczał się do rodzinnej wsi czy powiatu. Dla każdego wyprawa w nieznane była tak wielkim wyzwaniem, że nam współczesnym trudno to sobie wyobrazić.

Ryzyko tych wypraw również było olbrzymie. Dziś czytamy o szajkach przemytników ludzi. O przewożonych w strasznych warunkach Afrykańczykach, Czeczenach, Arabach. Słyszymy o oszustach, mordercach.

Nieco ponad sto lat temu w taki sam sposób cierpieli nasi przodkowie, których setki tysięcy opuszczały rodzinne miejscowości uciekając przed biedą i prześladowaniami. Gazety z przełomu XIX i XX wieku pełne są doniesień o tragediach, do jakich dochodziło podczas nielegalnego przekraczania granic, niebezpieczeństwach, jakie często czekały na emigrantów w nowym świecie, bądź oszustach, jacy żerowali na ich naiwności w rodzinnych stronach.

Głośna w 1903 roku i komentowana przez wiele polskich gazet sprawa przemytników ludzi działających pod Aleksandrowem Kujawskim była jedną z wielu.

Przeczytaj także: Dlaczego u nas paliwa są droższe?

Prezentowany niżej tekst ukazał się 114 lat temu m.in. w „Gazecie Toruńskiej” oraz prasie lwowskiej.

„O działalności bandy przemytników, operujących w Aleksandrowie pogranicznym podają warszawskie dzienniki ciekawe szczegóły. Banda ta trudni się przemycaniem włościan emigrujących do Ameryki. O ile interesa szajki idą pomyślnie i wieńczone są znacznemi zarobkami, o tyle smutne jest położenie wychodźców, wyzyskiwanych w sposób niesłychanie bezczelny. Banda ma swych agentów, rozrzuconych po całym kraju, którzy wyprawiają włościan namówionych do porzucenia kraju rodzinnego, partyami do Aleksandrowa, gdzie dopiero zaczyna się wyzysk właściwy. Członkowie szajki pod różnymi pozorami zatrzymują wychodźców dni parę, odbierają od nich wszystkie rzeczy, a nawet pieniądze, tłomacząc naiwnym, iż otrzymają wszystko w całości, gdy już będą za granicą. Potem umawiają się o wynagrodzenie za przeprowadzenie przez granicę, przyczem od każdej partyi biorą po 100 do 150 rubli. Gdy zbliży się termin wyznaczony na przejście, oszuści zaczynają straszyć biedaków powstałemi jakoby w ostatniej chwili jakemiś nadzwyczajnemi trudnościami i proponują im, jako środek zaradczy, wskakiwanie do pociągu, gdy tenże już ruszy ze stacyi.

Wychodźcy, wśród których bywają częstokroć kobiety i dzieci, w nocy szeregują się wzdłuż plantu i podsadzeni przez członków bandy wskakują w biegu do pociągu, przyczem skoki takie kończą się często fatalnie. Oczywiście na przeprawieniu włościan przez granicę kończy się działalność niecnych agentów, a pozostawione na przechowanie w ich rękach przedmioty i pieniądze nigdy już nie powracają do swych prawych właścicieli. Zdarza się także, iż przemytnicy, prowadzący partyę w nocy przez ścieżki w lasach, porzucają ich na los szczęścia, nie doprowadziwszy do granicy i nieszczęśliwi dostają się do rąk straży pogranicznej, która wyprawia ich etapem na miejsce zamieszkania”.

Poza kopiami listów na wystawie w Muzeum Etnograficznym można również zobaczyć zdjęcia. Na przykład to prezentowane poniżej. Widać na nim pokład parowca „Batavia”, który w grudniu 1906 roku zawinął do Nowego Jorku mając na pokładzie ponad dwa i pół tysiąca emigrantów! Był to absolutny rekord.

Wśród ściśniętych jak sardynki ludzi, którzy w takich warunkach przez ponad tydzień pokonywali Atlantyk, bardzo wielu mówiło po polsku...

Zobacz także:

Toruń. Jak zmieniały się autobusy MZK? [GALERIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska