Trwa proces w sprawie strzelaniny na Bydgoskim Przedmieściu. Dziś zeznawał syn „Sopla”, głównego oskarżonego. Według jego relacji strzelaninę przy ul. Mickiewicza poprzedził atak przy siłowni Bella. Groźny, ale nie zgłosił go policji.
- Byli zamaskowani. Każdy z tych mężczyzn miał coś w ręku: miecze, pałki. Gdy wsiadałem do samochodu taty, jeden z nich wybił tylną szybę w drzwiach auta. Tam, gdzie siedział Paweł Sz. - zeznawał dziś Maciej S., syn „Sopla”, relacjonując atak przed siłownią Bella, który miał poprzedzić strzały na Bydgoskim Przedmieściu.
Zobacz także:
To już kolejna odsłona procesu w sprawie głośnej strzelaniny, do której doszło 17 sierpnia 2017 roku, w samo południe, u zbiegu ulic Mickiewicza i Moniuszki. Oskarżonymi o użycie broni i usiłowanie zabójstwa pasażerów ze srebrnej mazdy są trzej torunianie: Tomasz S. „Sopel”, Michał M. „Michu” i Paweł Sz. „Małolat”.
22-letni Maciej S., z zawodu kucharz, to syn „Sopla”. Oto, co zapamiętał z 17 sierpnia ubiegłego roku. - Na siłownię udałem się razem z dziewczyną i kolegami: Pawłem Sz., Michałem M. i Damianem S. Trening zaczęliśmy około godz. 10.00. Trwał jakieś dwie godziny. Zwykle po treningu do domu odwoziła nas Aleksandra, ale tym razem spieszyła się do swoich dzieci (kobieta ma 29 lat i dwoje potomstwa-przyp.red). Zadzwoniłem więc do ojca - zeznawał Maciej S.
Przed godziną 12.00 „Sopel” podjechał swoim granatowym audi A6 na przystanek autobusowy obok siłowni Bella przy ul. Żółkiewskiego. Koledzy Macieja S. już pakowali torby sportowe do bagażnika, gdy on sam cofnął się do siłowni. Chciał sprawdzić, czy wyszła z niej dziewczyna.
- Wtedy zobaczyłem, że biegną w moją stronę zamaskowani mężczyźni. Oli powiedziałem, że ma wejść do środka (budynku), a sam poszedłem do samochodu - relacjonował dziś Maciej S. - Byli zamaskowani. Każdy z tych mężczyzn miał coś w ręku: miecze, pałki. Gdy wsiadałem do samochodu taty, jeden z nich wybił tylną szybę w drzwiach auta.
Wszyscy pasażerowie i kierujący autem „Sopel” byli „zszokowani i przestraszeni”. Tak przynajmniej zapamiętał to Maciej S. Utkwiło mu też w pamięci, że telefonicznie porozumiał się ze swoją dziewczyną. Przekazała mu, że „ludzie z Belli spisali numery rejestracyjne srebrnego samochodu”. Tego, którym poruszać mieli się zamaskowani napastnicy.
Zobacz również:
Co działo się dalej? Według relacji 22-latka, ojciec zawiózł go do domu na Jakubskim Przedmieściu i pojechał dalej, rozwieźć kolegów. Minęła niecała godzina, gdy ojciec zadzwonił do niego bardzo zdenerwowany. - Powiedział, że został zaatakowany i musiał użyć swojej broni - zeznał Maciej S.
Użycie broni, czyli pistoletu, miało miejsce, jak wiadomo, na skrzyżowaniu ul. Mickiewicza i Moniuszki. „Sopel” udał się stad piechotą w okolice dawnego Wodnika i poprosił syna, by po niego podjechał. Mężczyźni udali się autem na Rubinkowie, gdzie „Sopel” zgłosił się na komisariat. Dlaczego nie wybrał bliższego komisariatu Toruń Śródmieście, nie wiadomo.
- Dlaczego o zdarzeniu przed siłownią nie powiadomił pan policji bezpośrednio po zajściu? - dopytywał wczoraj prokurator Jerzy Waryszak z Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Maciej S. odpowiedział, że był w szoku, zdezorientowany. A poza tym liczył na to, że uczyni to jego ojciec.
Nie jest tymczasem tajemnicą, że wszyscy zamieszani w strzelaninę n Bydgoskim Przedmieściu wyznają jedną zasadę: "swoje problemy" rozwiązuje się bez angażowania policji, prokuratury i sądu. Tym razem jednak sprawy zaszły za daleko, bo użyto broni palnej prawie w centrum miasta, w samo południe. Tomasz S., Michał M. i Paweł Sz. odpowiadają więc przed sądem również za sprowadzenie zagrożenia dla okolicy.
Zobacz także:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?