Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studentka kradła z Auschwitz pamiątki po ofiarach zagłady

Piotr Subik
Piotr Subik
Były obóz Auschwitz chroniony jest całościowo jako Miejsce Pamięci
Były obóz Auschwitz chroniony jest całościowo jako Miejsce Pamięci Adam Wojnar
Kontrowersje. Władze muzeum liczą na poważne potraktowanie sprawy także przez izraelską prokuraturę.

Sprawę opisał właśnie brytyjski „The Guardian”, a wcześniej „Yedioth Ahronoth”, jeden z największych dzienników w Izraelu. Rotem Bides jest studentką wydziału artystycznego Beit Berl College w Jerozolimie, uczelni skupiającej się na szkoleniu wychowawców. Pod okiem znanej izraelskiej artystki Michal Na’aman przygotowywała projekt zaliczeniowy na koniec studiów. Jako jego elementy Bides wykorzystała przedmioty wyniesione z Miejsca Pamięci w Oświęcimiu.

Jak donoszą zagraniczne media były to m.in. szklanki, małe miseczki, metalowa śruba, a nawet znak zakazujący odwiedzającym zabierania przedmiotów z terenu byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau.

- Bardzo inteligentna, bardzo zaangażowana, mająca dużą wiedzę o Holokauście, nie było do niej żadnych zastrzeżeń. Tym bardziej zaskoczyło mnie to, czego się teraz dowiaduję - mówi dr Piotr Trojański, historyk, specjalista ds. edukacji o Holokauście z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Zna Rotem Bides, bo w zeszłym roku przebywała w Krakowie na prowadzonych przez niego studiach w ramach programu międzynarodowej wymiany studentów Erasmus. To właśnie m.in. podczas nich odwiedziła dawny obóz Auschwitz-Birkenau, gdzie Niemcy więzili m.in. jej dziadka.

Świadectwo Holokaustu?

Studentka z Izraela problemu nie widzi. Dziennikarzom powiedziała, iż „czuła, że jest to coś, co musi zrobić”. „Miliony ludzi zamordowano na podstawie prawa moralnego kraju, pod pewnym reżimem. Jeśli jest to prawo, którym się można kierować, to znaczy, że ja mogę iść tam i robić coś zgodnie z własnym prawem moralnym” - dodała.

Jej zdaniem przedmioty z Auschwitz trafiły do Izraela, by dać świadectwo, że „prawa są ustalane przez ludzi, a moralność jest czymś, co zmienia się od czasu do czasu, od kultury do kultury”.

Problemu nie widzi też Michal Na’aman, która powiedziała „Yedioth Ahronoth”, że „jeżeli zrozumiemy i docenimy to, czego [Bides] chciała dokonać, dojdziemy do wniosku, że nie było w tym nic niewłaściwego”.

Na taką wyrozumiałość studentka nie może jednak liczyć ze strony Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. „To, co się stało, jest bolesne i skandaliczne. Muzeum Auschwitz--Birkenau jest terenem chronionym, który stanowi świadectwo tragedii Holokaustu i II wojny światowej i należy go zachować ku pamięci dla następnych pokoleń. Trudno sobie wyobrazić, że kradzież może być w jakikolwiek sposób uzasadniona, nawet poprzez sztukę, która może być postrzegana jako próba upublicznienia” - czytamy w oświadczeniu muzeum.

Artystyczne odniesienia do Auschwitz budziły już wcześniej kontrowersje. W krakowskim MOCAK-u znalazła się praca Grzegorza Klamana „Kunst macht frei”, wzorowana na napisie „Arbeit mach frei” znad głównej bramy KL Auschwitz. Artysta chciał w ten sposób pokazać, że „sztuka nie wyzwala”. Protesty wywołała zresztą cała wystawa, bo reklamował ją plakat z młodą artystką z Niemiec, pozującą z uśmiechem na tle drutów kolczastych KL Birkenau.

Prokuratura i ambasada

O całej sprawie władze muzeum dowiedziały się w poniedziałek z izraelskich mediów. - To bolesna, skandaliczna i oburzająca historia. Może być oceniania wyłącznie jako próba zdobycia rozgłosu - mówi Bartosz Bartyzel. Tyle że - jak przyznaje - eksperci z muzeum, na podstawie fotografii dostępnych w sieci, nie są w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że przedmioty rzeczywiście pochodzą z Auschwitz.

Sprawą zajmuje się już oświęcimska prokuratura, poinformowano też ambasadę Izraela. - Mamy nadzieję, że także prokuratura izraelska stanie na wysokości zadania - mówi Bartyzel.

Z doniesień mediów w Izraelu wynika, iż w Auschwitz był więziony nie tylko dziadek Rotem Bides, ale też dwie jej bacie. Dlatego dr Trojański konstatuje, że mogła to nie być „zwykła kradzież”.

- Wydaje mi się, że wpływ na zachowanie Rotem Bides, wbrew temu, co sama twierdzi, miała głęboka trauma rodzinna. Przyznanie się do faktu „zabrania” przedmiotów z Auschwitz nie zwalnia jej oczywiście z odpowiedzialności za ten ze wszech miar naganny i niczym nieusprawiedliwiony czyn. Jednak jednocześnie stawia pytanie o znaczenie Auschwitz w przyszłości oraz rolę, jaką obecnie odgrywa to miejsce w świadomości ludzi. Zwłaszcza młodych Żydów, dla których Holokaust stanowi podstawowy element ich własnej tożsamości. Dla nich to w dalszym ciągu jest przede wszystkim doświadczenie traumatyczne, co w konsekwencji wypacza sens edukacji - mówi dr Trojański.

W przeszłości kradzieże przedmiotów z Muzeum Auschwitz (m.in. fragmentów drutów kolczastych czy rzeczy osobistych ofiar zagłady) zdarzały się już wielokrotnie. Ich sprawcami bywali często obywatele Izraela. Za najsłynniejszą kradzieżą stał jednak kto inny. Doszło do niej w grudniu 2009 r. Na zlecenie milionera ze Szwecji Andersa Högströma skradziono napis „Arbeit macht frei”.

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Studentka kradła z Auschwitz pamiątki po ofiarach zagłady - Dziennik Polski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska