Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat według kanciarza

Piotr Schutta rys. Łukasz Ciaciuch
Większość oszukanych nawet nie wie, jak wygląda ich niedoszły dobroczyńca, bo Grzegorz P. posługiwał się pracownikami i szyldem znanego banku. Oskarżony jest o wyłudzenie prawie 9 milionów złotych.

Większość oszukanych nawet nie wie, jak wygląda ich niedoszły dobroczyńca, bo Grzegorz P. posługiwał się pracownikami i szyldem znanego banku. Oskarżony jest o wyłudzenie prawie 9 milionów złotych.

<!** Image 2 align=none alt="Image 188127" >Mechanizm oszustwa był prosty.

- Wręcz trywialnie prosty - mówi prokurator Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - Mężczyzna wykorzystał swoją współpracę z Getin Bankiem, z którym od 2008 r. miał umowę franczyzową. Na jej podstawie w Żninie, Więcborku, Nakle i Sępólnie Krajeńskim prowadził oddziały, oferujące produkty tego banku. We wrześniu 2009 r. wymyślił jednak nowy produkt, który pracownicy oddziałów nazwali „lokatą szefa”. Była to lokata inwestycyjna, na której można było zarobić 11-13 proc. włożonych oszczędności, czyli dwa razy więcej, niż oferują zwykle banki. Tyle że nie był to produkt Getin Banku, lecz inwencja własna Grzegorza P., ale o tym klienci nie byli już informowani - dodaje prokurator. Pieniądze szły na osobiste konto mężczyzny w PKO BP, skąd były transferowane na kilka innych kont, m.in. na cztery rachunki, należące do firmy kosmetycznej żony Grzegorza P., Aldony.

„Lokata szefa” robi furorę

Wieści o atrakcyjnej ofercie jednego z banków przekazywano sobie w miasteczkach pocztą pantoflową. Aby zdobyć pieniądze na „lokatę szefa”, ludzie brali kredyty lub sięgali po oszczędności, przeznaczone na budowę domu, ślub albo naukę dzieci.

Niczego nie podejrzewano, bo jak tu obawiać się oszustwa, gdy zawiera się umowę w oddziale znanego banku, który reklamuje w telewizji sam Piotr Fronczewski. Kartonowe sylwetki aktora można spotkać w każdej placówce Getin Banku. Podobnie jak zielone uniformy obsługi. Dla wzbudzenia wiarygodności klientom rozdawano czapeczki i długopisy z logo GB. Sympatyczne pracownice Grzegorza P. zapewniały klientów, że to pewna lokata.

- Chyba same w to wierzyły. Poza tym za każdą umowę z klientem otrzymywały premię od szefa - dodaje prokurator Lis.

W treść umowy nikt się specjalnie nie wczytywał. Pochyliła się nad nią dopiero policja i okazało się, że jako druga strona figuruje w niej Grzegorz P. i jego spółka Duo Express.

- Fronczewski stoi, dziewczyny na zielono. Co miałem podejrzewać? Gdybym wiedział, że kryje się za tym jakiś Grzegorz P. czy spółka Duo Express, to ominąłbym ten oddział szerokim łukiem - mówi były funkcjonariusz służby więziennej. Nie chce wyznać, ile stracił. - Dużo - mówi krótko. Pieniądze stracili też jego mama i syn, który wpłacił gotówkę ciułaną na zakup mieszkania, prawie 70 tys. zł.

<!** reklama>- Wiele razy chciałam się z tym człowiekiem spotkać osobiście, ale nigdy go nie było - wspomina mieszkanka Sępólna Krajeńskiego. - Początkowo się wywiązywał. Odsetki trafiały na konto. Kilka razy chciałam się wycofać, ale te panie zawsze mnie namawiały na przedłużenie - wyrzuca sobie dzisiaj kobieta.

Śledczy przyznają, że takie instrukcje zostawił swoim pracownikom Grzegorz P. - proponować „lokatę szefa” zwłaszcza tym, którzy likwidują swój rachunek oszczędnościowy w GB lub gdy skończyła się im umowa.

Wiedziały o wszystkim?

- Myślę, że te panie wiedziały, że to przekręt. Jedna pracowała wcześniej w urzędzie miasta, a druga w banku PKO. Miały pojęcie o bankowości - mówi mieszkanka Sępólna, z wykształcenia ekonomistka. Pieniądze odkładane na budowę domu ulokowała na koncie oszusta w grudniu 2010 r., a więc kilka miesięcy przed zawaleniem się finansowej piramidy.

Sprawa wydała się ostatecznie 21 marca 2011 r., gdy Getin Bank, zaniepokojony licznymi sygnałami swoich klientów, postanowił rozwiązać umowę franczyzy z Grzegorzem P. Z dnia na dzień oddziały w Żninie, Więcborku, Nakle i Sępólnie przestały istnieć, a pod koniec marca zjawił się na policji w Bydgoszczy sam Grzegorz P.

- A te panie się ulotniły. Wyprowadziły się z naszego miasteczka - mówi jedna z oszukanych.

Ludzie, którym dane było porozmawiać z Grzegorzem P., wspominają, że już na pierwszy rzut nie budził zaufania. Opisują jego bardzo proste maniery, ograniczony zasób słów. Trudno sobie wyobrazić, że ten niepozorny 46-letni mężczyzna umiał „wyperswadować” 200 osobom, by powierzyły mu oszczędności swego życia. Wszystko wyjaśnia fakt, iż oszust unikał osobistych kontaktów z klientami. Nawet ze swoimi pracownikami kontaktował się sporadycznie, wpadając do biur ajencji raz na kilka miesięcy.

Ekonomiści, budowlańcy, policjanci, urzędnicy, nauczyciele, emeryci i studenci - mówiąc krótko, cały przekrój społeczeństwa. W sumie przelali na jego konto osobiste w PKO BP blisko 9 mln zł. Od blisko roku tych pieniędzy szuka Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ. Na razie znaleziono zaledwie 2 mln, pod postacią udziałów w dużej firmie kosmetycznej, należącej do żony oszusta, Aldony P. Akcje te Grzegorz P., z wykształcenia technik ekonomista, przekazał żonie i synowi w formie darowizny tuż przed tym, jak dobrowolnie zgłosił się na policję.

Oficjalnie nie ma nic. W prokuraturze zadeklarował dochód miesięczny w wysokości 2 tysięcy złotych. Ani luksusowy dom w Białych Błotach, oszacowany na 2 miliony złotych, ani drogi samochód, którym jeździ żona, nie należą do niego. Państwo P. od dawna bowiem mają rozdzielność majątkową.

- Proszę nie myśleć, że pojawił się na policji, bo ruszyły go wyrzuty sumienia. Zostało to raczej ukartowane. Wiedział, że dłużej nie utrzyma tego procederu, bo wszystko zaczęło się walić, więc wymyślił, że jeżeli z własnej woli złoży zeznania, to uniknie aresztu - mówi jeden ze śledczych. I tak się stało. Wniosek o aresztowanie został wystawiony przez prokuraturę dopiero w sierpniu 2011 r. Żonie oskarżonego o oszustwo mężczyzny nie udało się postawić żadnego zarzutu. Twierdzi, że nie miała pojęcia o przestępczym procederze męża. W wyniku analizy kryminalistycznej jej kont bankowych ustalono jednak, że Grzegorz P. przelewał tam większość środków ze swojego rachunku osobistego. Pozostałe pieniądze przeznaczał na bieżące wydatki i spłatę licznych długów.

- Przyznaje się do prowadzenia działalności, polegającej na oferowaniu produktów bankowych, ale nie uważa, by kogokolwiek oszukał. Opowiada dużo. Jego wyjaśnienia są jednak niewiarygodne - mówi prowadząca śledztwo prokurator Joanna Podpora-Sikorska.

Działał aż do końca

O swoich planach inwestycyjnych Grzegorz P. mówi niejasno. Twierdzi, że miał dobry pomysł na pomnożenie zysków, ale w rozwinięciu skrzydeł przeszkodziło mu zatrzymanie w areszcie. Nie umie jednak wytłumaczyć, w jaki sposób chciał spłacić swoich klientów. Mówi, że znana francuska firma z branży kosmetycznej miała zainwestować w spółkę jego żony. Na razie jedyny zagraniczny wątek, który udało się potwierdzić, to fakt, iż mężczyzna posługiwał się sfałszowanymi dokumentami instytucji finansowej z Hamburga, by złapać w swoje sieci mieszkających w Niemczech Polaków.

Szczyt aktywności firmy Duo Express przypada na styczeń-luty 2011 roku, a więc na miesiąc przed wpadką. Umowy z klientami zawierano zresztą jeszcze w marcu.

W maju mają rozpocząć się dwa procesy. Jeden przeciwko Grzegorzowi P., drugi przeciw Getin Bankowi, wytoczony zbiorowo przez pokrzywdzonych, którzy zawierzyli marce banku, co uśpiło ich czujność.

- Trudno nam uwierzyć w to, że, mimo prowadzonych tam kontroli, bank nic o tym nie wiedział. Nie jesteśmy też zadowoleni z pomocy prawnej, jaką Getin Bank nam obiecał. Zostawiono nas na lodzie - mówią oszukani...

Fakty

Oszust zawodowy

  • Materiał dowodowy, zebrany przez Prokuraturę Rejonową Bydgoszcz-Północ w tej sprawie, liczy 60 tomów akt. Proces ma się rozpocząć w maju przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy.
  • Grzegorz P. oskarżony jest o popełnienie 950 czynów karalnych, głównie oszustw, ale też o fałszowanie dokumentów i próby ukrycia pochodzącego z przestępstwa majątku. Grozi mu za to kara do 15 lat pozbawienia wolności. Zdaniem prokuratury, mężczyzna uczynił sobie z przestępstwa stałe źródło dochodu.
  • Poszkodowani to 215 osób - mieszkańcy Żnina, Więcborka, Nakła, Sępólna Krajeńskiego i okolic. Lokując od września 2009 do marca 2011 r. pieniądze na koncie Grzegorza P., stracili łącznie blisko 9 mln zł. Na poczet przyszłych kar oraz zadośćuczynienia pokrzywdzonym prokuratura zabezpieczyła udziały w spółce kosmetycznej, którą Grzegorz P. prowadził wspólnie z żoną.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska