Na ulicach Brodnicy nie spotkaliśmy wielu "polewaczy". Nieliczny wyjątek stanowiła grupa spotkana przy ulicy Łyskowskiego.
<!** Image 2 align=none alt="Image 171110" >Drugi dzień świąt wielkanocnych to lany poniedziałek. Niestety, w Brodnicy ta tradycja nie ma zbyt wielu orędowników. Większości pań tego dnia uszło na sucho.
Po wielu latach wreszcie dopisała pogoda na Wielkanoc. Było ciepło i słonecznie.
W sobotę w kościołach księża święcili pokarmy. W koszyczkach ze święconką nie mogło zabraknąć pisanek, wędliny, chleba i soli, a dla najmłodszych również słodyczy.
Już w niedzielę wielu mieszkańców uczestniczyło w porannych procesjach rezurekcyjnych.
Natomiast największa heca dla najmłodszych to tradycja lanego poniedziałku. Niestety, na ulicach Brodnicy nie spotkaliśmy wielu "polewaczy". Jeden z nielicznych wyjątków stanowiła grupa spotkana przy ul. Łyskowskiego: Wiktor Boruszkowski, Maciej Maciejewski i Dawid Karbowski.
<!** reklama>- Wyjątkowo mały ruch. Dziewczyny boją się wyjść - komentował "Nowościom" Wiktor. - Wychodzi na to, że dziewczyny wody się boją. W ubiegłym roku było dużo lepiej. Dziewczyny musiały się często przebierać.
- A kiedy już zdążyły się przebrać, to były od razu mokre - wtóruje Dawid.
Symboliczną tradycję kontynuują starsi. Na wycieczce rowerowej z rodziną spotkaliśmy Jacka Hoppe, który kropił delikatnie kobiety wodą z bidonu.
Już w Starym Mieście, gdzie zazwyczaj najwięcej chłopców polowało z wodą na dziewczęta, nie było żadnego odważnego.
Zobacz galerię: Święta były spokojne, bardzo słoneczne i rodzinne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?