Święty i Mohikanie z wieżowca [MINĄŁ TYDZIEŃ]

W nich lewica miała matecznik. W czasach PRL-u, gdy ulicy patronował Julian Nowicki, mieścił się tu Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A po 1989 roku - m.in. biuro poselskie Jerzego Wenderlicha. Choć na skurczonej - w porównaniu z PRL-em - powierzchni. W latach 90. „Chełmińska” była jednym z dwóch obozów na lewicy w Toruniu. Dowodzili nim wspomniany Jerzy Wenderlich i eksmarszałek województwa Waldemar Achramowicz. Drugi obóz to „Szeroka”. Przy tej ulicy urzędowała wtedy Rada Miejska SdRP. Ostatecznie górą była „Chełmińska”, bo - jak wieść z tamtych lat niesie - poparł ją sam Marian Frąckiewicz, obecnie ostatni Mohikanin lewicy w Toruniu.

Co do drugiego - obok wspomnianego posła Jerzego Wenderlicha oczywiście - wielkiego nieobecnego polskiej polityki z Torunia na poziomie tzw. Warszawki, to niektórzy mają nadzieję, że pewien eksposeł PiS może stanie się np. prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. W końcu tyle zaskakujących - łagodnie pisząc - decyzji kadrowych ta partia ostatnio podejmuje. Podobno jednak taki wariant w tym przypadku nawet na jeden dzień jest absolutnie niemożliwy.

Sejmik kujawsko-pomorski wyszedł z pomysłem, by św. Jan Paweł II został patronem województwa. W poniedziałek na uroczystej sesji przegłosował to ponad podziałami politycznymi i - co znacznie ważniejsze - geograficznymi. Papieża wspominał m.in. wzruszony, „miłujący” Toruń radny Roman Jasiakiewicz. Jako prezydent Bydgoszczy w 1999 roku podejmował Jana Pawła II. Nie wiem, czy sejmik nie powinien wystąpić też o rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego radnego Jasiakiewicza. Przecież to prawdziwy cud, że odpuścił papieżowi! Bo puścił w niepamięć opowieść Jana Pawła II. Tę o buncie uczestników spływu kajakowego Brdą, którzy za nic nie chcieli płynąć do Bydgoszczy. Do tego „święty” radny musiał studiować w Toruniu, a teraz musi przyjeżdżać na sesje sejmiku, posiedzenia komisji…

Był bardzo rozczarowany. Bo, brzydko pisząc, tamtejsi posłowie i senatorowie go olali. Ale to pewnie robota określonych, wrogich sił. - Marek Nienartowicz

Prezydent Michał Zaleski zaprosił w poniedziałek do Dworu Artusa parlamentarzystów z naszego fyrtla. Pokazał najważniejsze dla Torunia sprawy. Jest o czym rozmawiać, bo mimo dużej sympatii prezydenta do PiS-u i na odwrót, to niektóre pomysły tej partii mogą wpakować samorząd na finansową minę. Z 16 posłów i senatorów z Torunia i okolicy na spotkaniu byli prawie wszyscy. Tydzień wcześniej podobne zorganizował prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Był bardzo rozczarowany. Bo, brzydko pisząc, tamtejsi posłowie i senatorowie go olali. Na 14 parlamentarzystów przybyło 5 (słownie: pięciu). Ale to zapewne robota określonych, wrogich sił.

Mający ewidentnie kompleks Torunia i jego prezydenta, prezydent Bruski nie ma ostatnio lekko. Bojąc się utraty na rzecz Torunia festiwalu Camerimage, napisał do wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego. Pytał, czy budżet państwa wesprze budowę centrum kongresowego w Bydgoszczy. To warunek niezbędny dla festiwalu. W odpowiedzi wicepremier wysłał prezydenta B. po fundusze unijne. Czyli na tzw. drzewo, bo fundusze unijne na inwestycje kulturalne nie będą już wydawane.