Sytuacja jest dynamiczna - najpopularniejszy zwrot tego tygodnia - niestety

Najpopularniejszy, najczęściej używany zwrot mijającego koronawirusowego tygodnia? Oczywiście „sytuacja jest dynamiczna”.

Targowiska miejskie będą zamknięte albo będą otwarte - to się jeszcze okaże, bo sytuacja jest dynamiczna. Przerwa w zajęciach szkolnych będzie albo dwutygodniowa, albo i jeszcze dłuższa, bo - jak wiadomo - sytuacja jest dynamiczna. Wybory prezydenckie, pakiet ratunkowy dla mniejszych i większych firm, ograniczenie w transporcie - jak będzie - zobaczymy, bo sytuacja jest... wiadomo.

Ciekawe, czy drugi tydzień zarazy w wersji full wypracuje jakieś nowe powiedzonko przykrywające niepewność, dezorientację i bezradność wobec sytuacji, w której znaleźliśmy się po raz pierwszy.

Najwięksi bohaterowie tygodnia? Tu nie będę odkrywczy, ale obok ludzi służby zdrowia, którym szacunek należy się bezbrzeżny, kapelusze z głów przed pracownikami handlu. Naprawdę, szacunek. Zakupy robić trzeba, tak na marginesie, dobrze, że ustąpił ten panikarski szał czyszczenia półek, w każdym razie sklepy, przynajmniej te spożywcze, działać muszą, a w nich ich pracownicy. To nigdy nie była lekka praca, a teraz dochodzi do tego jeszcze czynnik ryzyka, który ci ludzie biorą na klatę. Limity osób wpuszczanych do środka, stawiane przy kasach przegrody z plexi, środki dezynfekcyjne i rękawiczki - to wszystko jest potrzebne i rozprzestrzenianie się wirusa w jakimś stopniu może ograniczać, profilaktyki nigdy za dużo, ale przecież polis stuprocentowego bezpieczeństwa to nie daje. To samo zresztą dotyczy pracowników aptek, im też dzielności nie brakuje.

A swoją drogą: gdy byłem w mojej osiedlowej aptece w sobotę, pani magister była w rękawiczkach, a na podłodze wytyczona była linia, której przekroczyć nie wolno. Co za blisko, to niezdrowo. We wtorek były rękawiczki, linia, a limit wpuszczanych do środka spadł do jednej osoby. W środę przemiła aptekarka miała już na sobie nie tylko porządne rękawiczki, ale też ochronny fartuch, a na głowie masywne coś, co zdaje się fachowo nosi nazwę osłony twarzy. Cóż, sytuacja jest dynamiczna.

Największy absurd tygodnia? Chyba jednak to zamieszanie ze strefą płatnego parkowania. Toruń, podobnie zresztą jak Bydgoszcz i sporo innych miast, znalazł się w strefie „nie da się”. Chodziło oczywiście o zwolnienia z opłat stref płatnych, by - z wiadomych względów - zmniejszyć liczbę pasażerów komunikacji miejskiej. A więcej u nas się nie da i strefa pozostaje płatna, choć ze względów epidemicznych parkometry zostały całkowicie zafoliowane. Płatność można realizować tylko aplikacjami mobilnymi. Jeśli ktoś je ma i się zna. Żeby było jeszcze ciekawiej, sam prezydent ogłosił, że osoby, które zajmowały się w czasach przed zarazą kontrolowaniem aut, przesunięte zostały do innych zajęć. W ten oto sposób kupowanie biletu parkingowego jest już nie tylko wyzwaniem dla cyfrowo zaawansowanych, ale stało się także prawdziwym testem z zakresu etyki życia codziennego. Bo to nie sztuka płacić pod groźbą kary, ale sztuka jest płacić, kiedy nie ma nikogo, kto mógłby wystawić karę.

Tymczasem w takim na przykład królewskim stołecznym mieście Krakowie płatność została oficjalnie zawieszona. I co? I tam jakoś można. A przecież, jak wiadomo, odrębność prawna Galicji dość już dawno została zniesiona. Kto wie, może i u nas coś się zmieni. W końcu sytuacja jest dynamiczna.