Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syzyfowe prace, czyli ciężkie przeprawy z drewnianą toruńską przeprawą [RETRO]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Na pierwszym planie most kolejowy, w głębi ostatni toruński most drewniany z lat 1871 - 1877
Na pierwszym planie most kolejowy, w głębi ostatni toruński most drewniany z lat 1871 - 1877 Domena publiczna
28 lutego 1871 runął kolejny drewniany toruński most na Wiśle. Trzy tygodnie później władze miasta zdecydowały o jego odbudowie, jak się później okazało, już ostatniej.

[break]
Dwa tygodnie temu wspominaliśmy tragedię, do której doszło 9 marca 1853 roku. Ruszające lody na Wiśle zniszczyły wtedy drewniany toruński most, życie straciło siedmiu pracujących na nim robotników. Przeprawa została odbudowana 10 lat później i przetrwała do 28 lutego 1871 roku, kiedy znów padła ofiarą ruszających lodów. Tym razem ludzi udało się ewakuować, jednak dwa dni po katastrofie, na jednym z elementów zniszczonej konstrukcji, zatonęła berlinka wypełniona kilkudziesięcioma łasztami (jeden łaszt liczył od trzech do czterech tysięcy litrów) zboża.

Niedaleko starej przeprawy trwała już budowa mostu kolejowo-drogowego, mimo tego jednak 22 marca 1871 roku toruńska Rada Miasta zdecydowała o natychmiastowej odbudowie, co kilka lat demolowanego przez lód, drewnianego mostu.

„Zebranie było tego zdania, zgodnie z magistratem i komissyą, że most jest warunkiem życia i bytu dla miasta, i że natychmiast go zacząć należy budować, nie bacząc na to, czy rząd co da, czy nie; czy go lody na rok przyszły znowu zabiorą czy nie” - pisała „Gazeta Toruńska”.

Dwa dni później dziennik poinformował, że zapadła już decyzja o podpisaniu kontraktów na dostawę potrzebnego na budowę mostu drewna. Na początku kwietnia przyszła natomiast wiadomość, że miasto nie będzie musiało dźwigać całego ciężaru odbudowy.

„Ministerstwo przyobiecało dołożyć z funduszów rządowych 25000 talarów na budowę nowego mostu - informowała „Gazeta Toruńska”. - Również władze wojskowe przyobiecały nadesłać tu most pontonowy, dla tymczasowego ułatwienia komunikacyi z dworcem i lewym brzegiem Wisły”.

Jesienią nowy most był już prawie gotowy.

Przez nowy most wozy jechać powinny stępo, przy jechaniu oddalone od siebie najmniej cztery pręty. - „Gazeta Toruńska” z 1871 roku

„Tutejszy magistrat ogłasza w „Thorner Zeitung”, że przez nowy most na Wiśle, który w tych dniach zostanie oddany do użytku publiczności przejeżdżać będą mogły wozy z ciężarami wynoszącymi najwięcej 40 cetnarów, które jechać powinny stępo, zbaczać na prawo i przy jechaniu być od siebie oddalone najmniej cztery pręty - czytamy w jednym z październikowych wydań „Gazety Toruńskiej”. - Żadnemu wozowi nie wolno mijać drugiego wozu. Kto przepisy te przekroczy, zapłacić musi 10 talarów grzywien lub poddać się odpowiedniej karze więzienia”.

Żeby nie było tak różowo, nie obyło się bez pewnych zgrzytów.

„Tutejszy most przez Wisłę miał być oddany do użytku publiczności 22 b.m., a przedsiębiorca budowli, mistrz ciesielski p. Rogatz, zobowiązał się kontraktem, że polecone mu prace do wyznaczonego dnia ukończone będą tak dalece, że komunikacya będzie mogła być otwartą - donosiła polska prasa pod koniec października. - Pan Rogatz kontrakt swój wykonał punktualnie, ale most nie jest jeszcze gotowy, bo deputacya budownicza wykonanie mostu zwodzonego powierzyła innemu, i to nie na akord, ale za płacę dzienną”.

Ostatecznie przeprawa została otwarta w czwartek, 26 października 1871 roku o godzinie 3 po południu. Bezpiecznie przetrwała cztery zimy, zatrzęsła się dopiero na początku kwietnia 1875 roku. Na szczęście lód tym razem nie zniszczył całego mostu, zabrał ze sobą jeden filar, zostawiając wyrwę w moście długą na sto stóp. 10 kwietnia „Gazeta Toruńska” poinformowała, że filar nie zostanie naprawiony, most będzie jednak wyremontowany. Potwierdziła to niemal dwa tygodnie później.

„Zerwaną część mostu na Wiśle postanowiła reprezentacya miasta odbudować w sposób, jaki już opisywaliśmy, tj. wedle systemu Hovego czyli bez odbudowania zburzonego filaru”. Miało to korzystnie wpłynąć na bezpieczeństwo całej konstrukcji, zapewniając więcej miejsca dla spływającego lodu. Gwóźdź do trumny ostatniego toruńskiego mostu drewnianego, wbił tymczasem zupełnie inny żywioł.

„Pożar tej nocy zniszczył w połowie stary drewniany most na Wiśle pod Toruniem - napisała „Gazeta Toruńska 3 lipca 1877 roku. - Siła rozhukanego żywiołu była ogromna. Pomimo usilnego ratunku spaliło się sześć przęseł a zatem blisko połowa mostu i dom nadbrzeżny (drewniany), w którym mieścił się poborca myta”.

I to był koniec. Na zwołanym po katastrofie posiedzeniu, członkowie Rady Miasta zdecydowali, że most już odbudowany nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska