Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szwedzi atakują pod osłoną kościoła. Toruń przeszedł próbę ognia [RETRO]

Szymon Spandowski
Pamiątką dramatycznych wydarzeń, jakie w lutym 1629 roku rozgrywały się w rejonie obecnego placu Świętej Katarzyny i alei Solidarności, jest nie tylko ognista salamandra.

Swego zastanawialiśmy się, gdzie stała szubienica, z której wysokości 16 lutego 1629 roku kat bądź skazaniec dostrzegł maszerujących na Toruń Szwedów. Ponieważ wojska generała Wrangla szły od strony Rychnowa pamiętny wyrok na pewno nie był wykonywany na Wiesiołkach, jak to dziś mówi legenda. Z pomocą autorytetów ustaliliśmy, że góra straceń musiała się znajdować nie na zachód, ale na północ od murów miasta. Za Bramą Prawą, która zamykała obecną ulicę Prostą.

Mieliśmy rację. Potwierdzenie znalazło się w „Kronice Toruńskiej” Jakuba Henryka Zernekego, słynnego toruńskiego historyka z przełomu XVII I XVIII wieku. Gwoli ścisłości, my to potwierdzenie znaleźliśmy w „Słowie Pomorskim” z 19 lutego 1932 roku. Gazeta, zapewne za pomocą Mariana Sydowa, wspominała wtedy pierwsze szwedzkie oblężenie miasta.

„Dziwnemu wypadkowi zawdzięcza wówczas Toruń skuteczny opór przeciwko Szwedom - czytamy. - Otóż 16. lutego 1629, o godzinie 10 z rana, kat wiesza Szweda, skazanego na śmierć za kradzież . Wtem, z wysokości drabiny szubienicznej, kat spostrzega zastępy szwedzkie w pobliżu Mokrej (rzeczka, zwana dziś: Bacha).”

Zobacz też: Wystawa starych samochodów w Toruniu

Z Bielan, nawet z wysokości wydmy zwanej Galgusem, która górą straceń była od średniowiecza, Bachy nie widać. Poza tym w przypisie do tekstu Sydow, powołując się na Zernekego napisał wprost, że miejsce stracenia znajdowało się przy Gerechtes Thor, na końcu Prostej, gdzie straż pożarna.

Egzekucja sprzed 390 lat miała dla miasta wielkie znaczenie. 12 lutego 1629 roku feldmarszałek Herman Wrangel pobił wojska koronne pod Górznem. Ośmielony tym ruszył szybkim marszem na Toruń. Prowadził ze sobą ponad sześć tysięcy doborowych żołnierzy, nie posiadał jednak ciężkiej artylerii. Mógł więc zdobyć miasto z zaskoczenia, ale oblężenie skazane było raczej na porażkę.

16 lutego Szwedzi weszli na Mokre i ruszyli ku murom miejskim. Tu jednak ze zdziwieniem stwierdzili, że przed murami stoją tłumy ludzi. Wrangel w pierwszej chwili miał je uznać za przygotowane do bitwy wojsko, w rzeczywistości jednak była to rządna rozrywki gawiedź. W ten sposób Szwedzi stracili efekt zaskoczenia, obrońcy natomiast zyskali czas, aby schronić się za murami.

„Toruńczycy nie ulękli się strasznego feldmarszałka. Bronią się do upadłego - czytamy w „Słowie Pomorskim”. - Wrangel przerzuca hufce pod Bramę Chełmińską, petardą wysadza ją w powietrze, posuwa się naprzód z takim impetem, że już zastępy jego opanowują barbakan. Krótki jego triumf. Dzielni Toruńczycy odpierają wojsko Wrangla, kładąc trupem 430 żołnierzy”.

Obroną Torunia, mając do dyspozycji 350 żołnierzy i 1100 mieszczan, dowodził pułkownik Gerard von Doenhoff, przodek hrabiny Maron von Deoenhoff. To jego zdecydowanej postawie torunianie zawdzięczali sukces. Walki o miasto opisał profesor Bogusław Dybaś, w drugim tomie „Historii Torunia” i dzięki niej będzie naszym dalszym przewodnikiem.

Zobacz również: Jak najlepiej zaplanować urlop w 2019 roku

Zimą 1629 roku Toruń nie posiadał jeszcze fortyfikacji bastionowych, decyzja o ich budowie zapadła zaraz po oblężeniu. 390 lat temu przed murami miasta znajdowały się tylko wzniesione rok wcześniej szańce. Z tą zaporą Szwedzi poradzili sobie bardzo szybko, spędzając z niej obrońców.

Pierwsze uderzenie na miasto spadło od strony Bramy Świętej Katarzyny. Atakujący, pod wodzą pułkowników Teuffela i Massona, korzystając z osłony jaką dawały mury podmiejskiej kaplicy Świętej Katarzyny ustawili baterię, z której rozpoczęli ostrzał bramy. Nie zniszczyli jej, jednak uszkodzili sporo budynków, w tym Ratusz Nowomiejski.

Szwedzi nie mieli ciężkiej artylerii, obrońcy dysponowali za to potężnym działem nazywanym Mnichem. Podobno było to dzieło toruńskich ludwisarzy. Ten wielki atut torunianie wykorzystali. Zniszczyli świątynię, zadając Szwedom poważne straty.

Wrangel postanowił więc zaatakować od północy. Uderzenie na Bramę Chełmińską. Ta chroniona była jednak barbakanem. Szwedom udało się podłożyć pod jego mury minę. Po jej detonacji 30 piechurów wdarło się do środka i po opanowaniu budowli ruszyło na bramę. Na moście doszło do starcia z miejskimi muszkieterami. Ostatecznie atakujący zostali obrzuceni granatami, a na tarcie się załamało.

16 lutego najeźdźcy próbowali jeszcze szczęścia przy Bramie Starotoruńskiej, a następnego dnia podchodzili do Bramy Prawej, jednak działania te miały już raczej charakter rozpoznawczy.

Podczas walk Szwedzi ponieśli ciężkie straty, sięgające nawet 800 zabitych i rannych. 17 lutego Wrangel zażądał od miasta okupu, a gdy spotkał się z odmową, odszedł odgrażając się, że wróci na zielone świątki.

W poniedziałek pisaliśmy, że pamiątką tamtych wydarzeń jest salamandra na miejskiej chorągwi i napis Durabo - Przetrwam. Nie ona jedna.

„W roku następnym, 1630, 16. lutego, Rada uchwala dziękczynny obchód uroczysty na pamiątkę Boskiego ratunku i opieki nad Toruniem w czasie najazdu Szwedów w r. 1629, 16. lutego - czytamy w Słowie Pomorskim”. - Jak podaje w Pamiętniku Henryk Stroband (ówczesny toruński burmistrz) uchwała ta brzmi: Z powodu rocznicy dwukrotnej potrzeby, tj. napadu szwedzkiego i strasznego pożaru Torunia, 16 lutego 1620, z których to imprez Toruń cudownie uratowany, prosimy Boga, aby odbywał się uroczysty obchód co roku, w dniu 16. lutego na podziękowanie za odebrane łaski.
Ile razy rocznicę tę święcono, „Toruńska Kronika” o tem nie wspomina. Zernecke nadmienia tylko o wybiciu pamiątkowego medalu złotego i srebrnego z wyobrażeniem płonącego miasta i z napisom na awersie wokoło: „Fides et Constantia per ignem probata”; na rewersie u góry herb Torunia, a pod nim napis: „Thorunia hostiliter oppugnata et Dei auxilio fortiter a Civibus defensa die 16 Febr. Anno 1629”.
co oznacza: Wierność i stałość w ogniu doświadczona. Toruń przez nieprzyjaciół oblężony przy Bożej pomocy mężnie przez obywateli obroniony d. 16 lutego 1629.

Przeczytaj też:

Uroczysty apel na Rynku staromiejskim zakończył trwający trzy dni w Toruniu  XXXVI Ogólnopolski Rajd Kopernikański. W tegorocznym Rajdzie wzięło udział 69 patroli, a na 5 trasach metodycznych rywalizowało 700 uczestników z ZHP. Tematem przewodnim rajdu był Mikołaj Kopernik, którego urodziny świętowaliśmy w minionym tygodniu 19 lutego. Każda z tras dotyczyła astronoma w nieco inny sposób, dostosowany do wieku, metodyki i zaawansowania uczestników.Zobacz też:Wielkie poszukiwania zaginionego Adriana DudkaPiękne zabytkowe samochody na wystawie w ToruniuJak dobrze zaplanować tegoroczny urlopNowosciTorun

XXXVI Ogólnopolski Rajd Kopernikański w Toruniu

Na koniec warto wspomnieć o tym, że poza wojskami lądowymi, Torunia przed pierwszym szwedzkim atakiem miały również bronić zastępy niebieskie. Tak w każdym razie pisał ksiądz Jakub Fankidejski w opublikowanym w 1880 roku spisie cudownych miejsc i obrazów na terenie diecezji chełmińskiej. Głównym bastionem pod tym względem, miał być kościół dominikanów. Nic w tym dziwnego, była to jedyna świątynia w obrębie murów miejskich, która przez cały czas, aż do rozbiórki na początku lat 30. XIX wieku, znajdowała się w rękach katolików.

Według Fankidejskiego, jednym z najsłynniejszych, jeśli o cuda chodzi, przedmiotem kultu w tym kościele był namalowany pono w 1190 roku na Rusi obraz Najświętszej Marii Panny, jaki „u dawniejszych ojców Dominikanów znajdował się w osobnej
kaplicy Najświętszej Maryi Panny, o którę zdawna cech kuśnierzów miewała staranie.” Ikona miała cieszyć się w Toruniu wielką czcią już w 1329 roku, jednak w czasie reformacji jej kult nieco osłabł. Ożywiły go jednak szwedzkie działa.

„Dopiero za Szwedów, od których niebezpieczeństwo wielkie miastu groziło, (obraz - red.) znowu doczekał dawnej swej chwały - pisze Jakub Fankidejski. - Ba nawet cudowną obroną wsławiła się Matka Njśw. Bo kiedy w roku 1629 Szwedzi miasto oblegali, tak dalece przyszło, że już nikt nie myślał prawie o ratunku; w mieście stała tylko mała garstka załogi pod Denhofem,
a tu generał Wrangel znienacka natarł na miasto z dwunastu tysiącami wojska. (...) Szlachta i lud tłumami wtedy zalegali kościół św. Mikołaja, korząc się przed cudownym obrazem. Także i naczelnik załogi polskiej, wspomniany Denhof. I otóż miasto pozostało nietknięte! Obronę tę przypisywano wtedy powszechnie cudownej opiece Matki Boskiej.”

Nie wiadomo, skąd Fankidejski czerpał te informacje. Opis oblężenia - delikatnie mówiąc - mija się z prawdą. W to, że przed obrazem gromadziły się wtedy tłumy nie można wątpić, jednak toruńska załoga wcale nie była przerażoną garstką, natomiast jej mężny dowódca Gerard Denhoff w czasie oblężenia czas spędzał głównie na kierowaniu obroną. Opowieść o cudownej
ikonie warta była jednak tego, by ją zacytować. Tym bardziej, że choć pod koniec XVII stulecia do obrazu miały przybywać pielgrzymki z drugiego końca Polski, w czasach Fankidejskiego, czyli 50 lat po zburzeniu kościoła dominikanów, los ikony był nieznany.

**

Przeczytaj również: Kiedy do lekarza bez skierowania**

Nasz przewodnik, pisząc swoje dzieło pod koniec lat 70. XIX stulecia i tak miał więcej szczęścia niż my. Opisując kolejny obiekt kultu, jaki nie zachował się do jego czasów, mógł przynajmniej obejrzeć miejsce, w jakim ten cudowny wizerunek się znajdował.
„Ze starej kroniki oo. dominikanów w Toruniu dowiadujemy się, że na bramce Chełmińskiej, która do dziś jeszcze stoi, znajdował się oddawna obraz Najśw. Maryi Panny - pisze ksiądz Fankidejski. - Jak wyglądał ten obraz z czego i jak robiony
albo z jakiej przyczyny został powieszony, o tem nic nie mówi ów kronikarz, tylko napomyka, że był także w wielkiej czci u wiernych, którzy w potrzebach swoich uciekali się do Matki Najśw. i wota różne, kosztowne podarunki przynosili za doznane łaski. O tem więcej wyraźniej tak pisze około roku 1656: Jakem tu przybył do Torunia, były już wota przy obrazie Najśw. Maryi Panny na Chełmińskiej bramce, ale tylko z wosku robione. Wtedy zdarzyło się, że ja sam doznałem wielkiej pomocy i łaski
przez przyczynę Matki Najśw., z wdzięczności powiesiłem pierwsze srebrne wotum w roku 1632 na obraz. Co widząc także i inni pobożni ludzie srebrne wota przynosili za doznane łaski. Niedługo potem urządzili też osobną kaplicę na tej Chełmińskiej bramce, w której ołtarzu obraz Matki Najśw. umieścili.”

Miejsca na kaplicę w Bramie Chełmińskiej było sporo, budowla miała ponad 20 metrów wysokości. Cudowne obrazy w takich obiektach nie są czymś wyjątkowym, aby się o tym przekonać wystarczy chociażby wybrać się do Chełmna. W Toruniu, który uważany był za bastion reformacji, takie nagromadzenie katolickich obiektów kultu może jednak nieco dziwić.

Zobacz również:

NowosciTorun

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska