Tak nas kuszą Niemcy

1 maja Niemcy otwierają dla Polaków rynek pracy, a już od miesięcy kuszą młodzież nauką zawodu i stypendiami. - To dobije nasz rynek pracy - mówi Andrzej Hadrysiak, prezes Cechu Rzemiosł Różnych.

<!** Image 3 align=none alt="Image 169831" sub="Łukasz Deczyński i Michał Wiśniewski uczą się w Zespole Edukacyjnym „Blok” i już pracują na budowach / Fot. Jacek Smarz">Nie będzie fali emigracji, podobnej do tej z roku 2004 czy przełomu lat 2006/2007. Będzie dalsze jałowienie polskiego rynku pracy, rozłożone na lata - pod tą prognozą podpisuje się wielu ekspertów. Cierpiący na brak rąk do pracy Niemcy systemowo zabrali się do wielkiego zachęcania, szczególnie młodzieży. Naukę zawodu, połączoną ze stypendiami (od 600 do 1,5 tys. euro) i gwarancją zatrudnienia, oferują młodzieży w wieku 16-25 lat kolejne landy.

<!** reklama>- Fala ruszy z terenów przygranicznych i Śląska. My mamy inny problem. Codziennie ubywa nam już wykwalifikowanych lakierników, wulkanizatorów, ślusarzy, spawaczy, mechaników. Są podkupywani przez Niemców. Pełne otwarcie rynku pracy to pogłębi - prognozuje Andrzej Hadrysiak. - Ostatnio z jednego z toruńskich zakładów samochodowych do Niemiec wyjechał mechanik. Tam może zarobić około 2 tysięcy euro. Przyjechał w odwiedziny do kolegów w piątek, a w poniedziałek do pracy nie stawili się już mistrz blacharski, elektryk i lakiernik. Pojechali do Niemiec.

Kogo szukają nasi sąsiedzi? Na „już” 50 tysięcy ludzi do pracy w domach opieki nad seniorami i niedołężnymi (ok. 1,3 tys. euro miesięcznie), 30 tysięcy do gastronomii i hotelarstwa (ok. 2 tys. euro) oraz tysięcy wykwalifikowanych pracowników do przemysłu, szczególnie elektromechanicznego.

- Pytań od zainteresowanych torunian mamy mnóstwo. A ofert pracy w naszej sieci „Eures” ponad 326 tysięcy. Furorę w Niemczech mogą zrobić wykwalifikowane pielęgniarki (także absolwentki), pod warunkiem, że znają język niemiecki - Wojciech Janisiewicz z komórki „Eures” WUP pokazuje jedną z wielu ofert.

Na taką pielęgniarkę pod Frankfurtem nad Menem czeka umowa na czas nieokreślony, 1,9-2,5 tys. euro brutto, dodatkowe pieniądze za nocki, pracę w niedziele i święta, premia urlopowa latem i premia na Boże Narodzenie, zakwaterowanie w hotelu firmowym oraz pieniądze na podróż do Polski raz w miesiącu. Podobnych ofert lawinowo przybywa. Te urzędowe, udostępniane przez pośredniaki, muszą mieć wymóg znajomości języka. Te z zasobów prywatnych agencji zatrudnienia - niekoniecznie. Czasem pracodawca oferuje szkolenie.

- Podobnie jest w przypadku nauki zawodu. Znalazłem informację o tym, że pierwszy taki projekt zaczął być realizowany we wrześniu 2010 roku w Cottbus, w landzie Brandenburgia. Grupa uczniów z Polski wzięła udział w trzymiesięcznym, intensywnym kursie językowym. Dopiero po tym zaczęła naukę zawodu w niemieckich firmach. Osobiście chciałbym, aby mój syn skorzystał z takiej szansy - nie kryje Tomasz Woroniecki, ojciec 16-latka.

Na co może liczyć uczeń zawodu w Toruniu? Jedną z najatrakcyjniejszych ofert ma Zespół Edukacyjny „Blok”. W ramach tej publicznej placówki działa zasadnicza szkoła budowlana. Jej uczniowie są równocześnie młodocianymi pracownikami. Mają umowy na czas nieokreślony, zawarte np. z Marbudem czy Erbudem. Dostają od 300 do 500 zł miesięcznie wynagrodzenia oraz zwrot kosztów dojazdów do Torunia.

- Mimo to z naborem jest bardzo ciężko - mówi dyrektor Michał Myszkowski. - Myślę, że do świadomości naszych uczniów nie dotarła jeszcze oferta Niemców. Gdy dotrze, nie będę miał wpływu na ich losy. W rękach mają fach poszukiwany za zachodnią granicą.