Mój ojciec, Franciszek Wiencek w latach międzywojennych przy ulicy Mostowej 38 prowadził skład papieru i introligatornię. Tak naprawdę firmę prowadził jego pracownik, Stanisław Nowakowski, a ojciec poświęcał się licznym społecznym zajęciom.
Polecamy
Był radnym miejskim, sejmiku pomorskiego, przez wiele lat prezesem Towarzystwa Rzemieślników Samodzielnych w Toruniu, ławnikiem, członkiem Kasy Komunalnej, prezesem gniazda i okręgu Sokoła. Udzielał się w Towarzystwie Śpiewaczym „Lutnia”, które wówczas organizowało szeroką działalność kulturalną i patriotyczną.
Jako działacz niepodległościowy został aresztowany już w pierwszych dniach po wybuchu wojny. Pracował przy zwożeniu i grzebaniu zwłok.
Sam się uczył polskiego
W „okrąglaku” pisał towarzyszom niedoli życiorysy niemieckim gotykiem. Jeszcze pod pruskim zaborem był sekretarzem u niemieckiego adwokata. Ojciec nie miał nastawienia antyniemieckiego, doskonale mówił po niemiecku, także dialektem. Wierzył, że przestrzegają prawa...
Urodzony w 1889 roku uczęszczał do niemieckich szkół. Polskiego uczył się sam. Jego ojciec, a mój dziadek, kupował polską gazetę. I ojciec musiał ją na głos czytać przy obiedzie.
W październiku 1939 roku ojca wypuszczono z aresztu, ale kilka dni później przyjechało gestapo po moich braci. Jednego nie było w domu, to powiedzieli, że mają stawić się później, ale razem. Starszy brat rozważał, żeby nie iść, ale ojciec przekonywał, że nie może spotkać ich nic złego, wszak jego również aresztowali, a potem zwolnili.
Radiostacja na dachu
W 1938 roku nasz sąsiad Niemiec, właściciel sklepu z futrami, prosił ojca o zgodę na założenie na dachu naszego domu anteny radiowej. Kiedy ją postawił, Czesław, młodszy, bardzo uzdolniony technicznie brat, zauważył, że to nie jest antena radiowa, ale radiostacja. Kiedy wybuchła wojna, Niemcy przypomnieli to mojemu bratu. Nie wiem, jakie zarzuty przedstawiono starszemu bratu. W październiku ich aresztowano. Ojciec starał się o ich uwolnienie. Wówczas po raz drugi aresztowano również jego. Przechowały się listy, jakie przesyłał do mojej matki. W jednym z nich pisał: „Moja Kochana Żono. Wysłano nas do innego obozu. Nie wiem dokąd, Nie przysyłaj mi niczego. Bądź zdrowa”.
Całą trójkę, mojego ojca i dwóch starszych braci, rozstrzelano podczas jednej z pierwszych masowych egzekucji na Barbarce, 5 listopada 1939 roku. Brat Henryk miał 21 lat, Czesław niecałe 19, ojciec 50 lat.
Zostałem tylko z mamą
W czasie wojny zginął również mój trzeci brat, Marian. Urodzony w 1926 roku, kiedy osiągnął wiek poborowy, został zaciągnięty do niemieckiego wojska i zginął w Jugosławii. Ich tragiczny los podzielił też młodszy brat ojca, wujek Jan. Wuj był właścicielem sklepu sportowego w Poznaniu, pomagał zagrożonym aresztowaniem Polakom, sam został aresztowany i po wyroku sądu rozstrzelany 3 maja 1940 r.
Z dużej rodziny zostałem sam z mamą. Kiedy wybuchła wojna, miałem dziewięć lat.
POLECAMY: 70-lecie toruńskiej firmy Apator. Zobacz spotkanie pracowników po latach!
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?