– Pikieta pod ratuszem to nie jest merytoryczny argument, który pozwoli ratuszowi zmienić zdanie – twierdzą w Urzędzie Miejskim.
<!** Image 2 align=none alt="Image 184864" sub="Ostre słowa padały pod adresem władz miasta z ust nie tylko osób, których dotyczyła pikieta, ale także przypadkowych uczestników demonstracji /Fot. Anita Etter
">Panie prezydencie, nie pozwolimy dzieciom robić krzywdy. To zamach na naszą Romkę. Precz z dyktaturą – takie hasła pod ratuszem wykrzykiwali wczoraj uczestnicy protestu w obronie Romany Strzeleckiej, byłej kierowniczki Warsztatów Terapii Zajęciowej.
<!** reklama>Tak jak zapowiadali rodzice i niepełnosprawni uczestnicy zajęć, w warsztatach w Mniszku punktualnie o godzinie 12 pod ratuszem zorganizowano pikietę. Protest pod oknami wiceprezydenta Przemysława Ślusarskiego miał pokazać, po raz kolejny, stanowisko uczestników warsztatów i ich rodziców w sprawie decyzji odwołania kierowniczki Romany Strzeleckiej i zerwania umowy z jej Stowarzyszeniem na Rzecz Młodzieży Niepełnosprawnej Ruchowo. Mimo siarczystego mrozu przez ponad pół godziny wykrzykiwano hasła, śpiewano i okrzykami zapraszano do rozmów wiceprezydenta Przemysława Ślusarskiego.
<!** Image 3 align=none alt="Image 184864" sub="Ostre słowa padały pod adresem władz miasta z ust nie tylko osób, których dotyczyła pikieta, ale także przypadkowych uczestników demonstracji /Fot. Anita Etter">– Panie prezydencie, jak pan się nie wycofa ze swoich decyzji, to robimy głodówkę. Będziemy spać i głodować w warsztatach – krzyczał przez tubę Józef Olszyński, prezes Towarzystwa Chorych na Epilepsję, od wielu lat związany z Warsztatami Terapii Zdjęciowej w Mniszku i organizator protestów. – Masz pan cywilną odwagę, to wyjdź do dzieci. Precz z polityką, precz z kolesiami. Nie damy Romki. My wiemy kto chce przejąć warsztaty!
– Precz z Kapustą! Kapusta do bigosu – krzyczano pod adresem Joanny Kapusty, która według protestujących chce przejąć warsztaty w Mniszku. – Za komuny było lepiej, bo sekretarz wyszedłby do narodu. Gdzie twoja męskość i odwaga, panie Ślusarski?
Tak jak można było przewidzieć, żaden z przedstawicieli ratusza nie miał zamiaru rozmawiać z pikietującymi.
– Mamy petycję, ale nikt nie chce po nią wyjść– płacze Bożena Pawelczyk, matka niepełnosprawnego dziecka. – Walczymy o nasze dzieci, utrzymanie warsztatów, lokalu i przede wszystkim kierownika.
– Tak wygląda dialog społeczny naszej władzy. Popatrzcie gdzie władza ma ludzi niepełnosprawnych. Prezydent jak szczur siedzi w urzędzie i boi się wyjść do protestujących – grzmiał z kolei Aleksander Pawłowski z Klubu Partii Stronnictwa Demokratycznego, któremu wtórował Rafał Matyjasek, szef grudziądzkich struktur Ruchu Palikota.
W końcu bez zaproszenia protestujący wtargnęli do sekretariatu prezydenta, któremu wręczyli petycję ze znanymi już żądaniami. Czy jest szansa na to, by ratusz cofnął decyzję?
– Pikieta pod ratuszem to nie jest merytoryczny argument, który pozwoli ratuszowi zmienić zdanie – mówi Magdalena Jaworska-Nizioł, rzeczniczka prezydenta Grudziądza. – Już zgłosiły się trzy inne organizacje, by prowadzić warsztaty. Jeżeli stowarzyszenie będzie chciało rozmawiać, to jest jeszcze taka możliwość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?