Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była legenda nie tylko "Nowości"

Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk
Piotr Bednarczyk Jacek Smarz
Zmarł Pan Witek Kurecki, mój były szef w dziale sportowym „Nowości”. Niby każdy z nas był na to przygotowany, bo Pan Witek od jakiegoś czasu chorował, ale jednak informacja z początku tego tygodnia mocno wszystkich w naszej gazecie przybiła.

[break]
Bo ci, którzy Jego, współtwórcę „Nowości”znali (młodsi dziennikarze już się nie załapali - ich strata), będą Go zawsze pamiętać z jak najlepszej strony. Pana Witka nie dało się bowiem nie lubić. Zawsze uśmiechnięty, serdeczny, pełen werwy, mimo że przecież nie należał do najmłodszych (urodził się w 1926 roku).
* * *
Poznałem Go w 1990 roku. „Nowości”ogłosiły, że poszukują kandydatów na współpracowników działu sportowego, więc jako student interesujący się sportem pomyślałem, dlaczego sobie nie dorobić? Itak trafiłem do Pana Witka. Od razu przyniosłem kilka artykułów o żużlu, ale wszystkie wylądowały w koszu. „Na początek masz pisać o sporcie przez małe s. Każdy chciałby zaczynać od żużla.” - usłyszałem. No to przyniosłem notatkę „AZS zaprasza na brydża”, bo koledzy organizowali jakiś turniej w Imperialu. „O, i o takich rzeczach masz pisać”- pochwalił mnie wtedy Pan Witek i tak po raz pierwszy „Nowości”opublikowały coś mojego autorstwa. Pamiętam to do dziś, choć w tym roku minie 26 lat od tamtego momentu. Ale takich rzeczy się nie zapomina.
* * *
Pomału moja współpraca z Panem Witkiem nabierała rozpędu. Pamiętam, jak na początku wysłał mnie w teren, bym zrobił cykl „Z wizytą w klubie”. Zrobiłem wtedy pielgrzymkę nie tylko po Toruniu, ale jeździłem też m. in. do Brodnicy, Wąbrzeźna, Chełmna... Dziś wiem, że było to znakomite posunięcie doświadczonego dziennikarza - wysłał młokosa do klubów, by ten już na początku pracy poznał działaczy, wyrobił sobie kontakty. Niewątpliwie bardzo mi się to później przydało.
* * *
Były to zupełnie inne czasy. Przede wszystkim nie było jeszcze praktycznie internetu i telefonów komórkowych. Najbardziej zapamiętałem „zbieranie”wyników ligi okręgowej. To dopiero była jazda!Pan Witek spędzał w sezonie piłkarskim każde sobotnie popołudnie przy telefonie. Mrówcza, kilkugodzinna praca. Wiem, bo kilka razy go zastępowałem. Dawał mi wskazówki - tu dzwoń po wynik najpierw, bo pół godziny po meczu możesz już się z nimi nie dogadać. Tam, jeśli się nie dodzwonisz, to próbuj do proboszcza, on jest zorientowany. Dawał też „rezerwowe”numery na komendy milicji, do sołtysów, mieszkań działaczy. Wszędzie, gdzie tylko się dało, żeby usłyszeć „3:0, panie, w plecy dostalim”. A najgorsze było to, że efektem kilkugodzinnych zmagań (w sobotnie popołudnie!) było kilkanaście centymetrów zajętych w gazecie. Bo ile miejsca może zająć trochę wyników i tabela?
* * *
Jednym ujął mnie Pan Witek od razu i zawsze chciałem go w tym naśladować. Potrafił się bowiem odnaleźć w każdym towarzystwie. Obojętnie, czy rozmawiał z profesorem, posłem, prezydentem, czy piłkarskim juniorem lub zwykłym kibicem - każdy dobrze czuł się w Jego towarzystwie. A jest to duża umiejętność. Niewątpliwie pomagała mu w tym znakomita erudycja oraz oczytanie. Nie było tematu, na który z Panem Witkiem nie dałoby się porozmawiać. A że miał wiele do powiedzenia i używał barwnego języka, chętnie się z Nim nawet nie tyle rozmawiało, co Go słuchało. Mam zresztą wrażenie, że Pan Witek jeszcze lepiej sprawdziłby się w telewizji lub radiu, niż w gazecie.
* * *
Do tego Pan Witek był niezwykle skromną osobą. Taki miał charakter, taką kulturę osobistą. Prowadził zdrowy tryb życia, rzadko spotykany w tym zawodzie. Za starych czasów nieraz, jak sam opowiadał, na nocnych dyżurach bywało „wesoło”, ale on w te „zabawy”wciągać się nie dawał. Nigdy też nie miał samochodu („a po co mi?”). Jedynym Jego nałogiem była kawka, którą codziennie pijał w „kaempiku” w mieście. Zawsze chodził tam po pracy i spędzał trochę czasu czytając gazety. To był rytuał, nawet wtedy, gdy siedziba redakcji była na ulicy Lubickiej, a on mieszkał na Gagarina. Nie jechał bezpośrednio do domu, tylko po drodze „musiał”jeszcze zahaczyć o swoje ulubione miejsce.
* * *
Pamiętam, jak decydowała się sprawa mojej stałej współpracy z „Nowościami”, Pan Witek wziął mnie na poważną rozmowę. „Ty się chłopie weź poważnie zastanów, bo to nie jest zawód dla normalnych ludzi. O życiu rodzinnym w weekendy możesz zapomnieć”. I, faktycznie, mam nadzieję, że się moi koledzy po fachu na mnie nie obrażą - to nie jest zawód dla normalnych. Te słowa Pana Witka przypominam sobie zawsze, gdy np. jadę latem w niedzielę około 14 Bulwarem Filadelfijskim do redakcji na dyżur i widzę te uśmiechnięte rodziny idące na spacerze nad Wisłą z lodami w dłoniach, a ja mam świadomość że będę siedział w pracy do jakiejś 22.30. Ale Pan Witek mnie przed tym lojalnie ostrzegał. Dlatego też, gdy kiedyś daliśmy ogłoszenie, że poszukujemy współpracownika do działu sportowego (z perspektywą etatu), od tego zaczynałem rozmowę. „Czy ma pan/pani świadomość, że wszystkie niedziele spędzi w pracy?”Chciałem być uczciwy, tak jak wobec mnie uczciwy był Pan Witek. Na tak postawione pytanie prawie wszystkim rzedła mina i tyle ich widziałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska