Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Grodzki: Wyborcy z prowincji to nie jest ciemny lud. Małgorzata Kidawa-Błońska przekona ich, że lepiej rozwiąże trapiące ich problemy

Anna Wojciechowska
Fot. Karolina Misztal
Jest możliwość odwołania prezesa NIK Mariana Banasia bez zmiany konstytucji. PiS nawarzył to piwa, więc musi sam je wypić. Nie można pod jednego człowieka zmieniać konstytucji - mówi marszałek Senatu Tomasz Grodzki.

Wysoka pozycja w realnym układzie sił politycznych i duże nadzieje pokładane w panu. Czuje się pan dziś liderem opozycji?
Nie nazywałbym siebie liderem opozycji. Czuję się przede wszystkim marszałkiem Senatu, wszystkich senatorów i wszystkich Polaków. To wyborcy zdecydowali w swojej mądrości, że rząd będzie miał Sejm, a demokratyczna większość opozycyjna - Senat. Oczywiste jest, że nic już nie będzie tak jak było, ponieważ Polacy wyraźnie pokazali, że totalna dominacja jednej formacji im nie odpowiada. Nałożyli na Senat obowiązek kontroli, który wymaga od obu stron i Sejmu i Senatu dużej odpowiedzialności za słowa, czyny i decyzje.

Dlaczego ostatecznie akurat pan? Padały inne nazwiska.
Nie zabiegałem o to stanowisko. Większość demokratyczna w Senacie, jak wiadomo, jest skonstruowana z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, PSL i senatorów niezależnych. Musi być ktoś, kto będzie spajał tę większość, kto będzie w stanie poprowadzić Senat z pewną wizją, która będzie interesująca i satysfakcjonująca dla całej naszej grupy. Tylko to daje nadzieję na to, że dla dobra Polski będziemy dłużej sprawować władzę w Senacie niż to się marzy np. Prawu i Sprawiedliwości, które ustami wielu swoich polityków wprost dało do zrozumienia, że będą starali się naszą większość złamać. Do tej pory się nie udało i myślę, że jeszcze długo się nie uda.

Zdolności koalicyjne, kompromis zdecydowały, że pan a nie np. marszałek Bogdan Borusewicz?
Chodziło o to, żeby kandydat największej formacji, Koalicji Obywatelskiej, był do zaakceptowania przez naszych partnerów. I wtedy się pojawiło moje nazwisko.

A jakie mamy gwarancje, że będzie pan niezależny od szefa swojej partii Grzegorza Schetyny, że nie będzie pan marszałkiem na telefon? Wiadomo, że partyjne oczekiwania wobec pana są spore.
Już trochę żyję na tym świecie i wiem, że spełnianie wszystkich partykularnych oczekiwań byłoby początkiem mojego końca. Oczywiście marszałek Senatu nie żyje w próżni politycznej i powinien zdawać sobie sprawę z meandrów polityki, ale moją wizją, moim przesłaniem i głównym zadaniem jest doprowadzić do tego, żeby Senat Rzeczypospolitej działał tak jak powinien: żeby tu królowały przyzwoitość i rządy prawa.

Ograniczanie się do bycia anty-PiSem było jednym z problemów opozycji. Wyciągamy jednak wnioski

Otrzymał pan gwarancję niezależności od Schetyny, przyjmując tę nominację?
Nie prosiłem o nią. W ogóle nie było takiego tematu, bo moi koledzy dobrze wiedzą, że mam dość silną osobowość.

Na tyle silną, by pójść na przekór interesowi politycznemu swojej partii, jeśli uzna pan to za konieczne?
Dla mnie najważniejszy jest interes Rzeczypospolitej, Polek i Polaków, a ponieważ wiem, że ten interes jest też nadrzędny dla Platformy Obywatelskiej, nie sądzę, by tworzenie sztucznego pola konfliktu było konieczne. Mój azymut pozostanie niezmienny. To interes naszego narodu i naszej ojczyzny i nie sądzę, bym musiał robić coś wbrew Platformie czy wbrew innym formacjom stanowiącym demokratyczną większość. To jest zbyt dalekie oczekiwanie. Jeśli jednak rzeczywiście taka sytuacja by zaistniała, spokojnie zdam ten egzamin.

Kto jest głównym graczem na scenie politycznej? Piotr Zaremba analizuje układ sił po wyborach parlamentarnychPrawo i Sprawiedliwość miało pełne prawo świętować swój triumf. Jest pierwszą partią w dziejach III RP, która po raz drugi zdobywa większość bezwzględną w wyborach do Sejmu. Na dokładkę w tej drugiej wygranej elekcji wzięło o 7 procent i ponad dwa miliony wyborców więcej niż w pierwszej. A bardzo wysoka frekwencja, wynikła po części z logiki polaryzacji, a więc i siły emocji antypisowskich, podważa wizję erozji polskiej demokracji. Ona jeszcze wzmacnia solidny mandat do rządzenia.Nie ma już geograficznego podziału na Polskę pisowską i antypisowską . PiS umościł się w zachodnich i północnych województwach. Był pierwszy we wszystkich poza pomorskim. Nie zdobył tylko wielkich miast. Na tym triumfie jest jedna skaza. Suma głosów oddanych na PiS jest mniejsza niż suma głosów opozycyjnych.  Ba, nie przebito nawet głosów samej opozycji totalnej. Nikt wcześniej nie miał aż tyle. Ale jeśli rządzi się przy użyciu totalnej polaryzacji: „my kontra cała reszta”, pojawia się poczucie niedosytu.Liderzy PiS spodziewali się 47, 48 procent i nie wejścia do Sejmu prawicowej  Konfederacji. Wówczas rozkład mandatów byłby inny. Można by nawet sięgnąć po większość  trzech piątych potrzebną do odrzucenia wet prezydenta. Tak zaś wybór opozycyjnego prezydenta za pół roku może sparaliżować rządy Zjednoczonej Prawicy. Przyszły też inne ciosy. Kontrola opozycji nad Senatem, chyba nie do złamania. I trudności wewnątrz samego prawicowego bloku. Koalicjanci Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry,  zaczęli stawiać warunki.Niektórzy komentatorzy spodziewają się po nowym Sejmie odrodzenia barwnego parlamentaryzmu, opartego na debacie. A po sporach między Sejmem i Senatem zahamowania modelu bezwzględnej dominacji partii  rządzącej na rzecz kultury kompromisu. Pytanie jednak, jak na te nowe warunki zareaguje centrum dowodzenia na Nowogrodzkiej (choć opozycja także). Na razie mamy do czynienia z całym ciągiem personalnych sukcesów i porażek. Warto im się przyjrzeć. ----------->>>

Kto jest głównym graczem na scenie politycznej? Piotr Zaremb...

Co pan marszałek powiedziałby tym, którzy mają oczekiwanie, że Senat będzie takim instytucjonalnym anty-PiSem? Studziłby pan te nadzieje czy przeciwnie?
Jest mi niezmiernie miło, że ludzie dają masowo wyraz temu, że to właśnie w Senacie i we mnie osobiście, pokładają ogromne nadzieje. My tych nadziei na pewno nie zawiedziemy. Tu jednak nie chodzi o to, by być anty-PiSem. Tu chodzi o to, żeby być za demokracją, samorządnością i przyzwoitością. Doświadczenie uczy, że samo bycie anty-PiSem nie jest drogą do odniesienia zwycięstwa parlamentarnego.

Pan się nie definiuje jako anty-PiS?
Nie, bo to uproszczenie. Polityk ma kreować, tworzyć a nie tylko ustawiać się w kontrze w stosunku do rządzących. Dam pani przykład: namawiają mnie, żeby przedsięwziąć jakieś wysiłki w celu ujawnienia list poparcia dla nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Ja zaś uważam, że może i byłby to jakiś ciekawy, kilkudniowy fakt medialny, tyle że co do istoty problemu, nic nie zmieni. Istotą jest zmiana ustawy o KRS-ie, tak, by tę Radę odbudować zgodnie z wytycznymi Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i z orzeczeniem Sądu Najwyższego, na które teraz czekamy. I w tym kierunku właśnie podjąłem już starania: zaprosiłem wybitnych konstytucjonalistów, którzy już rozpoczęli prace robocze nad nową ustawą o KRS-ie.
Pytanie, czy pana koleżanki i koledzy partyjni podzielają takie podejście? Ograniczenie się do prostego anty-PiSu to chyba jeden z główny problemów opozycji?
Zgadzam się, że był to jeden z problemów. Wyciągamy jednak wnioski. Senat ograniczający się do bycia tylko anty-PiSem to droga donikąd. Senat ma poprawiać to, co przygotuje kontrolowany przez rządzących Sejm, a tam, gdzie widzi, że większość sejmowa w swojej mądrości w ogóle nie daje rady, zastępować ją, czyli przygotowywać własne rozwiązania i projekty. Dlatego właśnie już na pierwszym posiedzeniu plenarnym zajmiemy się sprawą kobiet z rocznika z 1953, które są ewidentnie skrzywdzone w systemie emerytalnym. Większość rządowa sobie z tym nie poradziła.

To może pan marszałek, w imię zasad,praworządności i współpracy, pomógłby też teraz PiS odwołać szefa NIK Mariana Banasia? Prezesowi Kaczyńskiemu na razie się nie udaje, mimo starań.
To jest złożone zagadnienie. Obecny prezes NIK-u jest od lat człowiekiem PiS, przechodził kolejne szczeble kariery przy tej partii. Oni nawarzyli tego piwa, więc muszą sami je wypić. Ponadto, mam na ten temat osobisty pogląd. Otóż, przypominam, że poważne uchybienia w oświadczeniach majątkowych były też u ministra Dworczyka, wicepremiera Sasina. Nikt w PiS-ie ich nie wzywa do dymisji. Nie wiem, co było w raporcie CBA, natomiast cokolwiek by w nim było, twierdzę, że nie jest prawidłowo, aby szef poważnej instytucji państwowej podawał się do dymisji po rozmowie z szeregowym posłem, choćby nawet ten poseł był szefem partii. To by było świadectwo, że to państwo funkcjonuje niewłaściwie. Daleki jestem od rozgrzeszania pana Banasia, natomiast wiem też, że doraźne próby zmiany konstytucji, tylko po to, żeby odwołać jednego człowieka, zawsze uderzają potem w autorytet państwa ze zdwojoną siłą. Dlatego jestem takim próbom absolutnie przeciwny. Nie można pod jednego człowieka zmieniać konstytucji. Z pewnością nie może akceptować tego trzecia osoba w państwie, jakim jest marszałek Senatu.

Zatem opozycja nie pomoże PiS, choć akurat w ocenie zarzutów macie podobne zdanie już teraz?
Zapraszamy pana Banasia przed oblicze Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej 10 grudnia. Jeżeli przyjdzie, zobaczymy, co wyniknie z dyskusji.

Tyle że według obecnego prawa, Senat nie może nawet zobligować prezesa NIK do odpowiedzi na pytania.
Tak, ale sam fakt nieprzyjścia będzie już wyraźnym sygnałem.

Sygnałem, że się czegoś obawia, że ma coś na sumieniu?
Proszę sobie samej na to pytanie odpowiedzieć.

To co pan marszałek radziłby dziś prezesowi Kaczyńskiemu, jeśli zmiana konstytucji nie wchodzi w grę?
To jest sprawa Jarosława Kaczyńskiego, nie moja. Spotykałem się po wyborze na marszałka ze wszystkimi liderami ugrupowań politycznych w Sejmie. Jedynym, z którym się nie spotkałem, był Jarosław Kaczyński. Wystosowałem kurtuazyjny sygnał do niego, ale jak dotąd nie było żadnego odzewu. Jeśli ktoś nie chce rozmawiać, to nie należy się narzucać ze swoimi opiniami. Oczywiście, że jest możliwość odwołania prezesa NIK-u bez zmiany konstytucji. Jeżeli pan prezes Kaczyński będzie się chciał spotkać w tej sprawie, to oczywiście podzielę się przemyśleniami. Ale to już decyzja PiS.

Czym zatem będzie się różnił Senat marszałka Grodzkiego od Senatu marszałka Karczewskiego?
Wrócimy do tradycyjnego, zapisanego zresztą w regulaminie Senatu, trybu pracy: jeden tydzień na posiedzenia komisji, jeden na obrady. To jest szansa na to, że będziemy w końcu jako parlament, uchwalać prawo, które nie trzeba w nieskończoność poprawiać. Inaczej niż w poprzedniej kadencji, Senat kierowany przeze mnie ma postawić tamę niestarannemu, niedbałemu prawodawstwu. Niepotrzebnie Senat poprzedniej kadencji zamienił się w bezrefleksyjną maszynkę do głosowania. Czas z tym skończyć.
Przewiduje pan jakieś zmiany w organizacji, regulaminie? Jak odnosi się pan np. do pomysłu zmiany, która nakazywałaby premierowi i ministrom regularnie przychodzić do Senatu i odpowiadać na pytanie senatorów?
Osobiście chciałbym przede wszystkim, by ta kadencja była naznaczona większą aktywnością legislacyjną Senatu. Chciałbym, by na każdym posiedzeniu plenarnym pojawiała się przynajmniej jedna ustawa stanowiąca inicjatywę Senatu czy też grupy senatorów. Chciałbym też, aby Senat był miejscem otwartym, żeby mogli tu przychodzić ludzie wszelkich profesji i spotykać się ze swoimi komisjami: od sołtysów do twórców, od przemysłowców do prawników, od osób z niepełnosprawnościami po fachowców od ochrony zdrowia. Takie spotkania już się zaczynają i będziemy o nich informować społeczeństwo. W tej chwili przebudowujemy Centrum Informacyjne Senatu, które do tej pory niemrawo działało z takim założeniem: wszystkie światła są na Sejm, a my działamy spokojnie. Teraz wszystkie światła są na Senat i musimy prowadzić dobrą politykę informacyjną.

I pomyśleć, że to właśnie z PO swego czasu wychodziły postulaty likwidacji Senatu.
Ale jakoś przestano o tym mówić (śmiech).

To co pan uzna za sukces „operacji Senat”?
Tu należy wyjść z założenia: to nie ludzie są dla polityków, tylko politycy dla ludzi. Generalną troską polityków powinno być, by ludziom żyło się łatwiej, by czuli się lepiej w swojej ojczyźnie i jeżeli choć trochę uda nam się to, jeżeli przywrócimy Senatowi jego konstytucyjną rolę czy doprowadzimy do tego, żeby prawo było lepsze, to uznam to właśnie też za swój osobisty sukces. Jeżeli jako Senat przyłożymy się do przywracania równowagi między władzą ustawodawczą a sądowniczą, jeżeli przywrócimy choć trochę w Polsce normalną grę demokratyczną, gdzie się spieramy, ale nie kopiemy rowów nienawiści czy obrażamy się na wszystkie sposoby, to to też uznam za sukces tej operacji.

Tylko inaczej niż w operacjach chirurgicznych, które pan na co dzień przeprowadzał, trudno tu ten sukces zmierzyć.
Przeciwnie. Bardzo łatwo. O tym zdecydują wyborcy. Jeżeli opozycja wygra kolejne wybory parlamentarne, to znaczy, że nasza praca została doceniona.

Dochodzą do pana oczekiwania z partii większego rewanżyzmu?
Z kierownictwa partii takie sygnały do mnie nie dochodzą. Ponadto, dla mnie najważniejsze, żeby z Senatu wychodziły dobre propozycje. Czy ktoś je uzna za antypisowskie, czy propisowskie, zupełnie mnie nie obchodzi.

Nie jestem przekonany, czy Szymon Hołownia to kandydat obywatelski, czy też raczej kandydat promowany przez lobby finansowe

Jest szansa, że były marszałek Senatu, chirurg Stanisław Karczewski i pan, obecny marszałek i chirurg, dogadają się w czymkolwiek, by choć trochę posunąć do przodu problemy w służbie zdrowia?
Chirurg Grodzki z chirurgiem Karczewskim dogadaliby się. Co do tego nie mam wątpliwości. Problem w tym, że aby zacząć rozwiązywać wspólnie problemy służby zdrowia, potrzebna jest większość polityczna.

Obaj możecie wywierać presję na swoje obozy polityczne.
Ja swój obóz już do wspólnej pracy przekonałem. Czekam na pana marszałka Karczewskiego.

Co pan sobie pomyślał, jak tuż po wyborze na marszałka Senatu usłyszał okrzyki: „Grodzki na prezydenta”?
Pomyślałem sobie, że to miłe docenienie mojej działalności, ale zły timing. Wyznaję zasadę, że najpierw trzeba się gdzieś wykazać, by potem aspirować dalej. Gdybym w tydzień po wyborze na marszałka zaczął rozważać start w wyborach prezydenckich, ludzie słusznie okrzyknęliby mnie karierowiczem. Nie byłoby to dobrze przyjęte przez wyborców. Gdyby po sześciu miesiącach, po roku od przejęcia przeze mnie prowadzenia Senatu, ludzie nadal mówili: Grodzki na prezydenta, wtedy należałoby to rozważyć. W tej chwili na szczęście Platforma Obywatelska ma wspaniałych kandydatów, z których wyłoni jednego w prawyborach. I ten temat na razie jest zamknięty.
Może te okrzyki to głód przywództwa na opozycji? Opozycja nie ma wyrazistego, silnego lidera?
Pewnie w jakieś mierze tak. Opozycja jest jednak w procesie zmian. Po pierwsze, będziemy wyłaniać kandydata na prezydenta. W styczniu zaś będziemy wybierać przewodniczącego partii. Przed nami dużo, dużo zmian i być może ten problem sam się rozwiąże. Powtarzam: gdyby to była inna zbieżność dat, to może rozważałbym propozycje startu w wyborach prezydenckich na poważnie, ale na etapie rozpędzania machiny senackiej, jest to niemożliwe i byłoby źle odebrane przez wyborców.

Wspominał pan, że osobiście jest za startem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ma pan pewność, że pani marszałek pokona urzędującego prezydenta?
Gdybym nie był przekonany, to bym na nią nie głosował w prawyborach. Przypomnę, że mniej więcej na tym samym etapie przed poprzednimi wyborami prezydent Komorowski miał 60 proc. poparcie, a na Andrzeja Dudę w sondażach wskazywało jedynie 20 proc. ankietowanych. Dziś pani marszałek Kidawa-Błońska ma już 47 proc. poparcie w sondażach, podczas gdy obecny prezydent - 53 proc. To faktycznie żadna różnica. A Małgorzata Kidawa-Błońska nie rozpoczęła jeszcze na dobre kampanii. Jestem przekonany, że pani marszałek ma wszelkie atrybuty do tego, aby pokonać Andrzeja Dudę.

A jak patrzycie jako PO na pojawienie się kandydata obywatelskiego: Szymona Hołowni?
Nie jestem przekonany, czy to rzeczywiście jest do końca kandydat obywatelski, czy też raczej kandydat promowany przez potężne lobby finansowe. Oczywiście, jeśli ten fakt zaistnieje, to trzeba będzie się do niego odnieść. Przypominam tylko, że swego czasu jeden z obecnych redaktorów naczelnych poczytnego pisma też był promowany na prezydenta w opozycji do Donalda Tuska. Były sondaże, w których miał 60 proc. poparcie! Skończyło się tym, że zjechał do kilku proc. poparcia. Polityka rządzi się swoimi prawami, a nie sondażami. Nie znam dobrze pana Hołowni, ale na jego miejscu dwa razy bym się zastanowił, czy wystartować.

Gdybym w tydzień po wyborze zaczął rozważać start w wyborach, ludzie okrzyknęliby mnie karierowiczem

Dlaczego? Dlatego, że tylko partyjni kandydaci mają szanse?
Nie, dlatego, że określenie kandydat obywatelski w jego przypadku nie jest do końca prawdziwe. I wyborcy to wyczują.

Boicie się jego startu? To waszej kandydatce mógłby chyba najszybciej zabrać kilka procent głosów?
Oczywiście, że trzeba mieć w tyle głowy różne okoliczności i być czujnym, ale jak się nie ma wiary w zwycięstwo, to nie ma co w ogóle brać się za jakieś przedsięwzięcie. Gdybym ja nie miał wiary, że w Szczecinie da się wybudować ośrodek transplantacji płuc, to bym się za to nie zabierał. W polityce mam podobnie.

Skąd ta wiara w zwycięstwo marszałek Kidawy-Błońskiej? Trzeba powiedzieć, że Prezydent Duda w terenie spotyka się z dużą sympatią. Na czym polega przewaga waszej kandydatki?
Pani marszałek z pewnością zaprzysięgłaby prawidłowo wybranych członków Trybunału Konstytucyjnego, z pewnością nie byłaby prezydentem na zawołanie partii, z której pochodzi i nocą nie zaprzysięgałaby nieprawidłowo wybranych członków Trybunału. Pani marszałek, inaczej niż prezydent Duda, przestrzegałaby zasad praworządności i konstytucji. I prowadziłaby Pałac otwarty dla wszystkich środowisk.

Sądzi pan, że dla większości wyborców, którzy mają swoje codzienne problemy, walka o to, kto zasiądzie w Trybunale Konstytucyjnym ma większe znaczenie?
Oczywiście, że to nie jest jedyny faktor. Nie docenia pani jednak wyborców z prowincji. Prowadziłem kilka kampanii wyborczych, rozmawiając z ludźmi, i to nie jest ciemny lud, jak obraźliwie mówi o tych ludziach prezes TVP. Oczywiście, że biorą pod uwagę z jednej strony transfery socjalne, kwestie bliższe kieszeni, ale mają też drugą perspektywę: ustrojową. To nie jest bezmyślna masa, która głosuje tylko dlatego, że ktoś im poda łaskawie rękę. Marszałek Kidawa-Błońska będzie w stanie ich przekonać, że lepiej rozwiąże problemy, które ich trapią.
Zatem obstawia pan marszałek wygraną Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a jaką ma prognozę co do styczniowych wyborów na szefa PO? Grzegorz Schetyna utrzyma kierownictwo?
O tym zdecydują wszyscy uprawnieni. Ja mam tylko jeden głos.

I to będzie głos za Schetyną?
Głosowanie jest tajne. I tyle.

Podziela pan krytykę, jaka po wyborach się wylała z wewnątrz Platformy na Schetynę?
Istotą działania partii politycznych jest wygrywanie wyborów. O ile mi wiadomo, do wyścigu o fotel przewodniczącego PO zgłosi się kilku kandydatów. Jeśli przedstawią lepsze pomysły na to, jak doprowadzić PO do zwycięstwa wyborczego, to wygrają. Jeśli się okaże, że przy wszystkich zaletach innych kandydatów, większość członków partii zdecyduje się na pozostawienie Schetyny, to też należy to zaakceptować.

Pytam o pana osobistą ocenę.
Moja osobista ocena Grzegorza Schetyny jest dużo lepsza niż ocena szerokiej publiczności, a to dlatego, że jak rozmawiam z nim w cztery oczy, mam bardzo dobre impresje. To jest człowiek o ponadprzeciętnym intelekcie. Niestety, przylepiono do niego łatki, z których bardzo trudno mu się uwolnić. Z drugiej strony każda formacja polityczna czasem wymaga zmian. Czy Platforma wymaga ich właśnie teraz? Zdecydują wszyscy działacze. Nasze wybory są najbardziej demokratyczne z możliwych.

Dlaczego pan nie chce ujawnić, czy będzie za czy nie?
Po to ustanowiono wybory tajne, by nie biegać po mediach i się określać.

Niby to „kłopocik”, nie kłopot, bo przecież Konfederacja wprowadziła do Sejmu zaledwie 11 posłów, to za mało, żeby nawet stworzyć klub w Sejmie. Ale przez konfederatów PiS nie dostał premii wynikającej z ordynacji. Cztery lata temu w ten sposób „przejął” głosy oddane na koalicję Zjednoczona Lewica, która nie przekroczyła progu wyborczego, jak również te oddane na ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego, KORWIN. To właśnie w wieczór wyborczy wywołało wściekłość Jarosława Kaczyńskiego, nie tylko o to, że nie dostał owej „premii”, ale również dlatego, że pozwolił odepchnąć się od prawej ściany sceny politycznej. Jaka w tym wina Kurskiego? Otóż kierowana przez niego telewizja przez dużą część kampanii starała się ignorować Konfederację, w publikowanych sondażach pomijała notowania tego ugrupowania. W wyniku przegranych procesów w trybie wyborczym, „Wiadomości” musiały za to przepraszać tuż przed wyborami. Tymczasem Konfederacja była pod progiem do przełomu września i października. Wynika to ze średniej sondażowej ze wszystkich badań. Trend wzrostowy zaczął się pod koniec września i w tym czasie rozpoczął się spór z TVP. Najpierw od zamieszania w Studio Polska, a później spór o flagę w studio podczas debaty. Trend wzrostowy wzmocnił się po przegraniu przez TVP procesów dotyczących prezentacji sondaży Konfederacji. Wzmocniło to też krytykę TVP w Internecie, np. na Wykopie, gdzie zwolennicy Konfederacji nazywali ją „TVPiS”. „Gdyby ludzie Kurskiego nie ignorowali ich, oni sami zaprezentowaliby się jako wariaci, przecież wystarczyło zaprosić do studia Korwin-Mikkego, a ten palnąłby garść głupot i sam zdetonowałby bombę pod tym projektem. A tak zagłosował na nich co piąty młody człowiek, mimo że to my zwolniliśmy ich z podatków” - mówią w PiS. Jakie są szanse upadku Kurskiego? W PiS mówią, że dość duże, choć wtedy Kaczyński musiałby przyznać się do błędu, bo to on wyhodował Kurskiego. A tego przecież prezes nie lubi.W wypadku tego kłopotu szukanie winnych nie ogranicza się do Kurskiego, który zresztą oskarżany jest o „współudział” w stworzeniu kolejnego kłopotu, czyli promowanie na swoich antenach „ziobrystów”. Dostało się za to również głównym sztabowcom i strategom tej kampanii, czyli duetowi Annie Plakwicz i Piotrowi Matczukowi. Oni stworzyli ładną kampanię w oprawie, w obrazku, jednak zabrakło w niej strategii, a jednym z podstawowych celów PiS było niedopuszczenie, żeby wyrosła mu jakakolwiek konkurencja z prawej strony. Innym „winnym” ma być profesor Waldemar Paruch, naczelny strateg i socjolog PiS-u. Miał on do samego końca przekonywać prezesa, że Konfederacja nie jest dla PiS jakimkolwiek zagrożeniem, że z pewnością nie dostanie się do Sejmu.

Nowa piątka Kaczyńskiego. Ale to pięć kłopotów prezesa

Mówi się, że pana powodzenie misji w Senacie to trochę być albo nie być dla Schetyny, który ma na koncie przegrane wybory?
Nie oceniam tego tak. To Grzegorz Schetyna w dużej mierze właśnie wygrał Senat, skonstruował pakt senacki. Proszę mi wierzyć, bo byłem w środku tej burzy, on naprawdę bardzo ciężko pracował, żeby doprowadzić do tego sukcesu. I tak jeden lider wygrał Sejm, drugi - Senat.

Pan jest wśród tych z pana środowiska, którzy żałowali, że Tusk nie zdecydował się zawalczyć o prezydenturę? Czy przeciwnie?
Donald Tusk wyłuszczył ostatnio sam wszystko w obszernym wywiadzie. Uważam, że podjął słuszną decyzję. Tak jak sam wspomniał, pewnie uzyskałby bardzo dobry wynik, ale nie wygrałby wyścigu. A chodzi o to, żeby wygrać. Małgorzata Kidawa-Błońska będzie miała większe szanse niż Tusk, z tymi latami oczerniania go, obrzydzania społeczeństwu i z tym odium trudnych decyzji, które podejmował jako premier.

Niektórzy krytykują go za to, że za późno wyłuszczył tę swoją decyzję i to jego swoiste hamletyzowanie zaszkodzi Platformie, która na razie nie ma nawet kandydata, o wizji kampanii nie mówiąc.
Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Do wyborów zaś jest jeszcze naprawdę dużo czasu. Proszę popatrzeć na dojrzałą demokrację brytyjską. Tam robią kampanię „na miesiąc przed”, bo wychodzą z założenia, że wyborców wcześniej to nie obchodzi. Bardzo ciekawie opisała to premier Margaret Thatcher w książce „Moje lata na Downing Street”.

Ma pan pewność, że przetrwa całą kadencję na fotelu marszałka Senatu? Jak pan ocenia trwałość obecnego paktu?
Wszystko się oczywiście może zdarzyć, ale należy wykonać porządnie swoją pracę, żeby tę większość zabezpieczyć na długi czas. I nad tym pracujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska