Jak to się stało, że został Pan trenerem kolarskiej kadry Polski juniorów?
Po wyborach w Polskim Związku Kolarskim, gdy prezesem został Darek Banaszek, szukano trenera właśnie do tej kategorii. Złożono mi propozycję, skonsultowałem to z resztą kadry szkoleniowej w Akademii Copernicus i doszliśmy do wniosku, że warto spróbować podnieść poziom juniorski w Polsce, bo w ostatnich latach było z tym nie najlepiej. Po Michale Kwiatkowskim były jakieś przebłyski, ale nikogo to nie satysfakcjonowało. Kolarstwo szło w dół, doszło do tego, że w 2016 roku nie zdobyliśmy żadnego punktu w Klasyfikacji Narodów. I tak od stycznia jestem trenerem kadry.
Jak to się udaje pogodzić z pracą w Akademii Copernicus?
Na pewno nie jest to łatwe, ale wspieramy się i uzupełniamy. Jako trener koordynator muszę być na wszystkich zawodach kadry narodowej torowej i szosowej. Przypatrywać się każdemu, kto jest w kręgu zainteresowań kadry.
To Pan decyduje, kto będzie reprezentował kraj na zawodach międzynarodowych?
Tak naprawdę, to proponują to trenerzy klubowi. Ja jestem od tego, aby to zatwierdzić lub zasugerować zmiany.
I nie ma kłopotów z dogadaniem się z trenerami?
Nie ma, współpraca układa się bardzo dobrze.
ZOBACZ TAKŻE:
W Copernicusie są następcy Michała Kwiatkowskiego?
W juniorach młodszych było kilku zawodników, którzy wybijali się ponad przeciętność. Teraz przeszli do kategorii juniorów, aż siedmiu zawodników Copernicusa znalazło się w kadrze narodowej. Część z nich szkoli się pod kątem mistrzostw świata i Europy na szosie, część na torze. Potencjał na pewno jest duży. Wiadomo, że Michał to był ewenement na skalę światową i jest do tej pory, ale mamy kilku fajnych chłopaków, którzy mogą podążyć jego śladami.
Gdy cztery lata temu powstawała Akademia można było mieć obawy, że porywacie się z motyką na słońce. Tymczasem już po trzech latach wygraliście współzawodnictwo młodzieży w toruńskich klubach, a w województwie zajęliście czwarte miejsce. Jak to się udało?
W 2013 roku startowaliśmy od zera. Nie mogliśmy liczyć na wielkie dotacje ze strony urzędów miasta i marszałkowskiego, bo byliśmy nową organizacją i każdy chciał nas najpierw poobserwować. Ale przy ogromnym wsparciu Michała Kwiatkowskiego, który zaangażował ogromne pieniądze na wyposażenie Akademii, zrobiliśmy nabór do klubu i zaczęło się to wszystko kręcić. Teraz mamy około setki kolarzy. W zeszłym roku zdobyli sporo sukcesów, to się przełożyło na punkty i wygraliśmy współzawodnictwo w Toruniu.
Dzisiejsza młodzież różni się w podejściu do uprawiania sportu w porównaniu do Michała Kwiatkowskiego lub czasów, w których Pan zaczynał?
Kolarstwo to bardzo ciężki sport, wymaga sporo poświęceń i wyrzeczeń. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach mamy internet, te wszystkie facebooki i to trochę przeszkadza. Trudniej jest wyegzekwować to, co się chce. Ale ci, którzy naprawdę chcą zostać dobrymi kolarzami idą ścieżką wyznaczoną przez Michała i myślę, że kilku chłopaków osiągnie cel.
Sporym ułatwieniem jest to, że mieścicie się w Szkole Mistrzostwa Sportowego Wszystko macie na miejscu.
Jeśli chodzi o warunki, to mamy rewelacyjne. Mamy na miejscu bazę treningową, warsztat, magazyn, a nawet stołówkę. Jest to bardzo duże udogodnienie.
Mamy połówkę sezonu. Jak ją Pan oceni i jakie macie plany na dalszą część?
W tym roku nasi zawodnicy zdobyli już 16 medali. Uważam, że jest to bardzo dużo. A to nie koniec, bo wierzę, że będzie jeszcze raz tyle. Poza tym mamy przed sobą mistrzostwa świata i Europy, w których też powinniśmy zaistnieć.
Michał Kwiatkowski śledzi to, co się dzieje w Akademii, czy w trakcie sezonu nie ma na to czasu?
Michał jest na bieżąco ze wszystkimi informacjami. Jego dziewczyna Agata bardzo ściśle z nami współpracuje, pomaga w wielu sprawach, jest odpowiedzialna za marketing i reklamę. A Michał, jak tylko przyjeżdża do Torunia, to wpada do nas i wypytuje, jaka jest sytuacja i w czym mógłby pomóc. Nie ukrywam, że gdyby nie on, byłoby nam dużo trudniej.
Kolarstwo to w Pana rodzinie chyba temat numer jeden...
Tak, dwaj moi synowie od młodych lat je trenowali. Obecnie jeździ już tylko Łukasz, który reprezentuje grupę CCC. Startował w Giro d’Italia, cały czas się rozwija. Arek przestał się ścigać, ale nie zerwał z kolarstwem, jest mechanikiem w norweskiej grupie zawodowej. Siłą rzeczy nie da się pomijać tematów kolarskich nawet podczas świąt. Korzystając z okazji chciałbym podziękować mojej żonie Ani za wyrozumiałość. Męczy się z nami, kolarzami, już tyle lat... Nie mogę też zapomnieć przy podziękowaniach o Andrzeju Walkowiaku, który społecznie pomaga nam też już bardzo długo, jeździ z nami na zawody. No i o sponsorach, bez których nie byłoby mowy o sukcesach.
POLUB NAS NA FACEBOOKU:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?