Toru wciąż nie ma

Wraz z sezonem letnim znowu wraca w Grudziądzu problem braku toru do jazdy na motocyklach i quadach, których wciąż przybywa.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189556" sub="O takich, dobrze przygotowanych torach marzą crossowcy z Grudziądza [Fot.: nadesłana]">Pierwsze rozmowy na temat toru miały miejsce trzy lata temu, po tym jak mieszkańcy miasta zaczęli wnosić skargi na jeżdżących leśnymi ścieżkami kierowców quadów. Urzędnicy zaproponowali wówczas quadowcom teren po byłym wysypisku śmieci na osiedlu Rządz. Na tę lokalizację nie zgodzili się jednak działkowcy. Protesty wywołała również druga propozycja, która przewidywała przygotowanie toru w Kobylance, w okolicach cmentarza komunalnego, co dodatkowo wzbudzało kontrowersje. Obawiano się też, że zniszczeniu ulegną lokalne drogi. Ostatecznie zwyciężyli mieszkańcy i odstąpiono od budowy.

<!** reklama>Problem jednak nie zniknął. Tym razem wyznaczenia miejsca do jazdy domagają się miłośnicy motocrossów.

- Swoje tory mają dużo mniejsze okoliczne miasta, więc dlaczego u nas jest to taki problem? Stanowimy grupę 15-osobową. Po tym jak rozmowy na temat przygotowania dla nas miejsca ucichły, część z nas zaczęła jeździć w klubie w Toruniu, chociaż dojazdy są dla nas kłopotliwe - tłumaczy Rafał Czarnecki, motocyklista. - Mam wrażenie, że wystarczyłyby dobre chęci, bo przecież odpowiednich terenów nie brakuje. Zdajemy sobie sprawę z hałasu, który niewątpliwie może być problemem, ale wystarczyłoby wyznaczyć tor z dala od zabudowań.

Motocykliści wnoszą tu konkretne propozycje, wskazując na przykład na okolice Jeziora Tarpieńskiego, Kłódki czy będącego już poza gminą-miasto Grudziadz Białochowa.

Warto przy tym dodać, że nie wszyscy z nich, chcąc udać się na przejażdżkę do innych miast, wybierając legalne tory w pobliskich miastach. Problem quadowców i motocyklistów jeżdżących po ścieżkach w lesie komunalnym jest nadal aktualny.

- Na razie nie jest to widok częsty, ale sezon dopiero się zaczął, więc przewidujemy, że z dnia na dzień kierowców będzie coraz więcej. Są już też pierwsze skargi mieszkańców - mówi Andrzej Zielazkowski, leśniczy lasu komunalnego. - Z jednej strony ludzie podkreślają, że nasze lasy to idealne miejsce na odpoczynek i relaks, z drugiej zaś sami zakłócają ten spokój - dodaje ze zdziwieniem.

Leśniczy zwraca przy tym uwagę na kary, jakie grożą motocyklistom.

- Kładziemy nacisk na profilaktykę, upominamy, czasem nawet po kilkanaście razy, ale skoro jest to nieskuteczne, pomóc mogą tylko wysokie grzywny. Mamy przy tym świadomość tego, że gdy mandatów będzie dużo, w lesie zaczną się podpalenia. Mimo wszystko staramy się rozwiązać problem i organizujemy np. akcje, o których wcześniej nie informujemy, polegające na zatrzymaniach kierowców poruszających się po lesie motorami czy samochodami - wyjaśnia leśniczy.

Motocykliści przyznają, że mandaty, jakie się przewiduje za jazdę w miejscach niedozwolonych, skutecznie do niej zniechęcają.

- Zostałem złapany przez Straż Leśną w okolicach Jeziora Tarpieńskiego. Na szczęście, na upomnieniu się skończyło, ale grożono mi karą w wysokości pięciu tysięcy złotych. Gra więc nie jest warta świeczki, wolę nie ryzykować, ale samo nasuwa się pytanie, czy nie lepiej dać nam po prostu miejsce zamiast karać? Nie mamy gdzie jeździć, więc łamiemy przepisy i tak koło się zamyka - komentuje Rafał Czarnecki.

Wczoraj nie udało się nam uzyskać odpowiedzi z ratusza na pytanie, czy są plany budowy toru dla quadów i motorów crossowych. Do sprawy wrócimy.