Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń: Inżynier-społecznik, który łowi talenty na "Wędkę"

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Wojciech Przybysz na zdjęciu ze swoją podopieczną Wiktorią Rolińską
Wojciech Przybysz na zdjęciu ze swoją podopieczną Wiktorią Rolińską Nadesłana
Prezes Stowarzyszenia Dzieciom i Młodzieży „Wędka” opowiada „Nowościom” o swojej 5-letniej działalności. - Dzieci mają prawo popełniać błędy i podejmować złe decyzje. Ja pracuję z prawdziwymi diamentami, które trzeba oszlifować - mówi Wojciech Przybysz.

[break]
Kilka dni temu odbierał nagrody od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego i prezydenta Torunia w kategorii postawa obywatelska. Wojciech Przybysz od pięciu lat jest prezesem Stowarzyszenia Dzieciom i Młodzieży „Wędka”, które pomaga dzieciom ulicy.

Oddawały to, co ukradły

Wszystko zaczęło się w 2011 roku od niecodziennych wizyt dzieciaków ze starówki w sklepie pana Wojtka z biżuterią przy ulicy Podmurnej.

- Dzieci przychodziły do mojego sklepu, by broić i od czasu do czasu coś ukraść. Nie przeganiałem ich ani nie wzywałem policji. Wyszedłem z założenia, że jak dziecko ukradnie jedną parę kolczyków czy naszyjnik, to jeszcze nic się nie stanie i miałem rację. Po jakimś czasie dzieciaki zaczynały mi oddawać to, co wcześniej ukradli. Przychodziły i prosiły, żebym zagrał z nimi w piłkę, jak nie mam klientów itd. W ten sposób nawiązała się między nami taka relacja uliczna - opowiada Wojciech Przybysz.

Prezes Stowarzyszenia Dzieciom i Młodzieży „Wędka” jest z wykształcenia geologiem naftowym. Do Torunia przyjechał szesnaście lat temu i zaczął pracować tu jako przedsiębiorca, ale ta droga nie do końca mu odpowiadała. Jak mówi w rozmowie z „Nowościami” w pewnym momencie chciał po prostu zmienić swoje życie. Gdyby nie dzieci ulicy, nie wie jak potoczyłyby się jego losy.

Zmiana o 180 stopni

- Wcześniej bywałem na konferencjach technicznych z geologii, geotermii naftowej, a teraz spotykam się z kuratorami i pedagogami. Podpatruję to, co się dzieje za kurtyną resocjalizacji. Tam nie ma żadnego inżyniera. Wszyscy są humanistami. Wychodzę z założenia, że wykształcenie i to jaki wykonuje się zawód nie ma większego znaczenia, jeśli ktoś tak jak ja chce pomagać innym osobom uznawanym za gorsze, ale by nie popełniać błędów poszedłem na studia z pedagogiki specjalnej. Ludzie do dziś się dziwią, co taki inżynier jak ja tam robił - opowiada pan Wojciech.

Wcześniej bywałem na konferencjach technicznych, a teraz spotykam się z kuratorami i pedagogami. - Wojciech Przybysz

Razem z nim w stowarzyszeniu pracuje kilka osób, które mają potrzebę dzielenia się swoim czasem z innymi. To dzięki wolontariuszom podopieczni „Wędki” mogą zaspokoić potrzebę akceptacji, czy miłości.

Jak mówi Wojciech Przybysz nabór na wolontariuszy nie odbywa się drogą internetową. Ten, kto chce pomagać musi przyjść osobiście i zobaczyć, na czym będzie polegała jego rola. W siedzibie stowarzyszenia, w sali gimnastycznej przy ul. Jęczmiennej odbywa się większość zajęć. To właśnie tu wypełnia się dzieciakom wolny czas. Dzięki temu podopieczni zamiast siedzieć przed komputerem, biegać po ulicy, czy spotykać się ze złym towarzystwem, odrabiają lekcje, grają w piłkę albo po prostu rozmawiają z kimś, kto je rozumie. W „Wędce” nikt nikogo nie osądza i nie ocenia po pozorach, które często mylą.

Naturalni przywódcy

- Pracujemy z dziećmi często traktowanymi jako te najgorsze, bo się nie uczą, wagarują itd. Tak naprawdę to są diamenty, które trzeba tylko trochę oszlifować. To naturalni przywódcy, którzy przez to, że wychowali się na ulicy, poradzą sobie w każdych warunkach. Dzieci mają prawo popełniać błędy i podejmować złe decyzje - opowiada Wojciech Przybysz.

Prezes stowarzyszenia „Wędka” nie ukrywa, że wie jak to jest być traktowanym przez dorosłych jako ten niewarty, czy zahukany. Wie też, że można się podnieść i odbudować niskie poczucie własnej wartości.

W ciągu pięciu lat jego stowarzyszenie pomogło ponad 250 podopiecznym. Wojciech Przybysz do dziś interesuje się ich losami. W rozmowie z „Nowościami” żartuje, że wchodzi trochę w rolę rodzica przeżywającego maturę dziecka.

- Znam swoich podopiecznych i trudno, żebym się nie przejmował ich losem. Właśnie na tym polega różnica pomiędzy zwykłą pracą, a pracą społeczną, kiedy człowiek zaczyna żyć życiem innych - dodaje Wojciech Przybysz, który po cichu marzy o domu dla swoich podopiecznych i liczy na pomoc ze strony władz miasta.

Owoce pracy jego i wolontariuszy są widoczne m.in. w tym, że podopieczni osiągają lepsze wyniki w nauce, a ich rodzice zaczynają brać aktywny udział w życiu stowarzyszenia „Wędka”.

Warto pomóc: Wesprzyj „Wędkę”

Stowarzyszenie Dzieciom i Młodzieży „Wędka” liczy na pomoc i różnego rodzaju wsparcie.

Każdy, kto chciałby wspomóc finansowo statutową działalność Stowarzyszenia jest proszony o kontaktmailowy:[email protected]. Można też przynieść materiały, które przydają się dzieciom w codziennych zajęciach przy ul. Jęczmiennej 10 . Można tez zostać wolontariuszem w stowarzyszeniu , a przy okazji rocznego rozliczenia podatkowego przekazać swój jeden procent. Stowarzyszenie zbiera pieniądze na bus do prowadzenia zajęć na wsiach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska