Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Kto groził śmiercią właścicielowi fabryki? Kto kupił najstarszy hotel w mieście?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Fabryka kotłów na Mokrem. Jej właściciel otrzymał w styczniu 1902 roku listy z pogróżkami. Miał zginąć, jeżeli nie zwolni z pracy dwóch robotników. Fabrykant tego nie uczynił, pierwszy list kazał wywiesić na dziedzińcu zakładu
Fabryka kotłów na Mokrem. Jej właściciel otrzymał w styczniu 1902 roku listy z pogróżkami. Miał zginąć, jeżeli nie zwolni z pracy dwóch robotników. Fabrykant tego nie uczynił, pierwszy list kazał wywiesić na dziedzińcu zakładu Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
W nowy rok 1902 nasi przodkowie weszli i wjechali prawą stroną drogi. Zobowiązał ich do tego prezes rejencji kwidzyńskiej, który wydał regulujące ruch rozporządzenie. Poza tym konduktorom toruńskich tramwajów wpadło do kieszeni kilka marek, ponieważ zgodnie ze zwyczajem, dochód ze sprzedaży biletów w Nowy Rok dzielony był między nich.
od 16 lat

Święta Bożego Narodzenia A. D. 1901 minęły spokojnie i bez większych sensacji. Tylko w Grudziądzu w drugi dzień świąt, przez kilka minut widać było na niebie meteora, jednak najwyraźniej opinii publicznej widok ten specjalnie nie poruszył, ponieważ gazety ograniczyły się tylko do suchej wzmianki na ten temat.

Polecamy

W Nowy Rok natomiast padał rzęsisty deszcz. Po zimnym grudniu przyszedł bardzo ciepły styczeń, a razem z nim przyszły kłopoty. Rzeki nie zamarzły, co oznaczało, że nie będzie skąd wziąć lodu do chłodni. W czasach, gdy lodówki dopiero zaczynały raczkować, zimowy zbiór lodu miał dla browarników, restauratorów i wielu innych producentów żywności kolosalne znaczenie. Na początku stycznia 1902 roku rozpoczęło się polowanie na płynące Wisłą kry. Ostatecznie trzeba było jednak sięgnąć po lód sprowadzany z jezior mazurskich, a także ze Skandynawii.

Początek roku przyniósł smutną wiadomość dla toruńskich leśników, która jednak dla nas jest interesująca.

"Nagłą śmiercią zakończył życie w ostatni dzień starego roku pensyonowany leśniczy miejski Hardt - informowała "Gazeta Toruńska" 4 stycznia 1902 roku. - Udał on się do leśniczówki przy szosie Bydgoskiej. Na progu domu padł bez ducha".

Budynek stoi do dziś, chociaż został dość gruntownie przebudowany, więc ostatni próg na życiowej drodze leśniczego Hardta pewnie się nie zachował. O tym, jak kiedyś wyglądała zbudowana w 1890 roku leśniczówka przy Szosie Bydgoskiej 5 wiemy dzięki toruńskiemu Literołapowi, który w jednej z niemieckich bibliotek cyfrowych znalazł dzieło „Einfache Villen und Landhäuser: eine Sammlung von interessanten ausgeführten Bauten und originellen Entwürfen namhafter Architekten des In- und Auslandes” wydane w 1902 roku w Dreźnie pod kierunkiem znanego architekta Johanna Oswalda Haenela. Jak informuje tytuł, jest zbiorem dobrych przykładów architektury willowej w Niemczech i poza granicami cesarstwa. Wśród 75 budynków znalazły się dwa z naszego regionu: pastorówka z Wąbrzeźna i leśniczówka z Torunia. Oba budynki zaprojektował Rudolph Schmidt, któremu Toruń zawdzięcza również Dwór Artusa i stację pomp na Bielanach.

Jaki noworoczny prezent zrobili konduktorom tramwajów oficerowie garnizonu?

Nowy rok zaczął się miło dla konduktorów toruńskich tramwajów. Od kilku lat w Toruniu obowiązywał zwyczaj, że dochody ze sprzedaży biletów w pierwszy dzień roku trafiały właśnie do nich.

"Wiązarek noworoczny dla konduktorów tramwaju wyniósł ze zbioru 1 stycznia 560 marek - czytamy w tym samym numerze gazety. - Prócz tej sumy rozdzielono jeszcze 200 marek złożone przez oficerów załogi toruńskiej".

Cóż tam jeszcze było słychać 120 lat temu na toruńskim bruku i w jego okolicach? Prezydent rejencji kwidzyńskiej wydał rozporządzenie dotyczące ruchu na ulicach w miastach oraz drogach publicznych poza miastem. Zgodnie z tym dokumentem jeździć i chodzić należało zawsze po prawej stronie. Czy wcześniej było inaczej? O tym gazeta nie wspomniała.

Ile kosztowało wyżywienie zakwaterowanego żołnierza?

Władze wojskowe podały natomiast ustalone na 1902 rok stawki za wyżywienie żołnierzy na kwaterach. Za całodzienne pełne wyżywienie jednego żołnierza wojsko płaciło 80 fenigów. Jeżeli w menu nie było chleba - 65 fenigów. Jeżeli żołnierz jadał tylko obiady, armia płaciła 40 fenigów (bez chleba 35). Za samą wieczerzę odpowiednio 25 i 20 fenigów, a za śniadanie 15 i 10 fenigów.

Czego oczekiwał szantażysta?

Pod koniec pierwszego tygodnia 1902 roku emocje w mieście wzrosły, dzięki wieściom z Mokrego.

"Fabrykant machin Born na Mokrem otrzymał w tych dniach podobno list z groźbą śmierci, jeżeli tych a tych dwóch robotników z pracy nie zwolni - donosiła "Gazeta Toruńska". - Groźba odniosła ten skutek, że fabrykant tych dwóch robotników nie zwolnił, lecz kazał ów list oprawić i umieścić w podwórzu fabryki z oznajmieniem nagrody pieniężnej za wykrycie autora po charakterze pisma".

Ciekawe, bardzo ciekawe. Taka afera na naszym podwórku to rzadkość. Dla policjantów z Mokrego również musiało to być jakieś urozmaicenie. Obraz ich służby, jaki wyłania się z drukowanych w prasie komunikatów, przepełniony jest monotonią. Wynika z niego, że funkcjonariusze z komisariatu przy Amtstrasse (dawny komisariat stoi dziś przy ul. Kościuszki 24a) przeważnie musieli interweniować podczas mordobić w knajpach. Ni było to ani miłe, ani bezpieczne. W styczniu 1902 roku w jednym z lokali musieli na przykład zmierzyć się z pijanym, bardzo silnym i agresywnym szkuciarzem. Udało się go obezwładnić dopiero dzięki pomocy innych gości. Związany awanturnik pojechał na dołek po królewsku. Jak pisały gazety, policjanci wrzucili go na wózek zaprzężony w psy. Listy z groźbami kierowane do właściciela największego zakładu przemysłowego w regionie z pewnością musiały być zatem urozmaiceniem. No właśnie - listy, bo po pierwszym pojawił się kolejny.

"Pogróżka. Wiadomość druga. List z pogróżką, w którym niewykryty dotąd autor, zrobił fabrykantowi p. Bornowi na Mokrem propozycyę albo życie, albo śmierć, jeśli nie zwolni z pracy robotników Zakrzewskiego i Gogolińskiego jest podpisany Anarchist NN - informował polski dziennik. - Pod podpisem wymalowany jest sztylet i rewolwer. List jest pisany niemczyzną dzieci szkolnych. Zarząd fabryki z policy badali robotnika Wierzbowskiego, posądzonego o niechęć do wzmiankowanych w liście robotników. Dalej badano dzieci jego czy listu nie pisały. Za wykrycie autora wyznaczył p. Born 20 marek nagrody. Być może, że jakiś psotnik zadrwił sobie, a teraz pali go język, że musi ukrywać czyn, o którym pisały gazety".

Polecamy

Być może tak rzeczywiście było, ponieważ do końca stycznia prasa już nie wspomniała ani o kolejnych pogróżkach, ani też o tym, żeby ktoś odebrał nagrodę będącą równowartością 25 dziennych stawek żywieniowych dla przebywającego na kwaterze żołnierza. Z chlebem, bo jeżeli bez chleba to ponad 30.

Kto i za ile kupił najstarszy toruński hotel?

Nowy rok 1902 okazał się być kolejnym rozdziałem w historii hotelu "Pod trzem koronami". Jego dotychczasowy właściciel pan Schneider, sprzedał hotel bławatnikowi z Szerokiej Hermannowi Friedleanderowi inkasując za 175 tysięcy marek. O rodzinie Friedlaenderów już pisaliśmy. Wspominaliśmy przede wszystkim o jej teraźniejszym przedstawicielu Stephenie Friedlaenderze, cenionym architekcie, który zanim poszedł na emeryturę był szefem Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej i szkoły muzycznej w Berkeley. Jego przodkowie wyemigrowali do USA na początku XX wieku, zapewne koło 1908 roku, wtedy bowiem Hermann Friedleander sprzedał "Trzy korony". Ze sporym zyskiem - za hotel dostał 190 tysięcy marek.

Czym się różnią cegły współczesne od tych sprzed 120 lat?

Na koniec jeszcze ciekawostka z działu ogłoszeń. W połowie stycznia 1902 roku na łamach "Gazety Toruńskiej" zaczęła się reklamować cegielnia w Czersku. Jej ogłoszenia są ciekawe, ponieważ jest na nich cena. 120 lat temu za 1000 cegieł trzeba było zapłacić 19 marek. Nie wiemy, jak cegły z Czerska wypadały na tle cegieł z Antoniewa, Grębocina, Rudaka czy Fordonu. O tym jak bardzo różnią się cegły z tamtych czasów od tych współczesnych, mieliśmy się okazję przekonać bodajże w 2015 roku. Dotarła wtedy do nas informacja, że na Rudaku jest dom przeznaczony do wyburzenia. Kilkuosobowa grupa wybrała się więc tam, aby sprawdzić, czy coś da się uratować. Rozbiórka już trwała, jednak była bardzo wyjątkowa, ponieważ zamiast kruszącego ściany buldożera, na miejscu zastaliśmy robotników z pietyzmem demontujących dom cegła po cegle. Była to ekipa przedsiębiorcy z centralnej Polski, który jeździł po całym kraju i w ten sposób odzyskiwał cegły. Trafił nam się prawdziwy pasjonat. Opowiedział, że kiedyś zrobił eksperyment. Do dwóch beczek z wodą wrzucił cegłę współczesną i taką XIX-wieczną. Po roku beczki opróżnił. Cegła współczesna się rozpuściła, ta XIX-wieczna przetrwała w całości, była tylko nieco cięższa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska