Toruń: Protest branży gastronomicznej w Toruniu. Trumna pod Kopernikiem! ZDJĘCIA
Mijają blisko dwa tygodnie, odkąd branża gastronomiczna może serwować posiłki tylko na wynos i na dowóz. Dochody niektórych lokali spadły nawet o 95 proc. Restauratorzy, kelnerzy, kucharze, a także inne osoby związane z gastronomią postanowiły wyjść na ulice. Domagają się pomocy finansowej od samorządu.
ZOBACZ WIDEO: Morawiecki: Zamykamy sklepy w galeriach handlowych
Toruń: Jak przebiegał protest branży gastronomicznej?
Podczas czwartkowego zgromadzenia protestujący złożyli petycję do Urzędu Marszałkowskiego oraz Urzędu Miasta. Później udali się w stronę pomnika Kopernika, gdzie wokół symbolicznej trumny stworzonej z opakowań na wynos zapalili znicze. Następnie manifestujący wrócili pod Urząd Marszałkowski, gdzie odczytali petycję skierowaną do władz. Znalazły się w niej m.in. takie postulaty jak utworzenie funduszu pomocy lokalom gastronomicznym i wsparcie dotacjami przez okres nie krótszy niż sześć miesięcy, niezależnie od osiągów finansowych w danym okresie, a także przywrócenie normalnego funkcjonowania restauracji z zachowaniem reżimu sanitarnego.
- To w naszych restauracjach reżim był przestrzegany praktycznie od samego wejścia obostrzeń – mówił szef kuchni, Remigiusz Wengler. - Nie stwierdzono żadnego przypadku zakażenia oraz zamknięcia lokalu z powodu sars cov-2.
Koniecznie przeczytaj
Protestujący domagają się także wstrzymania opłat za media, których poborcą jest miasto. Mowa tu między innymi o opłatach za wywóz śmieci, ogrzewanie czy o czynszach.
Skąd wziąć na to pieniądze?
- W celu umożliwienia udzielenia tych środków finansowych proponujemy wstrzymanie niektórych realizacji z budżetu obywatelskiego poprzez zaprzestanie niezbyt pilnych inwestycji na terenie Torunia – mówił podczas protestu Remigiusz Wengler. - Uważamy, że niektóre inwestycje mogą poczekać, aż podniesiemy się z kryzysu. Wręcz zrealizujemy je z własnej kieszeni przez opłacenie podatku – dodał.
Chodzi o takie zadania z budżetu obywatelskiego jak rewitalizacja skwerów, powstanie łąk kwietnych czy organizowanie festynów - Drzewa sobie jeszcze poradzą, my już nie – mówił Remigiusz Wengler.
Podczas protestu głos zabrał także Zbigniew Gronet, właściciel Artystyczna Bistro, który podkreślił rolę gastronomii w Toruniu. - Nie wyjeżdżaliśmy z tego miasta. To miasto nie jest przemysłowe, tylko turystyczne - przyznał. - Czy jesteście za tym, aby miasto zapomniało o nas? My o nich nie zapominaliśmy nigdy. Byliśmy tutaj na dobre i na złe, czy nam się to podobało czy nie. Promowaliśmy Toruń – mówił Zbigniew Gronet.
Do protestujących wyszedł wicemarszałek województwa kujawsko-pomorskiego Zbigniew Ostrowski.- Razem z wami przeżywam kryzys, w jakim znalazła się branża gastronomiczna – przyznał.
- Jest was w województwie kujawsko-pomorskim prawie 12 tys. To ludzie, którym z dnia na dzień odbiera się możliwość zarabiania pieniędzy. Analizujemy waszą sytuację, próbujemy uruchamiać pomoc z wykorzystaniem środków z Wojewódzkiego Urzędu Pracy – poinformował Zbigniew Ostrowski.
Dodał, że być może uda się uzyskać również środki pochodzące z Funduszy Europejskich. – Zrobimy wszystko, aby Wam pomóc – powiedział.
Jeszcze przed rozpoczęciem protestu w Toruniu odniósł się do niego prezydent Torunia Michał Zaleski. - Zapewne wrócimy do rozwiązań, które były wcześniej, ulg związanych z podatkiem od nieruchomości. Wiem, że to są krople w morzu rzeczywistych potrzeb, ale chociaż może tę niewielką pomoc miejską w to włączymy – mówił prezydent.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY W GALERII PONIŻEJ:
Torunianie pomagają, jak mogą
Mieszkańcy Torunia i okolic wspierają gastronomię, jak mogą. - Po naszej gminie jeździli pracownicy Pierogarni Stary Młyn i pukali do domów, próbując sprzedać jedzenie. Zrobiło mi się tak smutno, że kupiłam od nich sporo pierogów. Były pyszne, ręcznie robione – opowiada nam mieszkanka gm. Obrowo. Również w Małej Nieszawce zjawili się pracownicy toruńskich restauracji. – Kilka dni temu domofonem zadzwonili do nas panowie z Restauracji Monka. Sprzedawali kluski, chleby, wino, przetwory. Kupiłam od nich chlebek pszenno-żytni za 6 zł i kopytka z pesto za 18 zł – opowiada nam mieszkanka gm. Wielka Nieszawka. – Po chwili stwierdziłam, że właściwie to mogłam kupić obiad dla całej rodziny i zadzwoniłam do panów, czy mogą zawrócić i przywieźć jeszcze kluski. Zgodzili się bez wahania.
W najtrudniejszej sytuacji są zdecydowanie nowo powstałe lokale. - Nasze obroty spadły znacznie, to już nawet nie jest 50 proc. tego co wyrabialiśmy, gdy działaliśmy normalnie – mówi Magda Piepiórka z restauracji Bangkok. Lokal powstał przy ul. Szerokiej zaledwie trzy miesiące temu. - Mamy już grono stałych gości, którzy bardzo często do nas przychodzili, znali kartę na pamięć – mówi Magda Piepiórka. Dodaje jednak, że o nowej tajskiej restauracji w Toruniu nie wie jeszcze na tyle dużo osób, aby lokal mógł się utrzymać. A gotują w nim kucharze prosto z Tajlandii. - Dostajemy bardzo dużo komentarzy, że pad thai w ogóle nie odbiega od tego, co goście jedli w Tajlandii – mówi Magda Piepiórka. Zachęca, aby zamówienia składać osobiście albo telefonicznie, nie zaś przez firmy zewnętrzne, do których restauratorzy muszą odprowadzać prowizje.
Na naszym profilu na Facebooku możecie zobaczyć transmisję z tego wydarzenia.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY W GALERII PONIŻEJ:
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?