Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. UMK i inne uczelnie ścigają studentów zalegających z czesnym

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Studencji platnych studiow, rezygnując z nauki powinni wypowiedzieć umowę
Studencji platnych studiow, rezygnując z nauki powinni wypowiedzieć umowę Sławomir Kowalski /archiwum
Uniwersytet Mikołaja Kopernika i inne szkoły wyższe ścigają tych, którzy porzucili płatne studia bez wypowiedzenia umowy. Zgodnie z prawem na odzyskanie pieniędzy mają trzy lata.

- To nie są sytuacje wyjątkowe. Najwięcej pozwów mieliśmy z UMK i nigdy nie były to sprawy przedawnione. Widać, że na uniwersytecie pilnują terminów - mówi sędzia Stanisław Sadowski, przewodniczący X Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Toruniu.
Studentów za zaległe czesne ściga też Kolegium Jagiellońskie.
- Natomiast z Wyższej Szkoły Bankowej nie mieliśmy dotąd żadnego pozwu - dodaje sędzia Sadowski.

Zalegał z opłatami

W X Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w lipcu br. zajmowano się sprawą pana Łukasza. Mężczyzna dziesięć lat temu zamierzał studiować na pewnej wyższej uczelni technicznej w Warszawie. Nauka w niej była płatna.
2 sierpnia 2006 r. pan Łukasz podpisał z uczelnią umowę na usługę edukacyjną. Zobowiązał się w niej m.in. do terminowego opłacania czesnego. W umowie przewidziano możliwość jej wypowiedzenia ze skutkiem na koniec semestru, w którym nastąpiło wypowiedzenie.
Pan Łukasz , jak podnosił w sądzie, nigdy de facto studentem uczelni nie zostal. Nie złożył ślubowania, nie uczestniczył w żadnych zajęciach, nie podszedł do egzaminów. Co jednak istotne przy tej okazji - nigdy też formalnie nie wypowiedział umowy.
Uczelnia traktowała go jako swego studenta do lutego 2007 roku. Potem skreśliła go z listy. Zaległe czesne jednak podliczyła i wierzytelność przekazała firmie windykacyjnej.
Windykatorzy wezwali pana Łukasza do zapłaty w 2011 roku. Nie zapłacił. Odczekali i pozwali mężczyznę do sądu.

Sąd: liczy się umowa!

Prowadząca sprawę sędzia Maria Żuchowska zaznaczyła, że fakt nieuczestniczenia studenta w zajęciach nie jest tu naistotniejszy.
- Prawdą jest, że pozwany nie złożył ślubowania i nie przystąpił do zajęć, jednak nie zwalniało go to z umowy zawartej z uczelnią. Można wyobrazić sobie sytuację, że student nie podpisze aktu ślubowania, a będzie uczęszczał na zajęcia lub że nawet nie będzie uczęszczał na zajęcia, a przystąpi do egzaminów. Oczywistym byłoby, że w takich przypadkach student musiałby uiścić czesne, mimo niezachowania wszelkich formalności. Umowa zatem, w ocenie sądu, była wiążąca dla pozwanego i zobowiązywała go do zapłaty czesnego, nawet gdy nie przystąpił on do studiów - podkreśliła sędzia.

Takiego stanowiska sądu nie poparłby raczej prawnik Marcin Chałupka, ekspert ds. szkolnictwa wyższego.

- Jeśli student nie dopełni formy rezygnacji przewidzianej regulaminem studiów, to nie znaczy jeszcze, że nastąpiło spełnienie świadczenia, za jakie uczelni powinien zapłacić. Samo posiadanie statusu studenta takim świadczeniem nie jest - mówił na łamach „Gazety Prawnej” w 2013 r.

Trzy lata na ściganie

Mimo wszystko wyrokiem sądu pan Łukasz nie musi nic spłacać. Dlaczego? W sukurs przyszła mu nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym z 2014 roku. Mówi ona jasno, że roszczenia uczelni z tytułu umów edukacyjnych przedawniają się po trzech latach. Więcej, taki termin przedawnienia określa także dla umów zawartych przed wejściem w życie nowelizacji.
- Sąd oddala powództwo jako przedawnione - orzekła sędzia Maria Żuchowska i pan Łukasz może spać spokojnie. Choć wyrok jest nieprawomocny, to trudno się spodziewać, by nie utrzymał się przy apelacji.
Dla każdego zapisującego się na płatne studia ta historia może być jednak przestrogą.
- Podejmując decyzję o rezygnacji z nauki, jak najszybciej trzeba samemu wypowiedzieć umowę edukacyjną. Można to zrobić nawet na piśmie, listownie. Gdy umowa jest wypowiedziana, żadna uczelnia nie ma prawa wziąć ani złotówki za swoje usługi. Czekanie, kiedy to szkoła wypowie umowę, nie jest dla konsumenta korzystne - podkreśla sędzia Stanisław Sadowski.

Na toruńskiej sali sądowej pozwani studenci najczęściej pytają obruszeni: „A dlaczego to UMK nie rozwiązał ze mną od razu umowy?”. Wówczas z ust przedstawiciela uczelni pada odpowiedź mająca świadczyć o pełnym empatii podejściu: „Dawaliśmy Panu/Pani szansę. Skąd mieliśmy wiedzieć, czy na przykład po trzech miesiącach nie wróci Pan/Pani na zajęcia i nie zaplaci?”.

Windykacja się rozrasta

W całym kraju uczelnie rozbudowują działy prawne i komórki odpowiedzialne za windykacje. Za zaległe czesne szkoły nie tylko zgłaszają studentów do Krajowego Rejestru Długów. Niektóre wierzytelności kierują do wynajętych firm windykacyjnych. Inne same kierują sprawy do sądów, a potem dbają o egzekucję wyroków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska