Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torunianie na Facebooku opisują niecne praktyki lokalnych firm. Powinni uważać!

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Anonimowa krytyka szefa w internecie może mieć bolesne skutki
Anonimowa krytyka szefa w internecie może mieć bolesne skutki Thinkstock
Czarne listy pracodawców na popularnym portalu społecznościowym stworzono już dla większości polskich miast. Swoje mają także Toruń i Brodnica. Legalnie?

Torunianie opisują właściciela dwóch barów, który miał przez kilka miesięcy zalegać personelowi z wynagrodzeniami, agencję promocji - również ociągającą się z wypłatami, nieuczciwego budowlańca, a nawet płacącego pensje w ratach szefa pensjonatu w Ciechocinku.
[break]
Facebookowy profil Czarna Lista Pracodawców z Torunia i okolic działa dopiero od stycznia, a już ma półtora tysiąca sympatyków. O tysiąc więcej polubień zebrał identyczny profil dla brodniczan. Tutaj największe emocje budzi ostatnio sprawa pewnego tartaku, który autorzy postów nazywają „obozem pracy”.
Autorzy najczęściej są anonimowi (tylko część korzysta z facebookowych kont imiennych), za to krytykowani pracodawcy - wręcz przeciwnie. Podawane są ich adresy, inicjały, szczegóły łatwo pozwalające na identyfikację. „Strona ma na celu ostrzeżenie przed nieuczciwymi pracodawcami” - pisze administrator. Niestety, łatwo może
być wykorzystana choćby przez konkurencję, która tą drogą zechce zdyskredytować rywala.

- Autorzy takich wpisów muszą mieć świadomość konsekwencji, które mogą ponieść. W razie naruszenia przez taką osobę dóbr osobistych pracodawcy (takich jak cześć - dobre imię lub godność, swobodę sumienia, nazwisko, wizerunek), ten może na drodze sądowej dochodzić satysfakcji. Po pierwsze, żądając zaniechania przez autora szkodliwych dla niego działań, po drugie, przeprosin, sprostowania i naprawienia szkody - podkreśla Piotr Domański, toruński adwokat specjalizujący się w sprawach pracowniczych.
O tym, że anonimowa krytyka szefa w internecie ma jednak swoje granice i bolesne skutki, przekonał się pewien łodzianin. Jak donosił wczoraj „Dziennik Gazeta Prawna”, Sąd Okręgowy w Łodzi przyznał rację pracodawcy, który zwolnił dyscyplinarnie z pracy pracownika krytyka.
Mężczyzna pracował w pewnej spółce jako maszynista stacji pomp. Korzystając z komputera syna, rozpowszechniał anonimowo internetową gazetkę, w której opisywał nie tylko nieprawidłowości w urlopowaniu personelu, korzystaniu z zakładowych miejsc parkingowych, ale i ujawniał zarobki zarządu firmy. Pracodawca go zidentyfikował i zwolnił z powodu utraty zaufania. Nie pomogło łodzianinowi powoływanie się na konstytucyjną swobodę wypowiedzi (artykuł 54), ani słowa o tym, że spółkę krytykował w jej interesie. Sąd przyznał rację pracodawcy, w uzasadnieniu przypominając, jak podwładny może wygłaszać swoje opinie na temat porządków w miejscu pracy: „Pracownik może otwarcie, krytycznie i we właściwej formie wypowiadać się w sprawach dotyczących organizacji pracy. Krytyka ta musi być skierowana ad rem, a nie ad persona” - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Dlaczego powstają listy?
Czujący się pokrzywdzonymi pracownicy przekonują, że nie mogą liczyć na pomoc inspekcji pracy. Ta przyjmuje tylko imienne zgłoszenia o nieprawidłowościach w firmach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska