Torunianki interweniują w sprawie maltretowania zwierząt

Na miejscu szybko pojawiają się z policją Ilona Dąbrowska i Dominika Kalabińska z Torunia. Przywiązanego łańcuchem do drzewa konia udaje się uratować.
[break]
Tak wyglądał finał trwającej cztery lata batalii o życie zwierzęcia, którego nieszczęściem było żyć u właściciela-sadysty. Podobnych interwencji dwie torunianki działające pod egidą Fundacji „Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt -Viva!” przeprowadziły już kilkanaście. Obecnie pod ich opieką znajduje się 20 koni z całej Polski, które nowy dom znalazły w podtoruńskiej Pigży.
- Na interwencje przychodzi nam niekiedy jechać nawet 500 kilometrów. Prawnie obowiązek opieki nad odebranymi właścicielom zwierzętami spoczywa na władzach lokalnych, niestety te często umywają ręce, tam właśnie pojawiamy się my mówi Ilona Dąbrowska.
Odebranie często wychudzonych, skrajnie wycieńczonych zwierząt o zmętniałych oczach znęcającemu się właścicielowi to dopiero pierwszy etap w kosztownym procesie walki o lepszą przyszłość koni.
- Leczenie takiego zwierzęcia to koszt 3000 złotych, koszty procesu o znęcanie się nad zwierzętami to kolejne 6000 złotych, do tego dochodzi przewóz i późniejsze utrzymanie konia - wylicza Dominika Kalabińska.

Fundacja utrzymuje się z datków ludzi dobrej woli. Również dzięki nim torunianki dowiadują się o przypadkach złego traktowania zwierząt. W azylu w Pigży swoje miejsce znajdują nie tylko zwierzęta maltretowane, ale też takie, których przeznaczeniem była rzeźnia.
- Zgłaszają się do nas sami właściciele, którzy nie mogą już opiekować się końmi. Interweniujemy też w sprawach przeznaczania na rzeź zwierząt kontuzjowanych, chorych i starych - dodaje Ilona Dąbrowska. - Zdarza się, że trafiają do nas nawet źrebięta. Sprzedaż na mięso zwierząt w ciąży jest nielegalna, ale ten proceder ma miejsce. Dwa razy udało nam się uratować przed śmiercią w rzeźni źrebne klacze, jedna z nich urodziła kilka dni po przyjeździe do Pigży.
Problem koni maltretowanych i trafiających do rzeźni Ilona Dąbrowska zobaczyła na własne oczy, kiedy sama adoptowała zwierzę do towarzystwa dla konia, na którym jeździła jej córka. Postanowiła pomóc stworzeniom zasługującym na lepszy los niż nóż rzeźnika. Do współpracy namówiła Dominikę Kalabińską, która też jeździła konno. Obecnie razem prowadzą oddział jednej z największych i najaktywniejszych fundacji działających na rzecz obrony praw zwierząt w Polsce. Ich celem jest znalezienie zwierzętom nowego domu.
- Konie można adoptować podobnie jak inne zwierzęta, z tą różnicą, że przed adopcją sprawdzamy warunki, w jakich przyjdzie żyć zwierzęciu. Często nasze konie trafiają do osób posiadających gospodarstwa, ubogich, ale kochających zwierzęta. Jeśli mogą im zapewnić dobry los, to zgadzamy się na adopcję - wyjaśnia Kalabińska. - Jeśli ktoś nie ma możliwości pełnej adopcji, to można zwierzę adoptować wirtualnie, przeznaczając pewną sumę na jego miesięczne utrzymanie w fundacyjnej stajni.

Warto wiedzieć
- W sprawie adopcji można dzwonić pod numer telefonu 797 649 509, szczegóły na stronie internetowej www.ratujkonie.pl.
- Wesprzeć konie można również, wpłacając pieniądze na konto 73203000451110000002558330 Fundacja „Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt VIVA!” ul. Kawęczyńska 16, lok. 42a, 03-772 Warszawa.