Na początku listopada Patrycja Maciąg znalazła w internecie dramatyczny wpis dotyczący kociej rodziny bytującej na podwórku jednej z kamienic w Szczytnie. Młode urodziły się na dworze, ale dobrzy ludzie uchylili im jedno z piwnicznych okienek. Tylko dzięki temu przetrwały. Pani Patrycja kontaktowała się z wieloma organizacjami prozwierzęcymi w warmińsko-mazurskiem, ale żadna nie mogła pomóc. Brakowało pieniędzy, miejsc w przytuliskach i domach tymczasowych. Młoda torunianka mogła podjąć tylko jedną decyzję.
Zobacz wideo: Czego szukaliśmy w Internecie w 2020 roku?
- Pojechałam do Szczytna. Za pierwszym razem wróciłam bez kotów, za drugim razem z kocią mamą i kocurkiem. Z trzeciej podróży wróciłam z dwiema małymi kotkami z tego samego miotu – opowiada Patrycja Maciąg. - Zwierzaki miały koci katar, a miejsce, w którym bytowały zagrażało ich życiu. Zostały w pełni wyleczone.
Kocurek mieszka w Krakowie
Torunianka na wszelkie możliwe sposoby szukała domów dla kociej rodzinki. Jak dotąd wspaniali ludzie wzięli tylko Bountiego, jedynego kocurka ze Szczytna. Pani Patrycja osobiście zawiozła im kota do Krakowa, gdzie mieszka adopcyjna rodzina.
Zostały więc kocia mama Linda (około półtoraroczna) i dwie córki – Cleo oraz Ferrero (3,5 miesiąca).
- Kotka jest bardzo proludzka, uwielbia towarzystwo człowieka. Dziewczynki dopiero uczą się bliskości w kontaktach z człowiekiem, nabierają śmiałości, są energiczne, ale nie kłopotliwe. Koty zachowują czystość, mile widziana adopcja w tzw. dwupaku. W celu znalezienia najlepszych domów w imię dobra kotów przyszłych właścicieli obowiązywać będzie procedura adopcyjna – mówi Patrycja Maciąg.
Kontakt telefoniczny w sprawie adopcji dzielnej kociej mamy i cudownych dziewczynek pod nr tel.: 518 659 575.
Zaczęło się przypadkiem
Tu warto przypomnieć, że nasi Czytelnicy panią Patrycję poznali w 2014 roku, kiedy za naszym pośrednictwem szukała domów dla innych porzuconych kotów. Była wówczas studentką Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie i z oczywistych względów sama nie mogła zająć się zwierzakami. Jednego z jej podopiecznych adoptowała rodzina ze Stawek nazywając go Bonifacym, drugi niedługo później też znalazł kochający dom.
- Ta moja miłość do zwierząt wzięła się i z serca, i z przypadku. Trafiłam kiedyś na akcję organizacji „Empatia”, która protestowała przeciwko noszeniu futer. Wciągnęłam się w to wszystko, poznałam problemy zwierząt – mówiła nam wówczas Patrycja Maciąg. - Zrozumiałam, że nie trzeba na stałe przygarniać każdego porzuconego zwierzęcia, żeby odmienić jego los. Wystarczy stworzenie domu tymczasowego i potem znalezienie takiego na stałe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?