Toruńskie archiwum X. Te zbrodnie sprzed lat pozostają niewyjaśnione
Morderstwo na Świętopełka
Włodzimierz Sz., który znany był w Toruniu z prowadzenia rozlicznych interesów, noworocznego popołudnia 1994 roku wracał z żoną i córkami z obiadu u teściów. Mężczyzna wchodził do mieszkania na drugim piętrze bloku przy ulicy Świętopełka sam. Żona z dziećmi zapukała jeszcze do sąsiadki z parteru, żeby złożyć jej noworoczne życzenia.
Morderca musiał czekać na swoją ofiarę, bo kobiety po kilku minutach rozmowy usłyszały potworny huk. Potem jeszcze w krótkim odstępie dwa podobne odgłosy. Kobiety wbiegły na górę. Drzwi były otwarte, a na łóżku leżał zakrwawiony Włodzimierz Sz. W tym czasie prawdopodobnie morderca ukrył się na klatce schodowej piętro wyżej, ponieważ, kiedy kobieta wybiegła z mieszkania wołając o pomoc, widziała zbiegającego po schodach mężczyznę w ciemnym płaszczu w jodełkę.
- Przepraszam, spieszę się - tak miał powiedzieć do lokatorów, kiedy ich mijał.
POLECAMY
Morderstwo na Dębowej Górze w Toruniu. Zwłoki 61-latka znaleziono w altance przy ul. Kraińskiej
Dyrektor szkoły do więzienia za seksualne wykorzystanie chłopca?
TOP 3 najpopularniejszych lekarzy w Toruniu: pediatra, dentysta, ginekolog
Morderca strzelał trzy razy. Dwa razy z broni trzymanej na wysokości pasa. Były to tak zwane strzały z biodra. Za każdym razem musiał przeładować broń. Trzeci razy przyłożył lufę do głowy toruńskiego przedsiębiorcy. By mieć pewność, że zginie. Była to typowa egzekucja. Do tej pory niewyjaśniona.